REKLAMA

REKLAMA

Kategorie
Zaloguj się

Zarejestruj się

Proszę podać poprawny adres e-mail Hasło musi zawierać min. 3 znaki i max. 12 znaków
* - pole obowiązkowe
Przypomnij hasło
Witaj
Usuń konto
Aktualizacja danych
  Informacja
Twoje dane będą wykorzystywane do certyfikatów.

Czy obserwujemy początek bessy?

Już na początku wiosny można było zaobserwować pierwsze symptomy słabnięcia europejskiej koniunktury gospodarczej.
Już na początku wiosny można było zaobserwować pierwsze symptomy słabnięcia europejskiej koniunktury gospodarczej.

REKLAMA

REKLAMA

Eksperci potrafią wymienić pojawiające się od wielu miesięcy, ostrzegawcze sygnały na światowych parkietach. Mimo licznych, nie sprzyjających hossie wydarzeń, do maja indeksy radziły sobie dobrze. Czy krach na giełdach może być zaskoczeniem?

Pierwsza połowa sierpnia przyniosła spektakularne spadki na giełdach. Ich dynamika i skala jest porównywalna z tym, co działo się w początkowej fazie wszystkich większych załamań koniunktury w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat. Obserwacja tych historycznych przypadków rodzi obawy, że i tym razem możemy mieć do czynienia z rozpoczynającą się bessą. Utwierdzać w tym może zarówno świadomość genezy chwiejącej się właśnie fali wzrostowej, jak i przyczyn, które doprowadziły do zagrożenia jej dalszej egzystencji.

REKLAMA

REKLAMA

W kwestii genezy wystarczy wspomnieć, że swe narodziny w marcu 2009 roku, trwająca dwa i pół roku hossa zawdzięcza z jednej strony chęci odreagowania potężnych spadków, będących skutkiem globalnego kryzysu finansowego, z drugiej zaś podejmowanych przez rządy i banki centralne działań ratunkowych i mających na celu stymulowanie wzrostu gospodarczego. Budowanie trwałej tendencji wzrostowej na takich przesłankach mogło budzić wątpliwości. Odreagowanie wyczerpuje swój potencjał wraz z niwelowaniem poprzedzającego go spadku, zaś każda stymulacja musi kiedyś skończyć się, a jej skuteczność mierzy się zdolnością do samodzielnego funkcjonowania ratowanego przez nią organizmu.

Przeczytaj także: Ranking lokat bankowych – sierpień 2011

Impuls, płynący z chęci odreagowania, zaczął się wyczerpywać na początku lutego 2011 roku, kiedy indeks S&P500 osiągnął poziom 1344 punktów, zyskując od dna bessy nieco ponad 101 proc. i docierając do poziomu odległego od szczytu poprzedniej hossy z października 2007 roku o zaledwie 232 punkty, czyli o 17 proc. Choć na przełomie kwietnia i maja mieliśmy do czynienia z kulminacją tego impulsu, to jego dynamika siadła już kilka miesięcy wcześniej. W czerwcu zaś kończył się ostatni z największych amerykańskich i jednocześnie światowych programów stymulacyjnych, czyli wart 600 mld dolarów skup obligacji przez Fed. Abstrahując od skuteczności tego programu i jego poprzedników, drugi i prawdopodobnie najbardziej istotny czynnik napędzający hossę na rynkach finansowych przestał działać.

