Zazwyczaj, mówiąc o kompetencjach osobistych na pierwszym miejscu wymienia się naszą wiedzę o naszych aktualnych odczuciach w powiązaniu z przyczynami ich powstania oraz z umiejętnością kierowania nimi, świadomość związków, jakie zachodzą pomiędzy uczuciami a zachowaniem, między tym, co myślimy, robimy i mówimy.
Myślę, że każdy marzy o takim zaangażowaniu z pasją, gdzie będzie czuł wolność tworzenia i odpowiedzialność „do szpiku kości”. Myślę, że każdy menedżer, szef, koordynator projektu marzy o pełnym odpowiedzialności zaangażowaniu swoich współpracowników, o takiej ich postawie, która jest generatorem i zarazem efektem pewnego ducha wspólnoty, wspólnego celu, dobrego zrozumienia, respektowania siebie i obowiązkowości.
Płeć, wiek, narodowość, religia, orientacja seksualna - to tylko wybrane przyczyny dyskryminacji, z którymi możemy się spotkać na co dzień. To, co wydaje się być oczywiste w teorii okazuje się być ogromnym wyzwaniem w praktyce.
Mimo niewątpliwych zalet zwoływania zebrań, w niektórych przypadkach ich przeprowadzanie jest po prostu nieopłacalne. Często zaburzają one rozkład dnia pracy w firmie, a jego uczestnicy mają wrażenie, że marnują swój czas. Nie rzadko zdarza się też, że spotkanie zamienia się w pole bitwy, gdzie podjęcie jakichkolwiek decyzji nie jest możliwe.
Migracje pracowników i globalizacja firm powodują, że coraz więcej ludzi pracuje w zespołach zróżnicowanych kulturowo. Również w Polsce menedżerowie coraz częściej zarządzają ludźmi z różnych stron świata, posługującymi się różnymi językami, mającymi inne wyobrażenia o tym, czym jest dobra współpraca, porządek, obowiązek.