Zapowiada się kolejny miesiąc niepewności na giełdach
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Chodzi głównie o konsekwencje stopniowego zacieśniania polityki pieniężnej na świecie, które obecnie oznacza działania ograniczające dostępność kapitału dla banków po niskich cenach (wycofywanie się banków centralnych z działań wspierających płynność w sektorze bankowym, jak również w niektórych krajach utrudnienia w dostępie do kredytów (zwiększanie rezerwy obowiązkowej dla banków).
REKLAMA
Na obecnym etapie takie obawy są uzasadnione. Zresztą występowały również w poprzednich okresach wychodzenia z załamania gospodarczego. To skłania do przyjęcia na najbliższy czas klarownej alternatywy. Jeśli działania banków centralnych nie doprowadzą do schłodzenia koniunktury gospodarczej, to jest możliwe, że lutowe dołki na giełdach jeśli zostaną pogłębione to nieznacznie. Równocześnie jednak to, co dzieje się na amerykańskim rynku nieruchomości, gdzie po wygaśnięciu ulg podatkowych na kupno domów doszło do ponownego załamania sprzedaży, ostrzega, że bez wsparcia gospodarki nie są w stanie normalnie funkcjonować. Takie przekonanie uzasadniałoby dalszy ruch w dół cen akcji.
Zwróć uwagę:
Pogłębia się dysproporcja pomiędzy bieżącą przyszłą sytuacją w zakresie kredytów hipotecznych w Polsce, co wskazuje, że możemy być w punkcie zwrotnym
Skupianie się inwestorów na tym, co może przynieść przyszłość, sprzyja utrzymywaniu się w marcu atmosfery niepewności na rykach akcji
Rynki nieruchomości
REKLAMA
W lutym pogłębiał się rozdźwięk pomiędzy obecną i przewidywaną sytuacją na rynku kredytów mieszkaniowych w Polsce. Z ostatniego badania koniunktury wśród bankowców wynika, że wzrost tego rodzaju kredytów sygnalizowano w 50% placówek, a spadek w 15%. Tym samym saldo zmniejszyło się do 35% wobec 40% w grudniu. Lutowy wynik był najniższy od sierpnia 2009 r.
Jednocześnie w 70% placówek oczekuje się wzrostu kredytów hipotecznych, a jedynie w 3% regresu w tym względzie. W efekcie saldo sięgnęło 67%. W grudniu kształtowało się na poziomie o 20 pkt proc. niższym. Tak duże dysproporcje pomiędzy ocenami bieżącej i przyszłej sytuacji nie miały miejsca od bardzo długiego czasu.
Stajemy więc przed sytuacją w której albo jesteśmy w przededniu pewnego rodzaju boomu na kredyty hipoteczne (jeśli przewidywania bankowców są prawidłowe) albo u szczytu zainteresowania nimi (jeśli to bieżące oceny oddają jednak lepiej sytuację w zakresie tych kredytów).
Zobacz też serwis: Nieruchomości
REKLAMA
REKLAMA