Piątkowy handel na krajowym rynku FX rozpoczął się bez większych zmian wartości naszej waluty – o godz. 9:31 euro oscylowało wokół 3,8750 zł, a dolar 2,8450 zł. Niewykluczone, że po części jest to wynikiem pewnej stabilizacji notowań EUR/USD w przedziale 1,3580-1,3630 na przestrzeni ostatnich kilkunastu godzin. Niemniej trudno nazywać to odreagowaniem po wcześniejszym silnym spadku.
Osłabienie byczych zapałów w drugie części sesji (18 marca br.) miało swoją kontynuację, tyle że już w postaci korekty „z prawdziwego zdarzenia”. Indeks największych spółek, największy bohater środowych notowań, zaczął od spadku o nieco ponad 0,2 proc. Już po godzinie handlu skala spadku zwiększyła się do 0,6 proc.
Korekta obchodzi się na razie z trwającym ponad rok trendem bardzo łagodnie. Inwestorzy zachowują się tak, jakby żadnych zagrożeń dla jego kontynuacji nie dostrzegali. Trzeba jednak mieć świadomość, że ta sielska atmosfera może się lada moment zmienić. Póki co, akcje nie parzą nikogo w ręce, więc nie należy się spodziewać zbyt nerwowych ruchów. Tym bardziej, że w najbliższych dniach nie ma w planie publikacji istotnych danych makroekonomicznych.
Jeszcze w środę rano można było mieć nadzieję, iż „neutralny” komunikat FED-u w połączeniu z rysującym się planem pomocy dla Grecji ze strony państw strefy euro (co prawda możliwym do użycia w ostateczności, ale jednak to coś), pozwolą na nieco większe odbicie notowań euro, zwłaszcza, że na chwilę kurs EUR/USD znalazł się powyżej poziomu 1,38.
Wzrost cen surowców, materiałów, energii czy robocizny może się często okazać dużym zaskoczeniem dla kontrahenta, niedostosowanego do nowej sytuacji na rynku, szczególnie kiedy spełnienie świadczenia odłożone jest w czasie. Aby uchronić się przed spadkiem siły nabywczej pieniądza spowodowanego inflacją, można załączyć do umowy klauzulę waloryzacyjną. Waloryzacja polega na przeliczeniu oznaczonej kwoty (świadczenia) według określonego kryterium.