REKLAMA

Funkcjonowały już za to czynniki nie sprzyjające wzrostom na rynkach akcji. W czerwcu minęło dziewięć miesięcy od momentu, gdy Ludowy Bank Chin rozpoczął cykl zacieśniania polityki pieniężnej. W tym czasie podobne kroki podjęło wiele banków centralnych, nie tylko państw zaliczanych do emerging markets. Na początku kwietnia 2011 roku stopy podniósł Europejski Bank Centralny, kończąc tym samym trwający niemal dwa lata okres wyjątkowo luźnej polityki pieniężnej. Podwyżki stóp procentowych są zaś zawsze pierwszym i jednym z poważniejszych sygnałów ostrzegawczych dla giełdowych byków. Ten zaś miał podwójną siłę ostrzegającą przed kłopotami, ponieważ został podjęty nie po to, by powstrzymać rozbuchany wzrost gospodarczy, ale zapobiec coraz groźniejszej inflacji. Jeśli można mówić o jakiejkolwiek reakcji giełd na tę istotną zmianę w polityce pieniężnej globalnej gospodarki, to jedynie o około 2-proc. spadkach S&P500 oraz DAX-a.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Gospodarka nie tylko w strefie euro radziła zaś sobie coraz gorzej. Pierwsze sygnały słabnięcia tempa wzrostu gospodarczego widoczne były całkiem wyraźnie już od wczesnej wiosny, najpierw w postaci malejących wskaźników aktywności przemysłu i usług, niewiele później zaś dynamiki produkcji przemysłowej i innych wskaźników, z PKB włącznie. Bynajmniej nie była to tendencja dotycząca jedynie gospodarek peryferyjnych czy europejskich outsiderów, takich jak Grecja, Hiszpania, Portugalia i Irlandia. Najlepszym przykładem tej tendencji mogą być sięgający 0,4 proc. wzrost amerykańskiej gospodarki w pierwszym kwartale i zaledwie 1,3 proc. zwyżka w kolejnych trzech miesiącach roku, stagnacja francuskiego PKB czy symboliczna zwyżka w Wielkiej Brytanii. Jeśli wierzyć tradycyjnym poglądom, mówiącym, że koniunktura giełdowa wyprzedza o trzy, cztery kwartały to, co będzie działo się w realnej gospodarce, wkrótce powinniśmy mieć do czynienia z globalnym boomem. Można powiedzieć, że giełdowa czujność została całkowicie stępiona przez agresywne działania, przede wszystkim ze strony Fed.

Polecamy serwis: Budżet domowy

Od końca 2009 roku coraz ostrzejsza była świadomość narastania kolejnej fali kryzysu, tym razem mającego u podstaw kłopoty nie banków, ale całych państw. Początkowo chodziło o najsłabsze ogniwa, takie jak Islandia, Grecja, Irlandia, później Portugalia, wreszcie Hiszpania i Włochy. Toczące się w nieskończoność negocjacje drugiego pakietu pomocy dla Grecji skutkowały spadkiem indeksu giełdy we Frankfurcie o 6 proc. od początku maja do pierwszych dni czerwca. To niezbyt wiele, jak na kwestię, która miała ponownie ważyć na losach całej strefy euro.

A do tego wszystkiego należy przecież dodać wydarzenia o znaczeniu lokalnym, ale niebagatelnym wpływie na to, co dzieje się w globalnej gospodarce. Mowa tu o rewolucyjnej fali w krajach Aryki Północnej i Bliskiego Wschodu, w wyniku której ceny ropy naftowej poszybowały do poziomu 120 dolarów za baryłkę, najwyższego od apogeum naftowego szaleństwa z 2008 roku oraz o trzęsieniu ziemi w Japonii. Od początku 2011 roku, czyli rozpoczęcia rewolty w Tunezji, do początku kwietnia, baryłka ropy podrożała o około 20 proc. W tym samym czasie S&P500 poszedł w górę o prawie 8,5 proc. Reakcja ze wszech miar paradoksalna. Najbardziej dramatyczne wydarzenia w Egipcie i Libii z lutego i marca doprowadziły do przejściowego spadku indeksu o 6,4 proc. od 22 lutego do 16 marca. W tym samym czasie giełdy cierpiały także z powodu trzęsienia ziemi w Japonii, które rozpoczęło się 11 marca, a jego konsekwencje świat przeżywał przez kilka następnych tygodni. Tymczasem Wall Street już od 17 marca szła ostro w górę, ustanawiając rekord hossy w ostatnich dniach kwietnia.

Od tego czasu można mówić o poważniejszym osłabieniu na giełdach, ale wciąż jedynie w kategoriach korekty wcześniejszych wzrostów. Do 15 czerwca skala spadku w przypadku S&P500 sięgnęła 7 proc. Pod koniec pierwszej dekady lipca giełdy były bliskie rekordu hossy. A przecież już wówczas nie ulegało wątpliwości, że amerykańscy politycy są w stanie doprowadzić do czołowego zderzenia na rynkach finansowych, obstając przy swoich stanowiskach w sprawie warunków zwiększenia limitu zadłużenia Stanów Zjednoczonych. Zagrożenia, związane z niebezpieczeństwem kryzysu zadłużenia i budżetowego pata między Demokratami a Republikanami stały się widoczne jak na dłoni już od końca 2010 roku.

