REKLAMA

REKLAMA

Kategorie
Zaloguj się

Zarejestruj się

Proszę podać poprawny adres e-mail Hasło musi zawierać min. 3 znaki i max. 12 znaków
* - pole obowiązkowe
Przypomnij hasło
Witaj
Usuń konto
Aktualizacja danych
  Informacja
Twoje dane będą wykorzystywane do certyfikatów.
Porada Infor.pl

Jak poradzić sobie ze światowym kryzysem?

Subskrybuj nas na Youtube
inforCMS

REKLAMA

REKLAMA

Robert Zoellick, prezes Banku Światowego, rozważa powrót do złotego kruszcu. Miałby on pomóc w odzyskaniu światowego ładu gospodarczego. Wzorem naszych dziadków uczynilibyśmy ze złota swój punkt odniesienia.

Ostatnio gorącym tematem jest wojna waluta. Coraz więcej ekonomistów zdaje sobie sprawę z konieczności zastanowienia się nad ustaleniem nowego porządku finansowego świata, który już jakiś czas temu zupełnie oderwał się od gospodarczej rzeczywistości. Zjawisko, które określamy mianem wojny walutowej, świadczy o wkraczaniu globalnego kryzysu finansowego w kolejną fazę. Być może najbardziej niebezpieczną, o największym zasięgu i najpoważniejszych skutkach. W fazę, w której napięcia przenoszą się na najwyższy, międzynarodowy, w pełni globalny poziom. Poziom najwyższy. I pewnie najwyższy już czas, by po trzech latach od jego „narodzin” poważnie porozmawiać na temat wprowadzenia mechanizmów, które spowodują, że finansowy świat będzie kręcił się jak należy, a nie wirował bez opamiętania we własnym rytmie.

REKLAMA

REKLAMA

Pięć faz kryzysu

By dostrzec naturę, specyfikę oraz skalę kryzysu, z którym mamy obecnie do czynienia, nie ma potrzeby sięgania ani do historycznych analogii, ani akademickich rozważań. Wystarczy obserwować, jak kryzys uwidocznia się i rozwija. On sam zdaje się mówić nam o sobie bardzo wiele.

Zaczęło się dość niewinnie i raczej lokalnie. Spadek cen nieruchomości w Stanach Zjednoczonych i narastające kłopoty ze spłatą kredytów przez tych, którzy nigdy nie powinni ich dostać, uruchomiły lawinę. Uświadamiamy sobie, jak kruche podstawy miał trwający ładnych kilka lat boom na nieruchomości.

REKLAMA

Faza pierwsza to właśnie amerykański rynek nieruchomości. To, co się na nim stało, było możliwe dzięki agresywnej polityce kredytowej banków. I one, jako drugie w kolejności, doświadczyły działania stworzonego przez siebie mechanizmu. Tą drugą fazę kryzysu mieliśmy okazję obserwować w najbardziej spektakularny sposób, pojmując coraz bardziej, jak działał świat instytucji finansowych i jak mocno ten świat jest zglobalizowany.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Żadna inna epidemia nie rozprzestrzeniała się tak szybko i skutecznie, jak zaraza niczym niepohamowanego ryzyka i osiągania zysku za wszelką cenę. W tej fazie wydawało się, że kryzys nie wyjdzie poza sferę finansów i że da się go opanować, ratując banki poprzez uwalnianie od toksycznych aktywów bądź zasilanie pieniędzmi. Choć sięgnięto po broń zupełnie niekonwencjonalną. Ignorowano rynkową wycenę aktywów, znajdujących się w bilansach banków oraz wprowadzano państwową kontrolę nad prywatnymi bankami w kraju, który stanowił ikonę wolnej gospodarki i prywatnej własności. Ostatecznie niezbędna okazała się dostawa potężnych ilości pieniędzy.

To pomogło większości banków przetrwać, ale nie ożywiło sparaliżowanego rynku kredytowego. Firmy, pozbawione niemal zupełnie możliwości finansowania zewnętrznego, zaczęły błyskawicznie popadać w kłopoty. Załamał się także popyt konsumpcyjny. W trzeciej fazie kryzys finansowy uderzył więc w całkiem realną gospodarkę na szczeblu mikro.

Dowiedz się także: Dlaczego obligacje i lokaty są bardziej opłacalne niż zakup mieszkania na wynajem?

Nie trzeba było zbyt długo czekać, aby zobaczyć, jak kryzys w czwartej odsłonie ujawnia się na poziomie całych gospodarek poszczególnych państw. Na pierwszy ogień poszły te najsłabsze i najbardziej niezdyscyplinowane finansowo. Te największe cierpią podobnie, jednak są zbyt duże, by upaść i pożyczono im zbyt dużo pieniędzy, by dopuścić do ich bankructwa.

