Oczekiwanie na dane dotyczące tempa wzrostu amerykańskiej gospodarki sparaliżowało aktywność naszych inwestorów. Gdy okazało się, że w czwartym kwartale PKB skoczył aż o 5,7 proc. radość nie była zbyt wielka. WIG20 znalazł się na niewielkim plusie, a na pozostałych indeksach nie zrobiło to niemal żadnego wrażenia. Dopiero fixing spowodował nieco większą reakcję. Wskaźniki za oceanem rosły na początku sesji zaledwie o około 0,6-0,7 proc.
Europejskie rynki, w tym nasz, starały się przez niemal cały dzień powstrzymać indeksy przed głębszymi spadkami. Udawało się to aż do momentu, gdy okazało się, że sprzedaż nowych domów w Stanach Zjednoczonych była znacznie mniejsza, niż się spodziewano. Ta informacja trafiła na „podatny” grunt i korekta mogła nadal się rozwijać.
Spore oczekiwania wspierane przez pojawiające się pozytywne rekomendacje dla naszej waluty ze strony zagranicznych banków, musiały przełożyć się na test okolic 4,00 zł za euro. Doszło do tego dzisiaj o poranku, kiedy notowania przetestowały poziom 4,0008 zł. Niewątpliwie pewnym wsparciem mogły być tutaj informacje z Chin. Tamtejszy bank centralny zasugerował, iż na razie utrzyma mechanizmy „quantitative easing”, co nieco poprawiło nastroje wokół bardziej ryzykownych aktywów. W pozytywnym tonie na temat perspektyw złotego wypowiedział się dzisiaj także szef NBP, Sławomir Skrzypek.
W poniedziałek kurs euro na rynku międzybankowym osiągnął poziom 4,0152 zł - najniższy od dwunastu miesięcy. Narodowy Bank Polski ustalił kurs kupna euro na 4,0019 zł, a sprzedaży na 4,0827 zł. Kurs średni wyniósł 4,0312 zł. Kredytobiorcy czekają na podobny rekord kursu franka. By to osiągnąć, waluta ta musiałaby stanieć o około 7 groszy.
O tym, że amerykańska giełda jest drogowskazem dla niemal wszystkich rynków na świecie, wiadomo od dawna. Ale dziś mogliśmy przekonać się szczególnie dobitnie o tym, jak bezradne mogą być inne parkiety, w sytuacji, gdy tego drogowskazu na moment zabraknie. Chiny, mimo iż tamtejsza giełda stała się największa w Azji pod względem obrotów, swoją potęgą nie są jeszcze w stanie oddziaływać na szerszą skalę. Możemy być jednak pewni, że wkrótce się tego doczekamy. Wówczas amerykańskie święta nie będą działać aż tak paraliżująco na globalny handel akcjami.