Sekretarz Skarbu USA, Timothy Geithner, w styczniu 2011 roku wysłał do Kongresu list, w którym wzywał do podjęcia szybkich działań, zmierzających do podniesienia limitu zadłużenia i ostrzegał przed katastrofalnymi konsekwencjami braku takiego posunięcia. Pomylił się jedynie co do terminu wystąpienia tych konsekwencji. Szacował bowiem, że limit, wynoszący 14,3 bln dolarów, zostanie osiągnięty między końcem marca a połową maja.

„Gang sześciu”, o którym zrobiło się głośno tuż przed 2 sierpnia, zaczął dyskutować o kompromisowym rozwiązaniu już w styczniu 2011 roku. W lutym i marcu republikańscy kongresmeni głośno i stanowczo deklarowali, że nie będą głosować za podwyższeniem limitu zadłużenia bez ostrego ograniczenia wydatków budżetu oraz przyjęcia reform funkcjonowania państwa. W kwietniu Geithner ponownie wysłał do Kongresu list, ostrzegając, że jeśli limit zadłużenia nie zostanie zwiększony do 16 maja, rząd zostanie zmuszony do podjęcia nadzwyczajnych działań. Wówczas kryzysu udało się uniknąć w ostatniej chwili, godzinę przed upływem terminu. Dramatycznych wydarzeń nie brakowało także w następnych tygodniach, bowiem porozumienie było tylko tymczasowe. W czerwcu, wobec kolejnego impasu politycznych targów, Międzynarodowy Fundusz Walutowy wezwał USA do podniesienia pułapu zadłużenia, by nie dopuścić do szoku, jaki może przeżyć globalna gospodarka.

W połowie lipca cierpliwość wobec braku szans na porozumie polityków tracą agencje ratingowe. 13 lipca Moody’s umieszcza rating Stanów Zjednoczonych na liście obserwacyjnej, dzień później Standard & Poor’s informuje o zamiarze obniżenia oceny w przypadku, gdy porozumienie nie zostanie osiągnięte. Nadchodzące niebezpieczeństwa dla sytuacji na rynkach finansowych były więc od dawna doskonale znane i widoczne. Zbliżanie się daty 2 sierpnia powodowało jednak jedynie niewielki wzrost napięcia. Od 25 lipca do 2 sierpnia S&P500 spadł o 6,6 proc. Osiągnięcie kompromisu w sprawie limitu zadłużenia, zamiast spowodować choćby chwilową ulgę i odreagowanie, przyniosło załamanie, pogłębione jeszcze po spełnieniu swojej zapowiedzi przez agencję Standard & Poor’s.

W efekcie, od szczytu z 29 kwietnia do dołka z 8 sierpnia S&P500 stracił 19,6 proc., co wpisuje się do historii jako dziesiąty, najpoważniejszy spadek w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat.

Spośród poprzednich dziewięciu przypadków, jedynie w czterech rynkom udało się uniknąć poważniejszej kontynuacji przeceny. W pozostałych pięciu wystąpiła kolejna, dynamiczna fala spadkowa, w latach 1972 i 2000 doprowadzając do spadku indeksu o 50 proc., a od października 2007 do marca 2009 roku o prawie 58 proc.

Na razie mamy do czynienia z sięgającym około 7 proc. odreagowaniem niedawnych spadków, które pozwala je zdefiniować jako pierwszą falę zniżki po serii niekorzystnych dla rynków zjawisk i wydarzeń. Oceniając ich wagę i prawdopodobne konsekwencje dla globalnej gospodarki oraz sytuacji na rynkach finansowych, trudno być optymistą i spodziewać się zakończenia złej passy na giełdach już na tym etapie. O wiele bardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz jej kontynuacji.

