Książęca w sierocińcu z emerging markets
REKLAMA
REKLAMA
Słabość warszawskiego parkietu jest dość widoczna na tle bardzo dobrze prosperujących ostatnio rynków rozwiniętych. Na tle rynków wschodzących wyglądamy już nie najgorzej. Na tę słabość należy więc patrzeć w odpowiednim kontekście. Najwyraźniej jest ona względna. I niezawiniona. Jesteśmy wciąż traktowani przez globalny kapitał jako przedstawiciel emerging markets. A tego typu rynki nie są obecnie w modzie i nic na to nie poradzimy. O tym, że zostaliśmy osieroceni przez zagranicę, świadczy obserwacja obrotów. Ich wolumen zmniejszał się już w listopadzie, zaś od grudnia jest bardzo niski. I od tego czasu datuje się uporczywy ruch w bok, szczególnie widoczny w przypadku indeksu naszych blue chipów. Rynki wschodzące miały swoje dziesięć minut, teraz swoje pięć mają rozwinięte. I nie warto narzekać. Co prawda WIG20 rekordów nie bije, ale brakuje mu do nich zaledwie 100 punktów, czyli 3,6 proc.
REKLAMA
Przeczytaj również: Jakie nastroje panowały na rynku europejskiego długu?
Rekordy padły za to w poniedziałek w Paryżu, Frankfurcie i Londynie, choć tamtejsze giełdy nie zdołały utrzymać ich do końca dnia. Udało się to na Wall Street, ale tylko częściowo, bo Dow Jones symbolicznie zniżkował. S&P500 odważniej szedł w górę i zyskał 0,24 proc., choć też nie bez kłopotów, bo w pierwszych minutach sesji przewaga byków stała pod sporym znakiem zapytania. Patrząc z nieco dłuższej perspektywy, nie ma zbyt wielu znaków zapytania. Właściwie tylko dwa. Ile jeszcze może potrwać ten marsz w górę i co mogłoby spowodować jego definitywne zatrzymanie lub odwrócenie. Zamiast szukać odpowiedzi, lepiej patrzeć na rynek. Jak sytuacja zacznie się zmieniać, będzie wiedzieli, co robić.
Polecamy serwis: Lokaty
W Chinach wszystko jest dynamiczne. Także inflacja, która wyniosła 4,9 proc. Obawiano się że sięgnie 5,3-5,4 proc. Ceny producentów poszły w górę o 6,6 proc. Dane te są umiarkowanie korzystne dla rynków, gdyż zmniejszają presję na zacieśnianie polityki pieniężnej, toteż na parkietach zapanowała umiarkowana radość. Shanghai B-Share spadł o 0,2 proc., a Shanghai Composite wzrósł o 0,02 proc. Nikkei zyskał zaledwie 0,2 proc. po publikacji lepszych niż się spodziewano danych o produkcji przemysłowej w grudniu. Była ona wyższa o 3,3 proc. niż w listopadzie i o 4,9 proc. w porównaniu do grudnia ubiegłego roku. Niewielka to pociecha po poniedziałkowej informacji o spadku PKB w czwartym kwartale. Dane z Azji to jedynie przygrywka do całej serii informacji, jakie napłyną dzisiaj. Poznamy dynamikę gospodarki strefy euro, indeks nastroju inwestorów ZEW oraz wysokość inflacji w Wielkiej Brytanii i treść listu szefa tamtejszego banku centralnego do Kanclerza Skarbu w tej kwestii. Może być ciekawy. Później dowiemy się, ile wyniosły dynamika sprzedaży detalicznej za oceanem, wskaźnik stanu gospodarki w okolicach Nowego Jorku, indeks cen nieruchomości oraz zapasy niesprzedanych towarów. Ta dawka wiadomości wydaje się zbyt duża, aby bardziej zdecydowanie ruszyć rynkiem.
Roman Przasnyski, Open Finance
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.