Amerykanie trzymają inwestorów w niepewności
REKLAMA
REKLAMA
Oba warianty nie będą zbyt korzystne dla rynku w długim terminie, chociaż w krótkim inwestorzy najpewniej zaakceptują „każdą” informację, która będzie posłuży za sygnał wyjścia z politycznego klinczu, w jakim znalazły się Stany Zjednoczone. Wyczekiwanie do samego końca spowoduje większą nerwowość na rynku długu i dolara, bo przecież zawsze może stać się tak, że do 2 sierpnia sprawa nie zostanie rozwiązana. Wprawdzie na rynku pojawiają się analizy, jakoby budżet USA mógłby regulować swoje zobowiązania do połowy sierpnia, ale byłoby to tylko połowiczne rozwiązanie. Agencje ratingowe najpewniej do tego czasu zdecydowałyby się na obniżkę ratingu dla USA, a zrobią to też w sytuacji, kiedy zostanie przyjęte kilkumiesięczne prowizorium. Jaka będzie reakcja rynków finansowych? W pierwszym momencie dolar najpewniej straci, później być może zyska. Bo pewny wydaje się jednak wzrost rentowności amerykańskich obligacji, co przełoży się też na podniesienie długoterminowych stóp procentowych, a więc może zniweczyć działania FED z ostatnich miesięcy. Być może nawet pojawi się więcej spekulacji na temat możliwej podwyżki stopy funduszy federalnych FED.
REKLAMA
Przeczytaj również: Czy Grecja powinna wyjść ze strefy euro?
Poza wyczekiwaniem na informacje od amerykańskich polityków, rynki finansowe otrzymały dzisiaj nieco danych makro. W Wielkiej Brytanii opublikowany został odczyt PKB za II kwartał, który w zasadzie był zgodny z prognozami – wyniósł 0,2 proc. kw/kw i 0,7 proc. r/r – na co rynek zareagował zwyżką funta, gdyż wcześniej krążyły plotki, że dynamika PKB może być ujemna. Po południu napłynęły też dane z USA. Wskaźnik cen domów S&P Case-Shiller był zgodny z oczekiwaniami, z kolei sprzedaż nowych domów w czerwcu spadła do 312 tys. z 315 tys., wobec oczekiwanych 320 tys. Dla rynku ważniejszy był jednak odczyt indeksu zaufania konsumentów Conference Board – tutaj nieoczekiwanie pojawił się znacznie lepszy odczyt na poziomie 59,5 pkt. w lipcu wobec 57,6 pkt. miesiąc wcześniej (oczekiwano spadku do 56 pkt.). Dane te za bardzo nie zmieniły jednak technicznego obrazu rynku – dobitnie to pokazuje, co teraz jest najważniejsze.
Polecamy serwis: Lokaty
W kraju Główny Urząd Statystyczny opublikował o godz. 10.00 dane o sprzedaży detalicznej i bezrobociu w czerwcu. Sprzedaż była nieco słabsza (10,9 proc. r/r), a bezrobocie zgodne z prognozami (11,8 proc. r/r). Zdaniem wiceprezes GUS, Haliny Dmochowskiej, może to sugerować, iż dynamika PKB w II kwartale będzie nieco niższa od tej z I kwartału (4,4 proc. r/r). Około południa agencje przytoczyły też słowa prezesa Marka Belki, który przyznał, że NBP jest gotowy do interwencji na rynku walutowym i dostarczenia płynności sektorowi bankowemu, jeżeli zajdzie taka potrzeba. W kwestii działań na rynku FX nie odniósł się on bezpośrednio do kursu złotego, ale zaznaczył, iż miałoby to na celu ograniczenie nadmiernej zmienności notowań. Te słowa pozwoliły powstrzymać osłabienie naszej waluty, obserwowane po publikacji danych GUS. Po południu głos zabrał też minister finansów, Jacek Rostowski, który przyznał, że rząd będzie dążył do zbilansowania budżetu w 2015 r. Słowa te przeszły jednak bez echa, gdyż inwestorzy zdają sobie sprawę z tego, że po jesiennych wyborach skład rządu, a zwłaszcza resortu finansów, niekoniecznie musi być taki sam jak obecnie.
EUR/USD:
Rynek nieco cofnął się z rannych okolic 1,45 (dzisiejszy szczyt to 1,4521), ale nadal pozostajemy ponad poziomem ważnego wsparcia na 1,4330-1,4440. Układ dziennych wskaźników przemawia za zwyżkami, tym samym w ciągu nadchodzących godzin można raczej spodziewać się próby ustanowienia nowego szczytu. Celem mogą być okolice 1,4550-70 z początku lipca b.r.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.