To, co obserwujemy obecnie, czyli wojna walutowa i zaczątki wojen handlowych, wskazuje najwyraźniej, że kryzys wchodzi w fazę piątą, w której o przetrwanie będą walczyć ze sobą gospodarki poszczególnych państw. I choć już wcześniej zdawano sobie sprawę z tego, że podstawową przyczyną i źródłem kryzysu nie jest bezmyślność i pazerność banków komercyjnych, lecz polityka banków centralnych, z amerykańskim na czele, to teraz jest to jeszcze bardziej widoczne.

Oszczędności – ostatnie koło ratunkowe

Świat finansów oderwał się od realnej gospodarki tak dalece, że tradycyjne metody jego regulowania okazują się zupełnie nieskuteczne. Zaledwie kilka procent obrotów na rynkach walutowych ma związek z rzeczywistymi, związanymi z wymianą handlową transakcjami. Obroty na rynkach instrumentów pochodnych kilkuset krotnie przewyższają wielkość handlu aktywami, na które opiewają. Ilościowe luzowanie lub zaciskanie polityki pieniężnej, oddziałuje całkiem wyraźnie na rynek finansowy, ale na gospodarkę przekłada się w stopniu minimalnym i z dużym opóźnieniem. Efektywność tego typu stymulacji jest znikoma. Gdyby porównać ją do efektywności sieci ciepłowniczych, można by śmiało powiedzieć, że zdecydowana większość pary, czyli pieniędzy, idzie w „powietrze”, czyli na rynek finansowy. Tylko niewielka część trafia poprzez bankowy kredyt, do firm i konsumentów.

Finansowy świat oderwał się od rzeczywistości, a w ślad za nim poszły regulacje, mające go okiełznać. Coraz bardziej wyraźna staje się konieczność szukania bardziej radykalnych, choć nie całkiem nowatorskich rozwiązań. I właśnie takie cechy zdaje się mieć propozycja Roberta Zoellicka, nawołującego do zastanowienia się nad powrotem do złotego standardu.

Analogia do internetowego szaleństwa, skutkującego powstaniem nowej ekonomii i późniejszy bolesny powrót do klasyki, stają się aż nadto widoczna. Problem w tym, by wykonać teraz robotę solidnie i do końca. Trzeciej fazy luzowania polityki pieniężnej świat może już nie wytrzymać. Nie mówiąc nawet o narastającym w zawrotnym tempie zadłużeniu, nadmiar pieniądza coraz bardziej zatruwa system globalnej gospodarki, zamiast usprawniać jego działanie. Jeśli ten mechanizm nie ulegnie zmianie, wkrótce jedyną terapią może okazać się upuszczanie krwi, czyli drastyczne oszczędności, administracyjne ograniczenia oraz sterylizacja zbędnego i mało użytecznego pieniądza.

Złoto zamiast dolara

Gigantyczny, trwający od dziesięciu lat wzrost cen złota jest ewidentnym dowodem na to, że w finansowym świecie coś dzieje się nie tak. To nie przypadek, że złota hossa rozpoczęła się niemal dokładnie w tym samym momencie, w którym Fed radykalnie zwiększył agresywność swojej polityki pieniężnej. Zalewanie Ameryki i świata ogromną ilością taniego pieniądza osiąga właśnie swoje apogeum. Klasyczny instrument polityki pieniężnej, czyli stopy procentowe, są w największych gospodarkach świata, takich jak Stany Zjednoczone czy Japonia, zerowe, a w wielu innych bliskie zera i to już na poziomie nominalnym, a nie realnym.

Trzeba było sięgnąć po dawno już zapomniany mechanizm dodruku pieniądza, obecnie elegancko zwany ilościowym luzowaniem. To jednak wciąż sięganie po to samo lekarstwo, które było źródłem wszelkich kłopotów i przyczyną większości kryzysów oraz jednym z głównych powodów obecnego braku równowagi w światowej gospodarce. Z jednej strony powodem zaostrzenia się wojny walutowej i zagrożenia wojnami handlowymi jest to, że część państw, przede wszystkim europejskich, zdała sobie sprawę z tego, że drukowanie pieniędzy i zwiększanie zadłużenia jest drogą do nikąd. Z drugiej strony zwiększa się brak równowagi między oszczędzającą Azją, a rozrzutną i żyjącą na kredyt Ameryką. Istnienie tych frontów grozi długotrwałą i wyniszczającą wojną pozycyjną. Nie zanosi się na to, żeby Europa poszła śladem Stanów Zjednoczonych, z wyjątkiem Wielkiej Brytanii, zaś Chiny uwolniły juana, przejadły nadwyżkę handlową i przepiły gigantyczne rezerwy walutowe, a następnie rzuciły się do kupowania amerykańskich i japońskich aut w tempie znacznie większym, niż czynią to do tej pory.

