O odpowiedzialności w zespole

REKLAMA
REKLAMA
Szef oddziałuje na pracowników swoją postawą, przykładem osobistym. Do długotrwałego sukcesu prowadzić organizację może tylko ten, kto potrafi i CZUJE SIĘ za nią ODPOWIEDZIALNY.
REKLAMA
REKLAMA
Odpowiedzialność pochodzi od słowa odpowiedź. Respondent (ang. response) to ktoś, kto odpowiada na wezwanie, podejmuje rękawicę, nie pozostaje obojętny i bierny. Nieobojętność i aktywność są pokładami znaczeniowymi pojęcia odpowiedzialności, która staje się bliska pojęciom takim jak zaangażowanie, przeżywanie, wrażliwość. Zapotrzebowanie na tak rozumianą odpowiedzialność jest w każdej organizacji, a także w relacjach międzyludzkich - przeogromne.
Pamiętam kolegę, Mariusza, który był niechętny współdziałaniu w grupie i bierny. Ciężko było go nakłonić do współpracy. Któregoś lata wyjechaliśmy całą grupą w góry, na wyjazd szkoleniowo-integracyjny. Po pierwszym dniu szkolenia zaplanowana była wyprawa w góry, w małych grupkach, z których każda miała jakieś zadanie. Grupy wyruszyły w różnych kierunkach, by realizować swoje zadania. Wszyscy mieli wrócić na kolację, czyli do w pół do ósmej wieczorem. Nagle, około drugiej po południu, nastąpiło załamanie pogody. Nadciągnęła burza z ulewą. Trochę nas zaniepokoiło, jak poradzą sobie z tymi wybrykami aury nasze grupy. Jednak, gdy około godziny szóstej sytuacja zaczęła wracać „do normy” i niebo się wypogodziło, odetchnęliśmy z ulgą.
O siódmej wróciła pierwsza grupa, o wyznaczonym czasie druga – ta w której był Mariusz – z rewelacyjnie zrealizowanym zadaniem. Pół godziny po czasie przybyła trzecia grupa, ale ze względu na burzę ich opóźnienie było całkowicie usprawiedliwione. Brakowało jeszcze czwartej grupy. Zrobiło się ciemno, a ich jeszcze nie było. Nie było jeszcze wtedy telefonów komórkowych, więc nie mieliśmy jak sprawdzić, co się z nimi dzieje. O dziewiątej zwołałem wszystkich i zaproponowałem, żebyśmy się naradzili, co robić. Jedni mówili: idziemy szukać, inni: czekać, ktoś zaproponował, żeby zawiadomić służby ratownicze i policję. I wtedy odezwał się Mariusz. Nikt się tego nie spodziewał.
Mariusz opowiedział nam pokrótce historię zaginięcia jego przyjaciela, także w górach, i jego poszukiwań. Było w tym wiele emocji, bólu, ale też i cennych wskazówek. Zaproponowałem, żeby Mariusz pokierował przygotowaniami poszukiwań czwartej grupy. Ktoś mnie poparł. Z oporem, ale zgodził się. O jedenastej wieczorem znaleźliśmy czwartą grupę, w której dwóch kolegów na zmianę niosło koleżankę. Okazało się, że w trakcie burzy byli w miejscu, w którym nie mieli jak się schronić. Pioruny tak przestraszyły tę koleżankę, że straciła równowagę i spadła dwa metry niżej, doznając bolesnej kontuzji nogi. Najpierw musieli się zatrzymać, opatrzyć ją i uspokoić. Potem schowali się przed ulewą. W końcu musieli ją nieść.
Wszyscy dziękowali Mariuszowi za dobrą organizację. Koledzy z czwartej grupy przebrali się, owinęliśmy ich w koce, usiedliśmy przy ognisku, daliśmy gorącą herbatę i kolację. I stało się. Mariusz się otworzył. Opowiedział nam historię swojego zaginionego przyjaciela, swoich przeżyć, emocji i wyrzutów sumienia. Wiele jego zachowań stanęło w zupełnie innym świetle, mnóstwo reakcji zostało automatycznie wyjaśnionych. Rozmowa przy ognisku trwała do późnych godzin nocnych. Czułem, że oto stało się coś ważnego: „odblokował” nam się cenny członek naszego zespołu. Narodził się nowy Mariusz, który z czasem stał się jednym z liderów.
Polecamy serwis Etykieta w biznesie
Wtedy zrozumiałem, że każdy człowiek jest unikalnym „zamkiem”, do którego musi zostać znaleziony pasujący „klucz”. Klucz, który go otworzy i wyzwoli drzemiącą w nim energię. Czasem trzeba cierpliwości, często wrażliwości i odpowiedniej wiedzy, żeby ten „klucz” znaleźć. Forsowanie zamka na siłę prawie nigdy nie daje efektów. To człowiek sam musi się otworzyć.
Traktuję odpowiedzialność jako postawę społeczną, z której wyrasta optymalna postawa i zaangażowanie współpracowników dla realizacji misji organizacji, dla której pracują. Chodzi tu o zaangażowanie świadome, wynikające z poczucia odpowiedzialności - tego nieuchwytnego wewnętrznego „napędu”, który nie pozwala zaniedbać, nie dokończyć, zostawić własnemu losowi, „odpuścić”, poddać się, akceptować złą jakość, krzywdę lub nieprawidłowość.
Zobacz: Jak prowadzić kontrolę strategiczną?
Aleksander Kisil
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA