Chociaż już ponad 200 lat temu Adam Smith zauważył, że niewidzialna ręka rynku jest w stanie samodzielnie sprawnie regulować rynek dóbr i usług, rządzący krajem wydają się nie zauważać tej obserwacji. Także uważane za liberalne partie polityczne prowadzą politykę, którą prezydent Stanów Zjednoczonych Ronalda Reagan określiłby słowami: „Jeżeli coś działa, opodatkuj. Jeżeli nadal działa, reguluj. Jeśli przestanie działać, dotuj”. Nikogo nie dziwi zatem fakt, iż szeroko zakrojony program „Rodzina na Swoim” ma swój istotny wpływ zarówno na rynek nieruchomości, jak i na rynek kredytów.
Wiadomo już, że bez zmian w programie „Rodzina na Swoim” się nie obejdzie. Najbardziej mogą na nich ucierpieć osoby, chcące zamieszkać w Gdyni, Krakowie, Lublinie, Szczecinie, Warszawie i Wrocławiu. Jeśli propozycja MF nt. zniesienia mnożnika przy obliczaniu limitu przejdzie, kupno mieszkania na kredyt z dopłatą w wymienionych miastach byłoby praktycznie niemożliwe.
Zakup mieszkania na kredyt z dopłatą jest najlepszą alternatywą dla wynajmu mieszkania. W takim przypadku koszt najmu pokrywa nie tylko miesięczną ratę kredytu, ale również czynsz za własne M. Kredytobiorca wyjdzie na swoje także w przypadku, gdy zaciągnie standardowy kredyt w euro, ale pod warunkiem, że posiada wkład własny. Jeżeli jednak zaciągnie standardowy kredyt w złotych na 100% wartości nieruchomości, sporo dopłaci rezygnując z wynajmu.
Wzrosły marże kredytów preferencyjnych. Jeszcze w lutym wynosiły średnio 1,45%, a obecnie jest to już 2,84% - wynika z analizy Expandera. Wciąż jednak opłaca się zaciągać preferencyjne kredyty „Rodzina na swoim”. Rata takiego kredytu o przeciętnym oprocentowaniu na 200 tys. zł, spłacanego przez 30 lat, wynosi obecnie 885 zł. Od lutego wzrosła o 72 zł, ale nadal jest o ok. 560 zł niższa niż w przypadku kredytu bez dopłaty.