Jeżeli spojrzeć na to nieco z boku, to przebieg wczorajszych notowań może być tematem na dłuższe rozważania. Istotnie decyzja Banku Japonii, aby obniżyć stopy z 0,1 proc. do symbolicznego przedziału 0,0-0,1 proc., a także przeznaczenie dodatkowych 5 bln JPY na wykup papierów wartościowych, mogła być „zaskakująca”, ale nie przesadzajmy. To raczej świadczy o dramatyzmie sytuacji w tamtejszej gospodarce i nie może być powodem do nadmiernego optymizmu.
Dla EUR/USD potrzeba było pretekstów i takie zaczęły się pojawiać – dzisiaj rano agencja Moody’s obniżyła rating dla Hiszpanii do „Aa1” z perspektywą stabilną. Z kolei bank centralny Irlandii podał, iż w najczarniejszej wersji, wartość pomocy dla banku AIB wyniesie nawet 34 mld EUR (dobrze, że to mniej, niż 35 mld EUR, które pojawiały się w innych, niezależnych szacunkach).
Wtorkowy wieczór ponownie pokazał, jak duży wpływ na zachowanie się EUR/USD mają czynniki giełdowe. Wystarczyło, że silna wyprzedaż na Wall Street po dość słabych danych o sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA (spadek w lipcu aż o 27,2 proc. m/m) została na chwilę powstrzymana, kurs EUR/USD dość szybko odbił się w górę z okolic 1,2588, czyli bliskich wskazywanemu kilka dni temu celowi na 1,26.
Piątkowy handel rozpoczął się w ciut lepszych nastrojach. W nocy inwestorzy otrzymali paczkę danych makroekonomicznych z Chin, które pokazały, że gospodarka Państwa Środka wciąż notuje „ponad-normatywne” tempo wzrostu, chociaż jeżeli przyjrzeć się dokładnie, to nieznaczny niepokój może wzbudzać ciut mniejszy od prognozowanego wzrost sprzedaży detalicznej w listopadzie („tylko” 15,8 proc. r/r).