Kontrolowanie, obok organizowania i planowania zadań oraz motywowania podwładnych jest jedną z czterech funkcji kierowniczych. Na tym tle, kontrola może wydawać się czynnością stosunkowo prostą. Czy tak jest w istocie? Pewnie wiele zależy od predyspozycji własnych oraz od tego w jaki sposób jest ona przeprowadzana. Na pewno, na szczeblu organizacji, kontrolowanie jest funkcją równie ważną jak pozostałe i tu stopniowanie, chyba, nie ma zastosowania. Załóżmy również, że kontrolowania nie będziemy kojarzyć wyłączenie z reakcją na zaobserwowane nieprawidłowości. To zbyt wąskie ujęcie. Lepiej jest przyjąć, że kontrola to funkcja ciągła, występująca niezależnie od tego czy dochodzi do nieprawidłowości w procesie realizowania celu, czy też nie.
Wspólną cechą Romana Kluski, Jan Kulczyka, Bernarda Arnault, Armancio Ortegi, Carlosa Slim Helú, czy też braci Albrecht, jest nie tylko ogromny majątek. Wszyscy są również osobami wierzącymi. – Wiara pomaga w życiu, a biznes to życie. Tym, którzy czują, że nie są sami, łatwiej osiągnąć sukces – mówi Dariusz Sikorski, mówca motywacyjny i doradca biznesu.
Zapewne żaden kierownik nie lubi, kiedy po wydaniu polecenia, podwładny czy podwładni zaczynają piętrzyć trudności argumentując dlaczego to zadanie jest trudne albo niemożliwe do wykonania. Ja, w każdym razie nie lubię. Nie zwalnia to jednak takiego kierownika od zastanowienia się czy te wątpliwości są uzasadnione merytorycznie, czy też nie. A z tym może być różnie. Im częściej kierownikowi jego funkcja kojarzy się wyłącznie z wydawaniem poleceń, tym większe prawdopodobieństwo, że podwładni mają jednak rację, a ich obiekcje są zasadne. Wtedy to nawet dobrze, że je składają. Dzięki temu zwiększają prawdopodobieństwo, że projekt jednak zostanie zrealizowany, a "skóra" kierownika uratowana.
Legalny Doping Emocjonalny (LDE) od początku był absurdalny! Każdy menedżer twierdzi, że ludzkie zaangażowanie jest niezbędne do sukcesu, ale gdy prezentujemy ideę LDE, sceptycznie kiwają głowami twierdząc, że zarządzanie emocjami jest niemożliwe, bo nie można zarządzać czymś co nie jest mierzalne, policzalne… jednym zdaniem - uznawali pomysł za absurdalny i zamykali notesy podczas spotkań. I najważniejsze… mieli rację!
Miejsce zamieszkania, data urodzin, zainteresowania, ulubione filmy i zespoły - wszystkich tych rzeczy możemy dowiedzieć się o innych z rozmaitych portali społecznościowych. Nie da się ukryć, że brak konta na portalach typu facebook czy nasza-klasa budzi współcześnie zdziwienie. Jednak, czy tego typu wirtualne społeczności nie odzierają nas w pewien sposób z prywatności? Jakie rzeczy zdecydowanie lepiej zachować dla siebie?