Polecamy serwis: Inwestycje

Wszelkie próby przywracania światu równowagi metodami administracyjnymi wydają się być skazane na niepowodzenie. Po pierwsze, z powodów merytorycznych, czyli braku możliwości pogodzenia zróżnicowanych interesów i polityk różnych krajów, czy nawet regionów świata, po drugie ze względów technicznych. Wystarczy przywołać ciągnące się od prawie dziesięciu lat negocjacje handlowe, prowadzone w ramach Światowej Organizacji Handlu, znane jako runda z Doha. (Poprzednia runda rozmów, zwana urugwajską, trwała równie długo.) Nawet, gdyby doszło do jakiegoś kompromisu, niezwykle trudne byłoby wprowadzić go w praktyce i utrzymać administracyjne metody sterowania równowagą. Przykładów takich, jak choćby kryteria z Maastricht, nie brakuje. Niełatwo było utrzymać założenia układu nawet w czasach sprzed kryzysu.

Coraz bardziej prawdopodobne wydaje się zastosowanie rozwiązań administracyjno-rynkowych i to takich, które uważano za bardzo mało prawdopodobne. Jednym z nich jest utworzenie nowej, ogólnoświatowej waluty, drugim zaś przywrócenie roli złota jako miernika wartości i regulatora ekspansji pieniężnej państw. W praktyce dość prawdopodobny wydaje się wariant mieszany, w którym do celów rozliczeń międzynarodowych służyłby „sztuczny pieniądz”, powiązany ze złotem. Z istnieniem tego typu rozliczeniowego pieniądza są już spore doświadczenia, poczynając od ECU, poprzednika euro, po działające jeszcze dziś w ograniczonej formie SDR-y (specjalne prawa ciągnienia), emitowane przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

Gdyby zostało przyjęte takie rozwiązanie, można by, wzorem popularnego już powiedzenia, że „miedź ma doktorat z ekonomii”, ukuć nowe, mówiące, że złoto jest profesorem finansów.

Źródło:
Roman Przasnyski
Open Finance

Zapisz się na newsletter
Zakładasz firmę? A może ją rozwijasz? Chcesz jak najbardziej efektywnie prowadzić swój biznes? Z naszym newsletterem będziesz zawsze na bieżąco.
Zaznacz wymagane zgody
loading
Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na otrzymywanie treści reklam również podmiotów trzecich
Administratorem danych osobowych jest INFOR PL S.A. Dane są przetwarzane w celu wysyłki newslettera. Po więcej informacji kliknij tutaj.
success

Potwierdź zapis

Sprawdź maila, żeby potwierdzić swój zapis na newsletter. Jeśli nie widzisz wiadomości, sprawdź folder SPAM w swojej skrzynce.

failure

Coś poszło nie tak

Źródło: INFOR

Oceń jakość naszego artykułu

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna

Powiedz nam, jak możemy poprawić artykuł.
Zaznacz określenie, które dotyczy przeczytanej treści:
Autopromocja

REKLAMA

QR Code

© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.

REKLAMA

Moja firma
Zapisz się na newsletter
Zobacz przykładowy newsletter
Zapisz się
Wpisz poprawny e-mail
Bezpłatny ebook: Wydanie specjalne personel & zarządzanie - kiedy życie boli...

10 października obchodzimy Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego – to dobry moment, by przypomnieć, że dobrostan psychiczny pracowników nie jest już tematem pobocznym, lecz jednym z kluczowych filarów strategii odpowiedzialnego przywództwa i zrównoważonego rozwoju organizacji.

ESG w MŚP. Czy wyzwania przewyższają korzyści?

Około 60% przedsiębiorców z sektora MŚP zna pojęcie ESG, wynika z badania Instytutu Keralla Research dla VanityStyle. Jednak 90% z nich dostrzega poważne bariery we wdrażaniu zasad zrównoważonego rozwoju. Eksperci wskazują, że choć korzyści ESG są postrzegane jako atrakcyjne, są na razie zbyt niewyraźne, by zachęcić większą liczbę firm do działania.

