Jak sprzedaż detaliczna ma się do rynku pracy?
REKLAMA
REKLAMA
Informacja o tym, że w styczniu sprzedaż detaliczna wzrosła o 14,3 proc., w porównaniu do stycznia 2011 roku, zaskoczyła większość ekonomistów. Zaraz też zaczęły się próby wyjaśniania tego fenomenu. Najbardziej oczywiste mówiły o kapryśnej sezonowości i niskiej bazie odniesienia. Rzeczywiście, obserwując dane historyczne, w przypadku sprzedaży detalicznej widoczne są wyraźne wahania sezonowe.
REKLAMA
REKLAMA
Porównując jednak dany miesiąc do jego odpowiednika sprzed roku, nie powinniśmy mieć zbyt dużych różnic, spowodowanych sezonowością. W przypadku sprzedaży detalicznej często jednak występują niewielki przesunięcia i jednego roku szczyt zakupów ma miejsce w grudniu, innego zaś – w styczniu. Z takim zjawiskiem mieliśmy do czynienia w ostatnich dwóch latach.
Jeśli uwzględnimy rosnącą inflację, efekt zaskoczenia jest mniejszy. W ujęciu realnym dynamika sprzedaży detalicznej wyniosła w styczniu 2012 roku 9,9 proc. i była zbliżona do tej z grudnia 2010 roku, która sięgnęła 9,1 proc. W styczniu 2011 roku sprzedaż detaliczna wyniosła 2,3 proc., tworząc wspomnianą niską bazę porównawczą dla stycznia 2012.
Przeczytaj także: Rynek długu z perspektywy roku 2012
Sezonowy wzrost sprzedaży detalicznej w ostatnim lub pierwszym miesiącu każdego roku jest zjawiskiem stałym, w dużej mierze niezależnym od gospodarczej koniunktury. Nawet w ciężkich czasach konsumenci zbierają siły i środki, aby ruszyć na tradycyjne świąteczne zakupy i poświąteczne wyprzedaże. W tym roku styczniowy najazd na sklepy był wyjątkowo intensywny.
W ciągu ostatnich czterech lat, uwzględniając globalny kryzys finansowy, wyższą niż w styczniu 2012 roku dynamikę sprzedaż detaliczna miała jedynie dwukrotnie. Można więc przyjąć, że w styczniu osiągnęliśmy w tym zakresie lokalny szczyt. A z obserwacji danych historycznych wynika, że po każdym szczycie następuje kilkumiesięczna tendencja spadkowa.
Podobna sezonowość ma miejsce na rynku pracy. Stopa bezrobocia najwyższą wartość osiąga zwykle w pierwszych miesiącach roku, od trzech lat zwykle w lutym lub marcu. I od trzech lat szczyt wypada nieco wyżej.
Biorąc pod uwagę nadchodzące spowolnienie gospodarcze, w tym roku szczyt może wypaść wyżej niż w poprzednich latach, a z wyższym poziomem bezrobocia możemy mieć do czynienia przez większą część roku. Taka sytuacja z pewnością nie będzie sprzyjała skłonności do zakupów i dynamice sprzedaży detalicznej. Ten czynnik z kolei nie powinien więc wspomagać wzrostu gospodarczego.
Polecamy serwis: Lokaty
REKLAMA
Poza sytuacją na rynku pracy, na zakupowy potencjał Polaków wpływ wywierać będzie polityka wynagrodzeń. Tu również trudno się spodziewać przełomu. Od kilkunastu miesięcy realny wzrost wynagrodzeń ledwie przekracza 1 proc. W listopadzie i grudniu ubiegłego roku mieliśmy do czynienia z niewielkim jego spadkiem.
Styczeń 2012 roku przyniósł skok o 3,8 proc., jednak trudno oczekiwać utrzymania się takiego tempa wzrostu w najbliższych miesiącach. Tu również po sezonowym skoku w grudniu lub styczniu, mamy do czynienia ze zdecydowanym spadkiem dynamiki wzrostu. W tym roku może on być i głębszy i bardziej długotrwały, niż w poprzednich latach. Zarówno sprzedażowe prognozy, jak i rokowania dla rynku pracy nie napawają optymizmem.
Roman Przasnyski, Open Finance
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.