Dziś po południu na giełdach rozpoczęła się walka na noże. Jej skutki były odczuwalne również na rynku FX. Dzień okazał się szczególnie trudny dla walut rynków wschodzących, w tym dla naszego złotego. O godz. 15.50 euro podrożało do ok. 4,18 zł, za dolara płacono powyżej 2,91 zł, a za franka – prawie 3,69 zł.
Dziś po południu na giełdach rozpoczęła się walka na noże. Jej skutki były odczuwalne również na rynku FX. Dzień okazał się szczególnie trudny dla walut rynków wschodzących, w tym dla naszego złotego. O godz. 15.50 euro podrożało do ok. 4,18 zł, za dolara płacono powyżej 2,91 zł, a za franka – prawie 3,69 zł.
W środę dwaj prezesi Rezerwy Federalnej, zupełnie niezależnie od siebie, doszli do wniosku, że zeszłotygodniowa deklaracja Fed, iż stopy procentowe zostaną utrzymane w pobliżu zera przynajmniej do połowy 2013 r., może sprawiać wrażenie, jakby bankowi centralnemu zależało na wzrostach na Wall Street.
Po wczorajszym posiedzeniu Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) rynek miał prawo czuć się zawiedziony. Opublikowano komunikat, w którym Fed zgodził się z tym, że zwolniło tempo wzrostu gospodarczego, ale jednocześnie uznał, że inflacja powinna zostać pod kontrolą, a na rynku pracy możemy spodziewać się stopniowej poprawy.
Ekonomiści przewidują, że pod koniec roku inflacja nadal będzie znajdowała się powyżej celu inflacyjnego – jej wartość w tym czasie szacują na 4-4,1 proc. W lipcu do 4,7 proc. wzrosły oczekiwania inflacyjne osób prywatnych, podczas kiedy miesiąc wcześniej znajdowały się na poziomie 4,2 proc., jak wynika z danych NBP.
Aż trudno uwierzyć w to, żeby inwestorzy zbagatelizowali informację agencji Fitch, która ostrzegła w piątek, że może obniżyć rating Grecji do poziomu „częściowego bankructwa”. Firma zareagowała w ten sposób na relacje z wczorajszego posiedzenia przedstawicieli państw członkowskich strefy euro. Na szczycie postanowiono, że zostaną przeprowadzone operacje na długu Grecji, również z zaangażowaniem inwestorów prywatnych.