Jakie nastroje panowały na rynku europejskiego długu?
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Temat kryzysu finansowego w Unii Europejskiej nie schodzi z głównych stron gazet i nieustannie porusza się go w mediach od przeszło 3 lat, bo właśnie tyle minęło od jego początku. Od tego czasu do sektora finansowego UE zostały wpompowane niebotyczne środki, które de facto nie uchroniły kilku państw strefy euro, Grecji i Irlandii, przed poważnymi problemami gospodarczymi. W wielu krajach przerodziły się one w kryzys fiskalny, który zachwiał ich finansami publicznymi i spowodował wzrost realnego ryzyka bankructwa tych państw. Z tego względu kraje te dostały wsparte, głównie w postaci pożyczek od MFW i UE. Grecja w maju 2010 roku otrzymała pierwszą transzę pożyczki w wysokości 30 mld euro w ramach pakietu pomocowego o wartości 110 mld euro. Irlandia jeszcze w grudniu tegoż samego roku została wsparta kwotą 22,5 mld euro, która stanowiła część pakietu o wartości 85 mld euro.
REKLAMA
Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że takiego rodzaju wsparcie powinno rozwiązać problemy tych krajów. Jednak rzeczywistość okazała się inna. W Irlandii i Grecji sytuacja nadal jest daleka od „normalności” i nic nie wskazuje na to, żeby szybko miała ulec zmianie. Świetnie obrazują to chociażby wyniki ostatniej ankiety, przeprowadzonej przez agencję Bloomberg. Wśród tysiąca ekspertów rynków finansowych z całego świata 59% z nich przewiduje, że w przeciągu najbliższych 5 lat Grecja i Irlandia ogłoszą niewypłacalność, a co najmniej jeden kraj wystąpi ze strefy euro. Grecy borykają się z nadmiernym deficytem, który na koniec 2009 roku wyniósł 15,4%, długiem publicznym, stanowiącym pod koniec 2009 roku 126,8% PKB oraz problemami z konkurencyjnością swojej gospodarki. Irlandia cierpi na kryzys w sektorze bankowym, który spowodowany został nadmierną akcją kredytową w okresie boomu na rynku nieruchomości i późniejszym, silnym spadkiem ich cen. Na dodatek irlandzkie banki poniosły ogromną stratę na „toksycznych papierach” zza oceanu, co w konsekwencji gwałtownie skurczyło ich kapitały własne i wymusiło dokapitalizowanie. Tak jak Grecja zmagają się z wysokim deficytem budżetowym, który pod koniec 2009 roku przekroczył 14%.
W ostatnich dwóch tygodniach rynek europejskiego długu przyniósł wytchnienie zarówno tzw. krajom peryferyjnym, jak i czołowym europejskim instytucjom, czuwającym nad bezpieczeństwem i stabilnością rynków finansowych w Eurolandzie. W tym czasie spadały rentowności obligacji oraz notowania CDS. Również niektórym krajom, m.in. Portugalii, udało się wyemitować obligacje po niższym koszcie, w porównaniu z poprzednim przetargiem. Jednak zdaniem ekspertów nie oznacza to trwałej poprawy na rynku długu, lecz prawdopodobnie jest tylko przejawem krótkookresowej korekty.
Dowiedz się także: Jakie były wyniki funduszy akcji i obligacji w styczniu 2011?
Kilka tygodni wcześniej sytuacja nie wyglądała tak dobrze. Pomimo zatwierdzenia pomocy finansowej dla Irlandii, rentowności obligacji oraz kwotowania CDS „krajów zagrożonych” nie spadły, lecz wzrastały dalej. Tylko w ciągu pierwszych 7 dni od przyznania Irlandii wsparcia notowania CDS -ów Grecji, Hiszpanii, Irlandii i Portugalii zwiększyły się średnio o 7%. Świadczyło to o tym, że rynki bardzo nerwowo zareagowały na tą informację. Dla porównania w tym samym czasie rentowności 5-letnich skarbowych obligacji Irlandii, Grecji, Hiszpanii i Portugalii wzrosły średnio o 3,8%, z czego najbardziej w Irlandii, bo aż o 10,8%, zwiększając się z 7,319 do 8,106%.
REKLAMA
Rosnące rentowności są zjawiskiem niekorzystnym, ponieważ utrzymywanie się takiej tendencji w przyszłości będzie skutkowało wzrostem kosztu obsługi zaciągniętego długu, ponoszonego przez zagrożone kraje, a więc szansa na szybkie zażegnanie kryzysu w tych państwach, jak i całym regionie, będzie malała.
