Jak często obserwowaliśmy tendencje spadkowe na warszawskiej giełdzie?
REKLAMA
REKLAMA
W ciągu ponad dwóch lat trwania wzrostowej tendencji na warszawskiej giełdzie inwestorzy przeżyli 18 korekcyjnych spadków. Oznacza to, że średnio co półtora miesiąca mieliśmy do czynienia z krótkimi i w większości niezbyt głębokimi okresami pogorszenia nastrojów. Najczęściej występowały one w pierwszych dwunastu miesiącach jej trwania. W 2009 roku było ich 10. Można to uzasadnić brakiem wiary inwestorów w trwałość rodzącej się tendencji i chęcią realizacji choćby niewielkich zysków. W tym czasie średni spadek indeksu największych spółek wynosił 8,4 proc. Tylko jedna z korekt, trwająca od połowy czerwca do połowy lipca 2009 roku, była wyraźnie silniejsza od pozostałych i obniżyła wartość wskaźnika o prawie 14 proc. Dwie równie silne fale spadkowe miały miejsce w pierwszej połowie 2010 roku. Pierwsza, ze stycznia i lutego odebrała indeksowi 13,5 proc., zasięg drugiej, trwającej od połowy kwietnia do końca czerwca 2010 roku, wyniósł 14,5 proc. Przyczyny obu tych poważniejszych tąpnięć miały charakter zewnętrzny, związany z kłopotami krajów grupy PIIGS, głównie Grecji i Irlandii. Od tego czasu zakres największej z kolejnych pięciu korekt wyniósł niecałe 6 proc. Widać więc, że są one coraz słabsze, choć jednocześnie dynamika hossy w ciągu ostatnich kilku miesięcy wyraźnie osłabła.
REKLAMA
Dowiedz się także: Czy decyzja SNB skłoni nowych kredytobiorców do zadłużania się we franku?
Rynki akcji zdają się być także odporne na niekorzystne wydarzenia i tendencje makroekonomiczne. Ani jednych, ani drugich nie brakuje. Poważniejszej i dłuższej korekty na światowych giełdach nie sprowokowały ani wydarzenia na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej, ani dramatyczne trzęsienie ziemi w Japonii. Nie były w stanie mocniej popsuć nastrojów wciąż powracające napięcia, związane z sytuacją w Grecji i pozostałych krajów europejskich, borykających się z kłopotami finansowymi, mimo że ich lista – za sprawą agencji ratingowych – wciąż wydłuża się. Giełdy pozostają nieczułe wobec rosnącej na świecie inflacji i zacieśniania polityki pieniężnej, już nie tylko przez władze monetarne krajów, określanych mianem wschodzących, ale także przez Europejski Bank Centralny. W maju niewielką skalę miała też reakcja inwestorów na coraz liczniejsze symptomy spowolnienia w globalnej gospodarce. Wciąż zdają się oni wykorzystywać każdy spadek cen do kupowania akcji.
Polecamy serwis: Lokaty
Takie nagromadzenie niekorzystnych dla rynków finansowych czynników powoduje, że ryzyko pojawienia się większych spadków zwiększa się coraz bardziej. Ostatnia poważniejsza korekta miała miejsce niemal równo rok temu. Niewykluczone więc, że kolejna właśnie się zbliża. Już w maju eksperci przewidywali, że ostatni, być może najbardziej istotny czynnik, dostarczający hossie paliwa, czyli nadzwyczaj luźna polityka pieniężna, prowadzona przez Fed, z ilościowym luzowaniem, czyli skupowaniem papierów dłużnych, może przestać działać w czerwcu.
Roman Przasnyski, Open Finance
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.