Co europejscy politycy ustalili podczas szczytu państw strefy euro?
REKLAMA
REKLAMA
Tekst jest fragmentem tygodniowego raportu DM BOŚ z rynków zagranicznych z dn. 29.10.2011 r.
REKLAMA
Patrząc na reakcję rynków po publikacji wyników euro-szczytu, który zakończył się pod koniec października, w nocy ze środy na czwartek, można było odnieść wrażenie, że politycy rzeczywiście opracowali kompleksowy plan, który pomoże przełamać kryzys w Eurolandzie. Zwiększenie drugiego planu pomocowego dla Grecji do 130 mld EUR i zgoda na odpisanie blisko 100 mld EUR greckiego długu przez prywatny kapitał, to niewątpliwie sygnały, że Europa nie pozwoli na bankructwo Aten w najbliższych miesiącach.
REKLAMA
Tyle, że te działania nie dają żadnych gwarancji realnego uzdrowienia Hellady w najbliższych latach – do Greków najpewniej nadal trzeba będzie dokładać, co im dłużej potrwa, tym będzie trudniejsze do wytłumaczenia przez polityków. Zwłaszcza, że umorzenie greckiego długu może okazać się konieczne…
Warto też poruszyć kwestię zlewarowania Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej do około 1,0-1,1 bln EUR, ale to realnie oznacza więcej, biorąc pod uwagę fakt, iż politycy mówili o cztero, pięciokrotnym zwiększeniu finansowej mocy Funduszu. Wygląda to dość dobrze, ale może takim pozostać tylko na papierze. Wprawdzie szczegóły tej operacji mamy poznać do końca listopada, to już teraz widać wiele zagrożeń.
Przeczytaj również: Kurs sprzedaży franka w kantorach internetowych
REKLAMA
Pomysł gwarantowania części strat nabywcom nowych obligacji państw strefy euro może generować patologiczne sytuacje na rynku (bo co z posiadaczami „starych” papierów) i być niewykluczone, że okaże się niezgodny z unijnym prawem (o tym już pisała prasa). Dlaczego, zatem po euro-szczycie politycy dają do zrozumienia, iż możliwe byłoby połączenie wspomnianej opcji „ubezpieczania” z wariantem skupowania „starych” obligacji przez EFSF (na rynku wtórnym), ale w oparciu o dodatkowe fundusze ze strony zewnętrznych inwestorów? Nie tylko w celu wyeliminowania wymienianych wcześniej patologii, ale głównie w obawie o to, że świat z rezerwą podejdzie do ratowania Europy.
Kwota 1,0-1,1 bln EUR nie jest potwierdzona przez wyliczenia, czy też deklaracje ze strony potencjalnych „donatorów”. Tymczasem ostrzeżenia tych, którzy twierdzą, iż EFSF stanie się największym na świecie „trefnym” funduszem, mogą nie być pozbawione obaw – wszystko zostało oparte na ryzykownym założeniu, że strefa euro nie wejdzie w najbliższych kilkunastu miesiącach w recesję, a rządy poszczególnych krajów będą sukcesywnie odbudowywać zaufanie inwestorów przez podejmowane działania, reformujące gospodarki.
Polecamy serwis: Inwestycje
To jednocześnie oznacza, że ECB ma świadomość konieczności podtrzymywania wzrostu PKB, mimo braku takiego mandatu. Uwzględniając silny opór Niemiec, co do niestandardowych działań, może to zrobić przez cięcie stóp procentowych – dlatego tak ważny okaże się czwartkowy komunikat ECB (zwłaszcza, że Mario Draghi powinien okazać się większym pragmatykiem od J.C.Tricheta).
Kolejna sprawa to proces reform we Francji – jeżeli agencje ratingowe stwierdzą, że to, co robi ekipa Sarkozego, to za mało i kraj ten straci obecny rating w ciągu kilkunastu miesięcy, obecne, bardzo dobre noty dla EFSF (potrójne A od agencji S&P) staną pod znakiem zapytania. Równie istotna będzie w najbliższych miesiącach sytuacja we Włoszech (Berlusconi nie jest pewnikiem w kwestii realizacji zapowiadanych refom), a także w Hiszpanii (niewyjaśniona jest sprawa rzeczywistej kondycji finansowej tamtejszych samorządów).
Im szybciej wypłyną problemy Hiszpanii i Włoch, tym prędzej przekonamy się, czy ostatnie ustalenia europejskich polityków są coś warte.
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA