Polski ustawodawca przy tworzeniu aktów prawnych często posługuje się określeniami nieostrymi czy wartościującymi, które, dopuszczając wiele możliwych interpretacji, powodują problemy związane ze stosowaniem prawa. Na gruncie ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji takim pojęciem są „dobre obyczaje”, z którymi zgodna musi być każda reklama, o ile reklamodawca nie chce, by zarzucono mu czyn nieuczciwej konkurencji.
Do niedawna, wobec braku konkretnych regulacji prawnych, dotyczących tzw. product placement, do tego typu reklamy stosowano ogólnie sformułowane przepisy dotyczące reklamy ukrytej. Sytuację tę zmieniła nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji, precyzyjnie określając, jakie warunki spełnić musi lokowanie produktu, by można było uznać je za dozwolone. Problem polega jednak na tym, że regulacje te wciąż są martwe.
Czy istnieje taka firma, która może poszczycić się sprzedażą równą
produktowi narodowego brutto? Istnieje, a nazywa się eBay. W roku 2009
jej klienci przeprowadzili transakcje o wartości 60 miliardów dolarów, co jest równe z produktem narodowym brutto Libii. Obecnie
nie ma takiej rzeczy, której nie można by sprzedać na jednej z miliona
aukcji. Oferty wystawione w postaci licytacji tworzą atmosferę pchlego
targu, a ceny osiągają czasami poziom taki, jak na wyprzedażach.
Cyberprzestępcy atakują z dwóch stron, co zapewnia im dużo większą skuteczność. Skuteczna obrona wymaga więc podjęcia działań na obu frontach. Tak, jak zmniejszenie ilości zainfekowanych komputerów będzie skutkować w mniejszej ilości zainfekowanych stron, tak i ograniczenie infekcji stron spowoduje spadek infekcji stacji roboczych. Czy istnieje sposób, jaki mogłyby zastosować firmy hostingowe, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się szkodników w plikach przechowywanych na ich serwerach?