Z pewnością do poprawy sytuacji nie przyczyniło się obniżenie ratingów kredytowych Grecji i Irlandii przez czołowe agencje ratingowe świata. 17 stycznia Agencja Fitch obniżyła rating Grecji do BB+, co oznacza, że dług tego kraju stracił status inwestycyjny i otrzymał status „śmieciowy”. Wcześniej uczynił to również Moody’s. Ta sama agencja niespełna miesiąc temu obniżyła drastycznie rating Irlandii aż o 5 poziomów, z AA2 do BAA1. Dodatkowo rynki „podgrzała” adnotacja, dotycząca negatywnej perspektywy, która wskazywała na możliwość pogorszenia się sytuacji kredytowej w okresie najbliższych 12 miesięcy. Jedynym racjonalnym powodem „odwilży” na rynku może być deklaracja przyłączenia się przez Japonię i Chiny do udzielania pomocy Europie. Środkiem do osiągnięcia tego celu jest nabycie obligacji emitowanych przez zadłużone kraje lub bezpośrednio przez Europejski Mechanizm Stabilności Finansowej.
Dużą niewiadomą pozostają nadal ratingi Portugalii i Hiszpanii, które obecnie znajdują się „pod lupą” agencji ratingowych. Moody’s przystąpił do weryfikacji tych krajów w grudniu 2010, a planowana aktualizacja ratingu powinna nastąpić w terminie 3 miesięcy od daty jej rozpoczęcia. Gdyby ratingi uległy znacznej zmianie, w najbliższych miesiącach moglibyśmy ponownie mieć do czynienia z dużymi wahaniami na rynku.
W trudnej sytuacji znajdują się również banki. Poziomy rentowności, na jakich obecnie znajdują się dłużne papiery wartościowe, emitowane przez te instytucje, są stanowczo za wysokie w porównaniu z obligacjami korporacyjnymi. Wynika to stąd, że zostały one obecnie uznane przez inwestorów za bardziej ryzykowne od obligacji korporacyjnych, a co ciekawe, często również od „śmieciowych”. To powoduje, że wiele papierów dłużnych, emitowanych przez banki, odznacza się wyższą rentownością. Zjawisko to występuje dość powszechne, szczególnie na tzw. krótkim końcu krzywej rentowności. Jest to pewnego rodzaju anomalia, gdyż obligacje emitowane przez banki są powszechnie uznawane za bezpieczniejsze (rating A2 nadany przez Moody’s) w porównaniu do obligacji śmieciowych (rating B1), co zgodnie z teorią rynków finansowych powinno skutkować niższą rentownością.
Polecamy serwis: Kursy walut
UE obserwuje sytuację na rynku i planuje zwiększyć środki funduszu pomocowego, który obecnie wynosi 750 mld euro. W ubiegłym tygodniu ministrowie finansów Niemiec, Francji oraz czterech innych krajów z najwyższym ratingiem kredytowym (AAA), zebrali się w celu rozważenia sposobu złagodzenia sytuacji. W grę wchodzi wspólna emisji obligacji, aczkolwiek rodzi to obawy o pogorszenie warunków kredytowych samych pożyczkodawców. Minister Francji przestrzegał przed „wąskim patrzeniem” wyłącznie poprzez pryzmat samej wysokości środków pomocowych. Jego zdaniem kluczem jest dostarczenie kompleksowego pakietu rozwiązań zagrożonym krajom.
Nie ulega wątpliwości, że Europa nieustannie poszukuje antidotum na swoje problemy oraz pracuje nad stworzeniem lepszych mechanizmów, zapobiegających pojawianiu się kryzysów w przyszłości, jak również tych przeznaczonych do walki z nimi. Dobry przykład stanowi chociażby świeżo utworzona Europejska Rada Systemowego Ryzyka, składająca się z kilkudziesięciu bankowców i ekonomistów, której zadaniem jest szybkie wykrywanie zagrożeń i dostarczenie wskazówek, w jaki sposób można je zwalczyć. Mimo licznych słów krytyki pod jej adresem, z pewnością to krok w dobrą stronę. Działalność Europejskiej Rady Systemowego Ryzyka przybliża nas do stworzenia optymalnych struktur i mechanizmów, które pozwolą zażegnać obecny kryzys i zapobiec jego nawrotom w przyszłości. Ponadto obecny Europejski Fundusz Stabilności Finansowej, który póki co jest tworem tymczasowym, ma zostać przekształcony w 2013 roku w stały mechanizm rozwiązywania kryzysów, Europejski Mechanizm Stabilności, który prawdopodobnie będzie dysponował jeszcze większymi środkami oraz szerszymi uprawnieniami niż obecny.
Nadal kluczową sprawą pozostają reformy strukturalne, zmierzające do poprawy konkurencyjności europejskich gospodarek oraz uzdrowienia ich finansów. Bez nich nawet perfekcyjny mechanizm okaże się bezsilny.
Tomasz Gołyś
Analityk Expandera
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.