Mimo niewątpliwych zalet zwoływania zebrań, w niektórych przypadkach ich przeprowadzanie jest po prostu nieopłacalne. Często zaburzają one rozkład dnia pracy w firmie, a jego uczestnicy mają wrażenie, że marnują swój czas. Nie rzadko zdarza się też, że spotkanie zamienia się w pole bitwy, gdzie podjęcie jakichkolwiek decyzji nie jest możliwe.
Etykieta biznesowa, tak samo jak protokół dyplomatyczny, zakłada określony kanon zachowana. Dzięki tym zasadom jesteśmy w stanie uniknąć przynajmniej większości gaf. Jednak podróżując po świecie lub przyjmując gości zagranicznych, powinniśmy mieć świadomość odmienności kulturowych, i to nie tylko na gruncie językowym, kulinarnym, ale też tych związanych np. z powitaniem.
O ile zwyczaj nakazuje osobie niższej rangą powitać przełożonego, to już wyciągniecie dłoni leży w gestii tego drugiego, czyli ważniejszego. Gafą, zatem będzie, jeżeli mówiąc naszemu przełożonemu „dzień dobry”, od razu wyciągniemy doń rękę. W wielu firmach może być praktykowany inny zwyczaj, np., kto pierwszy, ten lepszy, bez zwracania uwagi na rangę.
Nie trzeba być handlowcem, by starać się budować pozytywny wizerunek za każdym razem, gdy spotykamy się z klientami, współpracownikami czy osobami całkiem niezaangażowanymi w naszą zawodową rzeczywistość. Dama i Dżentelmen po prostu wiedzą, że pod każdą szerokością geograficzną właściwe powitanie drugiej osoby jest niezbędnym elementem kulturalnego funkcjonowania w danej społeczności. A zatem kto i komu powinien pierwszy powiedzieć ,,dzień dobry"?
Prowadzę księgowość niedużej hurtowni artykułów pościelowych. Mój szef postanowił, że wśród klientów, którzy w pierwszym półroczu bieżącego roku dokonają zakupów powyżej określonej kwoty, zostanie rozlosowana nagroda w formie wycieczki do Tunezji dla dwóch osób. Ogłoszenie w tej sprawie już od dwóch tygodni wisi w naszej hurtowni, a na wystawionych fakturach dział handlowy przybija dużą pieczątkę informującą odbiorców o promocji. Wczoraj jeden z klientów zapytał w jaki sposób załatwiliśmy pozwolenie na zorganizowanie loterii, czym zarówno szefa jak i mnie wprawił w zdumienie. Żadne z nas nie traktowało tej formy promocji sprzedaży jako loterii. Poproszę o informację czy rzeczywiście to co robimy należy zakwalifikować jako zorganizowanie loterii oraz jakie są skutki podatkowe?