Dlaczego podwyżka stóp nie wpłynęła na koniunkturę giełdową?
REKLAMA
REKLAMA
Sytuacja gospodarcza
REKLAMA
REKLAMA
W ubiegłym tygodniu Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała o podwyżce oficjalnych stóp procentowych o 25 punktów bazowych, czyli 0,25 punktu procentowego. Z powodu trwania wyraźnego trendu wzrostowego cen żywności i energii oraz podwyższenia stawki VAT, RPP oczekuje w najbliższych miesiącach utrzymywania się poziomu inflacji powyżej założonego celu, czyli 2,5% w skali roku. Jednocześnie obserwowane przyśpieszenie ożywienia w gospodarce i związana z tym możliwość presji na wzrost płac stwarza zagrożenie, że oczekiwania inflacyjne utrzymają się na wysokim poziomie. Według oficjalnego komunikatu były to główne czynniki, które skłoniły Radę do podjęcia decyzji o podniesieniu stóp.
Opublikowany w ubiegłym tygodniu wskaźnik dynamiki wzrostu produkcji przemysłowej w grudniu rzeczywiście potwierdza utrwalanie się korzystnej koniunktury. Zmniejsza się zatem ryzyko wzrostu stóp i zduszenia odradzającej się po kryzysie gospodarki. Jednocześnie podany przez NBP wskaźnik inflacji bazowej za grudzień, nieuwzględniający cen żywności i energii, wzrósł po raz pierwszy od 16 miesięcy, i to dosyć wyraźnie. Stanowi to potwierdzenie faktu, że na wzrost cen konsumpcyjnych przestają mieć wpływ wyłącznie czynniki zewnętrzne, takie jak ceny surowców, kształtowane na globalnych rynkach. Na pogłębienie presji inflacyjnej coraz bardziej oddziałują takie czynniki jak zwiększenie popytu wewnętrznego i tzw. „efekty drugiej rundy”. Te obserwacje wskazuje na to, że decyzja RPP była właściwa.
Ubiegłotygodniowa podwyżka była najprawdopodobniej pierwszą z serii. Taka konkluzja wynika zarówno z wypowiedzi członków RPP, jak i z obserwacji notowań kontraktów terminowych na zmianę stóp procentowych. Odpowiedź na pytanie, jak podwyżka może wpłynąć na rynki akcji i obligacji, znajduje się w dalszej części tekstu. Warto także wspomnieć, że w wydanym po posiedzeniu komunikacie RPP wyraźnie opowiedziała się za działaniami, mającymi na celu ograniczenie podaży kredytów walutowych dla gospodarstw domowych.
Dowiedz się także: Jakie są najmłodsze indeksy na GPW?
REKLAMA
Wiele wskazuje na to, że dobra koniunktura w Niemczech nadal będzie wspierać wzrost rodzimej gospodarki. Aktywność polskich przedsiębiorstw jest silnie skorelowana z kondycją firm naszych zachodnich sąsiadów. Opublikowane niedawno dane pokazały, że wzrost niemieckiego PKB w 2010 roku był największy od czasów zjednoczenia. Ale rok 2010 to już historia. Ważniejsze jest, że kontynuację dobrej koniunktury potwierdzają tzw. wskaźniki wyprzedzające. Eksperci od rynków finansowych najwyraźniej przekonani są o tym, że dynamiczny wzrost niemieckiej gospodarki będzie kontynuowany. Styczniowy odczyt indeksu ZEW, odzwierciedlającego opinie finansistów w tym zakresie, wzrósł aż o ponad 11 punktów, do 15,4 pkt. Co prawda jest to poziom, znajdujący się jeszcze poniżej długoterminowej średniej dla wspomnianego wskaźnika, która wynosi 26,8, ale dodatnia wartość wskazuje na większy odsetek optymistów. Natomiast sam, trzeci z kolei, silny wzrost wyraźnie dał sygnał, świadczący o możliwości rozpoczęcia trendu wzrostowego tego wskaźnika.