Roman Przasnyski, Open Finance

Źródło: INFOR

Oceń jakość naszego artykułu

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna

Powiedz nam, jak możemy poprawić artykuł.
Zaznacz określenie, które dotyczy przeczytanej treści:
Autopromocja

REKLAMA

QR Code

© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.

REKLAMA

Moja firma
URE: 2,92 mld zł rekompensaty dla przedsiębiorstw z sektorów energochłonnych za 2024 r. Cena terminowych uprawnień do emisji wynosiła 406,21 zł/t

Prezes Urzędu Regulacji Energetyki przyznaje 2,92 mld zł rekompensaty dla przedsiębiorstw z sektorów energochłonnych za 2024 r. Cena terminowych uprawnień do emisji wynosiła 406,21 zł/t. Jak uzyskać wsparcie z URE?

Rynek zamówień publicznych czeka na firmy. Minerva chce go otworzyć dla każdego [Gość Infor.pl]

W 2024 roku wartość rynku zamówień publicznych w Polsce wyniosła 587 miliardów złotych. To ogromna pula pieniędzy, która co roku trafia do przedsiębiorców. W skali Unii Europejskiej znaczenie tego segmentu gospodarki jest jeszcze większe, bo zamówienia publiczne odpowiadają za około 20 procent unijnego PKB. Mimo to wśród 33 milionów firm w UE tylko 3,5 miliona w ogóle próbuje swoich sił w przetargach. Reszta stoi z boku, choć mogłaby zyskać nowe źródła przychodów i stabilne kontrakty.

"Zrób to sam" w prawie? To nie działa!

Obecnie w internecie znaleźć można wszystko. Bez trudu znajdziemy gotowe wzory umów, regulaminów, czy całe polityki. Takie rozwiązania kuszą prostotą, szybkością i przede wszystkim brakiem kosztów. Nic dziwnego, że wielu przedsiębiorców decyduje się na skorzystanie z ogólnodostępnego wzoru nieznanego autora zamiast zapłacić za konsultację prawną i przygotowanie dokumentu przez profesjonalistę.

Za negocjowanie w złej wierze też można odpowiadać

Negocjacje poprzedzają zazwyczaj zawarcie bardziej skomplikowanych umów, w których do uzgodnienia pozostaje wiele elementów, często wymagających specjalistycznej wiedzy, wnikliwej oceny oraz refleksji. Negocjacje stanowią uporządkowany albo niezorganizowany przez strony ciąg wielu innych wzajemnie się uzupełniających albo wykluczających, w całości lub w części, oświadczeń, twierdzeń i zachowań, który dopiero na końcu ma doprowadzić do związania stron umową [1].

REKLAMA

"Najtańsza energia to ta, którą zaoszczędziliśmy". Jaka jest kondycja polskiej branży AGD? [WYWIAD]

Polska pozostaje największym producentem AGD w Unii Europejskiej, ale stoi dziś przed kumulacją wyzwań: spadkiem popytu w kraju i na kluczowych rynkach europejskich, rosnącą konkurencją z Chin i Turcji oraz narastającymi kosztami wynikającymi z unijnych regulacji. Choć fabryki wciąż pracują stabilnie, producenci podkreślają, że bez wsparcia w zakresie innowacji, rynku pracy i energii trudno będzie utrzymać dotychczasową przewagę konkurencyjną. Z Wojciechem Koneckim, prezesem APPLiA – Polskiego Związku Producentów AGD rozmawiamy o kondycji i przyszłości polskiej branży AGD.

Kobieta i firma: co 8. polska przedsiębiorczyni przy pozyskiwaniu finansowania doświadczyła trudności związanych z płcią

Blisko co ósma przedsiębiorczyni (13 proc.) deklaruje, że doświadczyła trudności potencjalnie związanych z płcią na etapie pozyskiwania finansowania działalności. Najczęściej trudności te wiązały się z otrzymaniem mniej korzystnych warunków niż inne podmioty znajdujące się w podobnej sytuacji (28 proc.) oraz wymaganiem dodatkowych zabezpieczeń (27 proc.). Respondentki wskazują także odrzucenie wniosku bez jasnego uzasadnienia (24 proc.). Niemal ⅕ przedsiębiorczyń nie potrafi określić czy tego typu trudności ich dotyczyły – deklaruje to 19 proc. badanych. Poniżej szczegółowa analiza badania.

