Czy wilk będzie syty, a owca cała?
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Dalsza część sesji była już zdecydowanie mniej dynamiczna, zaś zmiany indeksu, zachodzące w trakcie notowań, należy uznać za czysto kosmetyczne. Równie niemrawo i monotonnie sytuacja przedstawiała się na pozostałych, europejskich rynkach, a ożywienie wprowadzili dopiero rozpoczynający handel Amerykanie.
REKLAMA
W ujęciu makroekonomicznym dzień był dość ubogi, choć pojawiła jedna niespodzianka. Dane z USA o dochodach i wydatkach Amerykanów okazały się umiarkowanie dobre. Dochody wzrosły minimalnie poniżej oczekiwań, bo o 0,3 proc., a wydatki zwiększyły się aż o 0,7 proc. Jeżeli spojrzeć na te odczyty z dłuższej perspektywy czasu, nie widać w nich nic dziwnego, skoro na koniec 2010 roku Obama przedłużył obowiązywanie ulg podatkowych z pakietu, wprowadzonego jeszcze w trakcie prezydentury Buscha. To dynamicznie pomnożyło dochody w pierwszych miesiącach 2011 roku, a teraz na tej podstawie konsumenci zwiększają swoje wydatki. Jednak zaskoczenie wywołało coś innego.
Dowiedz się także: Co wpływa na wzrost cen srebra i złota?
Za najważniejszy wskaźnik trzeba uznać ogłoszoną inflację w strefie euro, która wyniosła 2,4 proc. Jest to poziom absolutnie zbyt wysoki dla celu ECB, co znalazło dziś potwierdzenie w słowach Jean Claud-Tricheta, przyznającego, że inflacja na stałe przebiła cel inflacyjny Banku Centralnego. To o tyle zaskakujące, że ten sam prezes ECB jeszcze w styczniu 2011 wyraźnie sugerował, iż wyskok inflacji ma charakter tymczasowy i wynika z szoków podażowych, a nie popytowych, w związku z czym nie należy przejmować się nią. Kolejny raz można było przekonać się, że tylko krowa nie zmienia poglądów. Taka retoryka wskazuje na bliskość podwyżek stóp procentowych w strefie euro. Jednak niekoniecznie dokonają się one na najbliższym posiedzeniu ECB, raczej dopiero na następnym. W kwietniu bowiem przypadają terminy dużych aukcji długu Portugalii i Hiszpanii, a taka decyzja banku centralnego utrudniłaby znalezienie chętnych do kupna. Zatem rozsądną polityką ze strony bankierów byłaby sygnalizacja, że podwyżka jest już planowana. Rynki zdyskontowałyby ją i powoli, pośrednio, przyzwyczajały się do cen, a kwietniowe rolowanie obligacji krajów PIGS przebiegłoby bez zakłóceń. Tym sposobem wilk (rynek) byłby syty i owca (zagrożone kraje) cała.
Polecamy serwis: Kursy walut
Końcówka notowań na GPW przebiegła pod dyktando byków, którym niewątpliwie pomógł amerykański optymizm, dzięki któremu popyt zdołał wynieść WIG20 na 0,5 proc. na plusie i zamknął się najwyżej od 6 czerwca 2008 roku. Poprawienie maksimum i nieznaczne oddalenie się od górnej granicy obowiązującego od prawie pół roku trendu bocznego byłoby znacznie bardziej przekonujące, gdyby zostało poparte większymi obrotami. Mimo tego problemu sygnał kupna jest, ale do czasu albo wzrostu ilości kapitału na rynku, albo dojścia do 2850 pkt., bufor bezpieczeństwa pozostaje niewielki.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.