Wystąpienie szefa FED urasta do wydarzenia najwyższej rangi
REKLAMA
REKLAMA
Także gorsze dane o dynamice nowych zamówień w europejskim przemyśle – w czerwcu nieoczekiwanie spadły one o 0,7 proc. m/m, a w ujęciu rocznym wzrosły tylko o 11,1 proc. – nie doczekały się adekwatnej do wyników reakcji. Wprawdzie powiew optymizmu przyniósł odczyt z USA – dynamika zamówień na dobra trwałego użytku wzrosła w lipcu aż o 4,0 proc. m/m (oczekiwano 2,0 proc. m/m), ale szybko okazało się, że to głównie zasługa zamówień na samoloty i samochody, a nie szerokiego rynku – skąd też inwestorzy nie do końca to „kupili”. EUR/USD nie zdołał sforsować bariery 1,45, a nawet jej nie przetestował. Trochę to dziwny rynek – widać pewną „wojnę pozycyjną” przed wielokrotnie już wspominanym kluczowym wydarzeniem tygodnia, czyli piątkowym wystąpieniem Bena Bernanke.
REKLAMA
Dowiedz się także: Czy uda się powstrzymać przyrost zadłużenia w strefie euro?
Spokojnie było też na złotym – słabsze dane o sprzedaży detalicznej (w lipcu wzrosła jedynie o 8,2 proc. r/r), a także bezrobociu (spadło ono tylko do 11,7 proc.) zostały przez inwestorów zignorowane. Po południu nasza waluta była nieco słabsza względem euro (4,16 zł) i franka (3,64 zł), a niewiele zmieniło się względem dolara (2,88 zł).
Polecamy serwis: Karty kredytowe
EUR/USD:
Poziom 1,4350 cały czas pozostaje nienaruszony, stąd też popyt na euro próbuje rozdawać swoje karty – niemniej jego słabością jest brak testu okolic 1,45. Tym samym wciąż scenariusz spadku po piątkowym wystąpieniu szefa FED pozostaje realny, chociaż do czasu opuszczenia konsolidacji 1,4350-1,4500 trudno jest cokolwiek oceniać.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.