Rynki finansowe w roku 2011
REKLAMA
REKLAMA
Takiego galimatiasu na rynkach finansowych, jaki można było obserwować w 2011 r., nie było od dawna. Po tym, gdy w latach 2009-2010 zyskiwało na wartości niemal wszystko, co jest notowane na giełdach, ostatnie miesiące były wyjątkowo kapryśne i nieprzewidywalne.
REKLAMA
W kategorii indeksów giełdowych bezkonkurencyjne okazały się bardzo egzotyczne wskaźniki z Wenezueli i Jamajki, a także niemal zbankrutowanej nie tak dawno Islandii. Jednocześnie, od większości klasycznych i modnych rynków wschodzących lepsza była klasyka bardziej tradycyjna, czyli amerykański Dow Jones, który zyskał nieco ponad 3 proc. Giełdową stawkę zasłużenie zamyka Grecja, której indeks zniżkował o ponad 50 proc.
REKLAMA
Wysoka pozycja Wenezueli i Jamajki, a także kilku innych równie odległych krajów, nie stanowi jednak jeszcze dowodu na to, że rynki wschodzące były i będą warte zainteresowania inwestorów, a zmienia się jedynie ich geografia. Ich sukces polega nie tyle na dynamice i atrakcyjnych perspektywach gospodarczych, ile na izolacji od wpływów zewnętrznej koniunktury i niewielkiej płynności giełdowego handlu.
Jednocześnie zawód spotkał inwestorów, operujących na bardziej znanych giełdach Ameryki Południowej. Na akcjach argentyńskich można było stracić średnio 30 proc., na brazylijskich – prawie 20 proc.
Przeczytaj również: Jakie perspektywy mają rynki finansowe?
Indeksy większości nowomodnych krajów wschodzących, takich jak Wietnam czy Pakistan, przyniosły straty. Niewielkie zyski można było osiągnąć jedynie na Filipinach, w Tajlandii i Indonezji. Indeksy Indii i Chin, uznawanych za gospodarcze lokomotywy nie tylko na skalę azjatycką, ale i globalną, okazały się kompletną klapą, przynosząc straty rzędu 25-29 proc.
REKLAMA
W przypadku surowców było jeszcze bardziej ciekawie. Złoto przegrało z kontraktami na wołowinę, ropa pokonała wieprzowinę, a sok pomarańczowy zdystansował srebro, które jeszcze wiosną uznawane było za najlepszą inwestycję. Jednocześnie większość pozostałych surowców rolnych odnotowała potężne spadki.
Bawełna potaniała o 41 proc., kakao o 30 proc., a pszenica i cukier o 22 proc. Ceny ropy okazały się nieczułe na spowolnienie gospodarcze, ale miedź zniżkowała o 18 proc. Tu również widać przewagę rynków do tej pory niepopularnych i niepłynnych, bo do takich należą niewątpliwie kontrakty na wołowinę i wieprzowinę.
Widać też, gdzie w poprzednim okresie mieliśmy do czynienia z nieuzasadnioną fundamentalnie nadmierną zwyżką cen, czyli mówiąc wprost, bańką spekulacyjną. Mamy wyjątkową okazję do konfrontacji opinii i argumentacji, używanej przez część analityków, z brutalną rzeczywistością. W ciągu kilku miesięcy skłonność Chińczyków do czekolady i złota nie zmniejszyła się aż tak drastycznie, by uzasadnić spadek cen kakao o takiej skali i tak głęboką korektę notowań kruszcu, jaką widzieliśmy w ostatnich kilkunastu tygodniach.
Polecamy serwis: Budżet domowy
Na rynku walutowym sytuacja była bardziej klarowna. Wiadomo było, że sytuacja dwóch głównych walut świata, czyli euro i dolara, jest niepewna. Ich notowania zmieniały się w rytm doniesień o stanie zadłużenia państw strefy euro i Stanów Zjednoczonych. W pierwszej połowie roku w gorszej pozycji znalazł się dolar, w drugiej bez szans było euro. Nic więc dziwnego, że inwestorzy poszukiwali spokojniejszych przystani.
Choć początkowo niekwestionowanym liderem wydawał się szwajcarski frank, to wygranym okazał się niespodziewanie japoński jen, który zyskał ponad 8 proc., wyprzedzając rywala podciętego przez szwajcarski bank centralny. Dolar wyszedł niemal na zero, a euro straciło jedynie 2 proc. Na zamieszaniu z europejskim zadłużeniem znacznie gorzej wyszedł złoty, zniżkując o 3,4 proc.
Te zaskakujące rozstrzygnięcia i zmiany w mijającym roku zawdzięczamy przede wszystkim trzem czynnikom. Pierwszy to powszechne już w skali globu kwestie zadłużenia państw, dotykające głównie Stanów Zjednoczonych i krajów strefy euro. Drugi to po części wynikające z poprzedniego zagrożenie globalnym spowolnieniem gospodarczym, a być może i recesją. Trzeci wreszcie to zróżnicowanie polityki pieniężnej przez głównych światowych graczy.
Widać oznaki luzowania w Chinach, utrzymywanie luzu, ale nie jego powiększanie w Stanach Zjednoczonych i wariant mieszany w strefie euro. Europejski Bank Centralny dokonał dwóch obniżek stóp procentowych, ale stanowczo wzbrania się przed jakimkolwiek ilościowym luzowaniem, czyli dodrukiem pieniądza na wzór amerykański. Z działaniem tych samych czynników będziemy mieć do czynienia w nadchodzącym roku. Można się więc spodziewać podobnych, zaskakujących rozstrzygnięć na rynkach finansowych.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.