W czwartek na giełdach można było obserwować jedynie niewielkie wahania w oczekiwaniu na piątkowe dane z amerykańskiego rynku pracy. Przekonanie, że będą one miały decydujący wpływ na losy rynków w najbliższym czasie jest tak powszechne, że trudno sobie wyobrazić, co się stanie, gdy okaże się, że ich wymowa nie będzie wcale „rozstrzygająca”. Wszystko wskazuje na to, że niewielką przewagę mają byki. Jednak siła niedźwiedzi i ich zamiary są sporą niewiadomą.
Jeśli ktoś mówi o pozytywnej energii wyobrażamy sobie przeważnie: feng shui, dobrą aurę, harmonię, pozytywny wpływ, energię nieuchwytną i niemierzalną. Czy zatem ma sens z ekonomicznego punktu widzenia stwierdzenie, że pozytywna energia sprawi, że będziemy płacić mniejsze rachunki?
Między amerykańską walutą a rynkiem surowców, szczególnie złota, znów coś się zaczyna „psuć”. Od początku grudnia ubiegłego roku, czyli od trzech miesięcy, dolar zdecydowanie się umacnia. Od szczytu z końca listopada zyskał wobec euro ponad 11 proc. Aż do końca stycznia notowania złota zachowywały się „posłusznie”, zniżkując o niemal 15 proc. Ale w lutym ta książkowa prawidłowość została wyraźnie zakłócona. Dolar nadal się umacniał, choć w nieco słabszym niż poprzednio tempie.
W sobotni wieczór emocje sięgnęły zenitu, kiedy nareszcie Justyna Kowalczyk zdobyła upragniony złoty medal zimowych igrzysk olimpijskich, a nasze panczenistki postarały się o ,,brąz". Polska reprezentacja wraca do kraju nie tylko z 6 medalami, ale i ze sporą sumą pieniężną na swoich kontach bankowych.