Kto może korzystać z wirtualnych kas fiskalnych po nowelizacji? Niższe koszty dla Twojej firmy

W świecie, gdzie płatności zbliżeniowe, e-faktury i zdalna praca stają się normą, tradycyjne, fizyczne kasy fiskalne mogą wydawać się reliktem przeszłości. Dla wielu przedsiębiorców w Polsce, to właśnie oprogramowanie zastępuje dziś rolę tradycyjnego urządzenia rejestrującego sprzedaż. Mowa o kasach fiskalnych w postaci oprogramowania, zwanych również kasami wirtualnymi lub kasami online w wersji software’owej. Katalog branż mogących z nich korzystać nie jest jednak zbyt szeroki. Na szczęście ostatnio uległ poszerzeniu - sprawdź, czy Twoja branża jest na liście.

Co zrobić, gdy płatność trafiła na rachunek spoza białej listy?

W codziennym prowadzeniu działalności gospodarczej nietrudno o pomyłkę. Jednym z poważniejszych błędów może być dokonanie przelewu na rachunek, który nie znajduje się na tzw. białej liście podatników VAT. Co to oznacza i jakie konsekwencje grożą przedsiębiorcy? Czy można naprawić taki błąd?

REKLAMA

Zmiany dla przedsiębiorców: nowa ustawa zmienia dostęp do informacji o VAT i ułatwi prowadzenie biznesu

Polski system informacyjny dla przedsiębiorców przechodzi fundamentalną modernizację. Nowa ustawa wprowadza rozwiązania mające na celu zintegrowanie kluczowych danych o podmiotach gospodarczych w jednym miejscu. Przedsiębiorcy, którzy do tej pory musieli przeglądać kilka systemów i kontaktować się z różnymi urzędami, by zweryfikować status kontrahenta, zyskują narzędzie, które ma szanse znacząco usprawnić ich codzienną działalność. Możliwe będzie uzyskanie informacji, czy dany przedsiębiorca został zarejestrowany i figuruje w wykazie podatników VAT. Ustawa przewiduje współpracę i wymianę informacji pomiędzy systemami PIP i Krajowej Administracji Skarbowej w zakresie niektórych informacji zawartych w wykazie podatników VAT (dane identyfikacyjne oraz informacja o statusie podmiotu).

Wigilia w firmie? W tym roku to będzie kosztowna pomyłka! Nie popełnij tego błędu

Po 11 listopada, kolejne duże święta wolne od pracy za miesiąc z hakiem. Urlopy na ten czas są właśnie planowane, albo już zaklepane. A jeszcze rok temu w wielu firmach w Wigilię Bożego Narodzenia praca wrzała. Ale czy w tym roku wszystko odbędzie się zgodnie z nowym prawem? Państwowa Inspekcja Pracy rzuca na stół twarde ostrzeżenie, a złamanie przepisów dotyczących pracy w Wigilię to prosta droga do finansowej katastrofy dla pracodawcy. Kary mogą sięgnąć dziesiątek tysięcy złotych, a celem kontrolerów PIP może być w tym roku praca w Wigilię. Sprawdź, czy nie igrasz z ogniem, jeżeli i w tym roku masz na ten dzień zaplanowaną pracę dla swoich podwładnych, albo z roztargnienia zapomniałeś, że od tego roku Wigilia musi być wolna od pracy.

Zapisz się na newsletter
Zakładasz firmę? A może ją rozwijasz? Chcesz jak najbardziej efektywnie prowadzić swój biznes? Z naszym newsletterem będziesz zawsze na bieżąco.
Zaznacz wymagane zgody
loading
Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na otrzymywanie treści reklam również podmiotów trzecich
Administratorem danych osobowych jest INFOR PL S.A. Dane są przetwarzane w celu wysyłki newslettera. Po więcej informacji kliknij tutaj.
success

Potwierdź zapis

Sprawdź maila, żeby potwierdzić swój zapis na newsletter. Jeśli nie widzisz wiadomości, sprawdź folder SPAM w swojej skrzynce.

failure

Coś poszło nie tak

REKLAMA