Nie tylko niemieccy analitycy, ale i same przedsiębiorstwa coraz bardziej optymistycznie oceniają zarówno swoją obecną, jak i przyszłą kondycję. Indeks Ifo, obliczany od 1991 roku na podstawie ankiety, przeprowadzanej na próbce 7000 respondentów, obejmujących niemieckie firmy branży przemysłowej, budowlanej, sprzedaży hurtowej i detalicznej wzrósł do rekordowego w historii poziomu.
Dobre dane makroekonomiczne napłynęły także z USA. Tak, jak można się było spodziewać, wystrzał wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, odnotowanych 13 stycznia w USA, był raczej zdarzeniem jednorazowym. W takim przekonaniu utwierdzają dane z ostatniego czwartku, które pokazały spadek liczby wniosków do poziomu niewiele wyższego niż 400 tys, co potwierdza, że zachowany został rozpoczęty w okolicach września trend spadkowy tego wskaźnika. To dobry prognostyk dla przyszłej kondycji rynku pracy w USA, której trwała poprawa jest konieczna dla utrzymania największej gospodarki świata w fazie wzrostu. Na kontynuację ożywienia gospodarczego w Stanach wskazują wskaźniki wyprzedzające koniunktury. Wzrósł zbiorczy indeks tego typu wskaźników, obliczanych przez instytut Conference Board. Dobre okazały się także pierwsze w styczniu publikacje wskaźników, badających kondycję biznesu w reprezentatywnych dla całego kraju regionach USA (Empire State Manufacturing Survey i Philadelphia Fed Survey).
Trendy na rynku
Mimo że wzrost stóp procentowych tradycyjnie postrzegany jest jako czynnik niekorzystny dla rynków akcji, to trzeba zauważyć, że minie jeszcze wiele czasu, zanim ostatnia podwyżka, a prawdopodobnie także kolejne, które nastąpią w najbliższych miesiącach, przełożą się niekorzystnie na wyniki finansowe polskich firm. Jak na razie większe znaczenie dla zysków spółek będzie miała wyraźna poprawa koniunktury gospodarczej, która nastąpi w 2011 roku. Co prawda ceny akcji dyskontują przyszłość, ale wydaje się, że ubiegłotygodniowa decyzja RPP to jeszcze za mało, aby przeważyć wszystkie inne, pozytywne dla rynku akcji czynniki. Już samo podjęcie tej decyzji przez Radę wskazuje, że mimo istnienia wielu czynników ryzyka, trwające ożywienie gospodarcze posiada jednak – według decydentów polityki monetarnej – dosyć trwałe podstawy.
Inwestorzy nie mają na razie powodów, aby budować w swoich portfelach przewagę polskich obligacji. Ponieważ ostatnia podwyżka jest najprawdopodobniej tylko pierwszą w serii, wydaje się, że lepiej jeszcze poczekać. Prawdopodobna kontynuacja wzrostu rynkowych rentowności obligacji będzie oznacza pogorszenie się stóp zwrotu z inwestycji w papiery dłużne.
Ryzyko inwestycyjne
W ostatnich dwóch tygodniach bardzo silnie spadły notowania CDS, czyli instrumentów zabezpieczających przed niewypłacalnością emitenta obligacji, na dług państw peryferyjnych strefy euro, które od wielu miesięcy borykają się z problemami fiskalnymi. Spadek był na tyle znaczący, że powoli przestaje nosić znamiona zwykłej korekty technicznej. Jeżeli będzie on kontynuowany w najbliższym czasie, może to oznaczać, że inwestorzy rzeczywiście dostrzegają coraz mniejsze prawdopodobieństwo możliwości restrukturyzacji długu państw peryferyjnych. Patrząc na europejski kryzys fiskalny przez pryzmat logicznej analizy znanych obecnie faktów, trudno wyobrazić sobie, że najgorsze mamy już za sobą. Ale przecież rynki finansowe dyskontują przyszłe wydarzenia i bardzo rzadko podążają w stronę zgodną z powszechnymi wyobrażeniami i konsensusem szerokiego rynku. Być może jednak czeka nas dłuższy odpoczynek od kłopotów państw strefy euro?
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.