Wszyscy wiedzą, że w greckiej sprawie trzeba coś zrobić, tyle, że każdy woli, aby zrobił to ktoś za niego. W efekcie w politycznym żargonie sprowadza się to do tego, iż większość krajów przypomina Grekom, iż są sami odpowiedzialni za swoje problemy i powinni wziąć na siebie ciężar ich udźwignięcia. Trudno się z tym nie zgodzić.
Piątkowy ranek przynosi nieznaczne umocnienie naszej waluty – o godz. 9:30 euro tanieje do niecałych 3,89 zł, a dolar schodzi poniżej 2,84 zł. Z kolei powyżej poziomu 1,3700 rośnie kurs EUR/USD, chociaż na razie nie udaje się naruszyć oporu na 1,3730.
Wtorek przynosi nieznaczne osłabienie naszej waluty. O godz. 10:00 notowania euro zbliżają się w okolice 3,88 zł, a dolar znalazł się powyżej 2,85. Do 2,65 zł wzrósł szwajcarski frank. Słabość złotego nie wynika bezpośrednio z czynników fundamentalnych – nie pojawiły się żadne negatywne informacje, a raczej jest zwykłym odreagowaniem po okresie dość wyraźnego umocnienia w ubiegłym tygodniu.
W czwartek na giełdach można było obserwować jedynie niewielkie wahania w oczekiwaniu na piątkowe dane z amerykańskiego rynku pracy. Przekonanie, że będą one miały decydujący wpływ na losy rynków w najbliższym czasie jest tak powszechne, że trudno sobie wyobrazić, co się stanie, gdy okaże się, że ich wymowa nie będzie wcale „rozstrzygająca”. Wszystko wskazuje na to, że niewielką przewagę mają byki. Jednak siła niedźwiedzi i ich zamiary są sporą niewiadomą.
Jeśli ktoś mówi o pozytywnej energii wyobrażamy sobie przeważnie: feng shui, dobrą aurę, harmonię, pozytywny wpływ, energię nieuchwytną i niemierzalną. Czy zatem ma sens z ekonomicznego punktu widzenia stwierdzenie, że pozytywna energia sprawi, że będziemy płacić mniejsze rachunki?