Czy przyszłość strefy euro leży w rękach Niemiec?
REKLAMA
REKLAMA
Tekst jest fragmentem tygodniowego raportu DM BOŚ z rynków zagranicznych.
REKLAMA
REKLAMA
Mimo coraz bardziej napiętej sytuacji na europejskim rynku długu, Niemcy niezmiennie powtarzają swoje „nein” dla koncepcji, w której Europejski Bank Centralny przejmuje rolę pożyczkodawcy ostatniej instancji i tym samym zaczyna masowo skupować dług zagrożonych krajów za dodrukowywane euro – innymi słowy „quantitative easing” na całego. Niemiecka kanclerz ostatnio otwarcie przyznała, że politycy „wmawiają sobie coś, co się nie uda” i ma tutaj rację, – ale tylko częściowo.
Angela Merkel dobrze wie, że koncepcja szybkiego zlewarowania Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej (EFSF) staje pod znakiem zapytania. Sama przecież stwierdziła po ostatnim spotkaniu państw grupy G-20, że zainteresowanie krajów spoza UE udziałem w EFSF jest znikome. Jednocześnie rosnąca presja na rating Francji sprawia, że w obecnej chwili nie ma pewności, czy za kilka miesięcy EFSF nadal będzie w stanie utrzymywać prestiżowy rating AAA, a jego finansowa moc spadnie względem rynkowych oczekiwań.
Tymczasem najbardziej palącym obecnie tematem jest obniżenie w ciągu kolejnych tygodni zbyt wysokich rentowności włoskich i hiszpańskich papierów. Fakt powołania nowych rządów – Mario Montiego we Włoszech i najprawdopodobniej Mariano Rajoy’a w Hiszpanii oraz ich obietnice w kwestii przyspieszenia programu reform nie wystarczą. Rynki finansowe dobrze wiedzą, że zarówno Włosi, jak i Hiszpanie borykają się ze strukturalnymi problemami, a politycy już wkrótce natrafią na coraz większy opór społeczeństwa.
Dowiedz się także: Rynek finansowy a problemy Włoch
REKLAMA
Jeżeli w ciągu 2-3 miesięcy rynek włoskiego i hiszpańskiego długu nie ustabilizuje się, to kraje te wpadną w „śmiertelną pętlę” zadłużenia – to, co zaoszczędzą na cięciach wydatków, będą musiały przeznaczać na spłatę coraz wyższych odsetek. Z kolei katastrofalna sytuacja na europejskim rynku długu niechybnie pogrąży finansowo sektor bankowy, czyli kryzys z niesamowitą siłą zaatakuje realną gospodarkę…
Co, zatem kryje się za niemieckim uporem? To gra o konieczne reformy, nie tylko fiskalne, ale także nakreślenie nowego schematu dla Europy – unii gospodarczej, a docelowo także i politycznej. Taka będzie cena za utrzymanie euro, jednocześnie to walka o zwiększenie i tak już ogromnej pozycji politycznej Berlina.
Polecamy serwis: Karty kredytowe
Dlatego w ostatnich dniach na rynkach pojawiły się spekulacje, jakoby ECB mógł finansowo wspierać Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który jest znany z dość restrykcyjnej polityki udzielania pożyczek zagrożonym krajom. Wracają też spekulacje nt. emisji euro obligacji, choć w zmienionej formie i za cenę zobowiązań do kolejnych reform.
Angela Merkel wie, że upadek strefy euro byłby zakończeniem okresu niemieckiego dobrobytu, więc do tego nie dopuści, ale zdaje sobie również sprawę z tego, iż europejscy politycy tylko pod presją strachu zgodzą się na bardzo radykalne, ale konieczne działania.
W końcowym rozrachunku ECB i tak najpewniej będzie drukował euro i interweniował na rynku długu. Tyle, że wcześniej cele Niemiec, związane ze strefą euro, zostaną osiągnięte.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.