Zarząd sukcesyjny: Klucz do przetrwania firm rodzinnych w Polsce

W Polsce funkcjonuje ponad 800 tysięcy firm rodzinnych, które stanowią kręgosłup krajowej gospodarki. Jednakże zaledwie 30% z nich przetrwa przejście do drugiego pokolenia, a tylko 12% dotrwa do trzeciego. Te alarmujące statystyki nie wynikają z braku rentowności czy problemów rynkowych – największym zagrożeniem dla ciągłości działania przedsiębiorstw rodzinnych jest brak odpowiedniego planowania sukcesji. Wprowadzony w 2018 roku instytut zarządu sukcesyjnego stanowi odpowiedź na te wyzwania, oferując prawne narzędzie umożliwiające sprawne przekazanie firmy następnemu pokoleniu.

Ukryte zasoby rynku pracy. Dlaczego warto korzystać z ich potencjału?

Chociaż dla rynku pracy pozostają niewidoczni, to tkwi w nich znaczny potencjał. Kto pozostaje w cieniu? Dlaczego firmy nie sięgają po tzw. niewidzialnych pracowników?

REKLAMA

Firmy będą zdecydowanie zwiększać zatrudnienie na koniec roku. Jest duża szansa na podniesienie obrotu

Dlaczego firmy planują zdecydowanie zwiększać zatrudnienie na koniec 2025 roku? Chodzi o gorący okres zakończenia roku - od Halloween, przez Black Friday i Mikołajki, aż po kulminację w postaci Świąt Bożego Narodzenia. Najwięcej pracowników będą zatrudniały firmy branży produkcyjnej. Ratunkiem dla nich są pracownicy tymczasowi. To duża szansa na zwiększenie obrotu.

Monitoring wizyjny w firmach w Polsce – prawo a praktyka

Monitoring wizyjny, zwany również CCTV (Closed-Circuit Television), to system kamer rejestrujących obraz w określonym miejscu. W Polsce jest powszechnie stosowany przez przedsiębiorców, instytucje publiczne oraz osoby prywatne w celu zwiększenia bezpieczeństwa i ochrony mienia. Na kanwie głośnych decyzji Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych przyjrzyjmy się przepisom prawa, które regulują przedmiotową materię.

Akcyzą w cydr. Polscy producenci rozczarowani

Jak wiadomo, Polska jabłkiem stoi. Ale zamiast wykorzystywać własny surowiec i budować rynek, oddajemy pole zagranicznym koncernom – z goryczą mówią polscy producenci cydru. Ku zaskoczeniu branży, te niskoalkoholowe napoje produkowane z polskich jabłek, trafiły na listę produktów objętych podwyżką akcyzy zapowiedzianą niedawno przez rząd. Dotychczasowa akcyzowa mapa drogowa została zatem nie tyle urealniona, jak określa to Ministerstwo Finansów, ale też rozszerzona, bo cydry i perry były z niej dotąd wyłączne. A to oznacza duże ryzyko zahamowania rozwoju tej i tak bardzo małej, bo traktowanej po macoszemu, kategorii.

Ustawa o kredycie konsumenckim z perspektywy banków – wybrane zagadnienia

Ustawa o kredycie konsumenckim wprowadza istotne wyzwania dla banków, które muszą dostosować procesy kredytowe, marketingowe i ubezpieczeniowe do nowych wymogów. Z jednej strony zmiany zwiększają ochronę konsumentów i przejrzystość rynku, z drugiej jednak skutkują większymi kosztami operacyjnymi, koniecznością zatrudnienia dodatkowego personelu, wydłużeniem procesów decyzyjnych oraz zwiększeniem ryzyka prawnego.

REKLAMA

Coraz więcej firm ma rezerwę finansową, choć zazwyczaj wystarczy ona na krótkotrwałe problemy

Więcej firm niż jeszcze dwa lata temu jest przygotowanych na wypadek nieprzewidzianych sytuacji, czyli ma tzw. poduszkę finansową. Jednak oszczędności nie starczy na długo. 1 na 3 firmy wskazuje, że dysponuje rezerwą na pół roku działalności, kolejne 29 proc. ma zabezpieczenie na 2–3 miesiące.

Na koniec roku małe i średnie firmy oceniają swoją sytuację najlepiej od czterech lat. Jednak niewiele jest skłonnych ryzykować z inwestycjami

Koniec roku przynosi poprawę nastrojów w małych i średnich firmach. Najlepiej swoją sytuację oceniają mikrofirmy - najlepiej od czterech lat. Jednak ten optymizm nie przekłada się na chęć ryzykowania z inwestycjami.

REKLAMA