Jak budować relacje biznesowe w czasie pandemii?
REKLAMA
REKLAMA
Komunikacja w czasie pandemii
Istoty ludzkie już w okresie niemowlęcym potrafią odczytywać wyraz twarzy innych. Jak twierdził Karol Darwin, ta zdolność prawdopodobnie zapewniła nam ewolucyjną przewagę. Ludzie od wieków zmieniają swoje zachowania, aby przetrwać i zapewnić ciągłość gatunku, dopasowując się do okoliczności i środowiska. Dlatego w obliczu pandemii stosujemy się do zaleceń, które nakłada na nas profilaktyka antywirusowa, a maseczka czy przyłbica ochronna szybko stały się po prostu kolejnym elementem naszej garderoby. W trosce o bezpieczeństwo swoje i innych przeszliśmy także od komunikacji osobistej do cyfrowej. Czy to oznacza, że spotkania biznesowe na stałe przeniosą się do sieci? Taki sposób porozumiewania się nie zastąpi kontaktu z żywym człowiekiem. Z kilku ważnych powodów.
REKLAMA
Polecamy: Nowe technologie w pracy księgowych
Koronawirus kontra ludzka natura
Pomimo wielu korzyści płynących z możliwości porozumiewania się za pomocą nowoczesnych technologii, badania pokazują, że nic nie jest w stanie zastąpić efektywnego doświadczenia komunikacji twarzą w twarz, które są 34 razy bardziej skuteczne niż e-maile. Wyłączne lub dominujące korzystanie z wirtualnych spotkań z pewnością niesie ze sobą negatywne konsekwencje, takie jak utrata kontekstowych i niewerbalnych wskazówek, podczas gdy język ciała stanowi istotną część całego procesu komunikacji. Z różnych badań wynika, że dla ponad 70% ankietowanych w budowaniu relacji biznesowych realne spotkanie jest najważniejsze. Z kolei dyrektorzy generalni wiedzą, że podstawą rozwoju biznesu są zaufanie i koleżeństwo. To one budują świetne zespoły, lojalność i to od nich zależy bogactwo i sukces przedsiębiorstwa. Ten sukces pochodzi z bezpośrednich interakcji i doświadczeń i jest przez nie budowany. Nie można go w żaden sposób stworzyć „wirtualnie”. Komunikacja twarzą w twarz to lepsze zrozumienie wzajemnych potrzeb, a docelowo - lepsze efekty współpracy. Czy jest możliwa w obecnych realiach? Profilaktyka antywirusowa nie wyklucza spotkań osobistych. Aby maksymalnie dobrze je wykorzystać, warto się upewnić, że nic nie będzie utrudniało wzajemnego porozumienia. Przyłbica ochronna? To rozwiązanie wydaje się najlepsze.
Przyłbica czy maseczka?
Naukowcy szacują, że od 65% do 93% emocjonalnego znaczenia wiadomości jest przekazywane niewerbalnie za pośrednictwem m.in. gestów i mimiki. Wiadomo też, że istnieje siedem emocji, rozpoznawanych w różnych kulturach, które są komunikowane przede wszystkim przez nasze twarze, jak: strach, zdziwienie, smutek, szczęście, złość, pogarda i wstręt. Ponadto ludzie mają tendencję do przetwarzania informacji zawartych w twarzy rozmówcy jako pewnej całości, zamiast skupiać się na indywidualnych cechach. Kiedy nasz rozmówca jest ukryty za maseczką, całościowe przetwarzanie zostaje zakłócone, a tym samym zakłócony zostaje cały proces komunikacyjny. Ponadto maseczka może czasami sprawiać wrażenie, że między tobą a osobą, z którą się komunikujesz, istnieje fizyczna bariera. W takich przypadkach często pojawia się naturalna tendencja do bezwiednego zdejmowania maseczki, by móc swobodnie mówić. Oczywiście zwykle są to sytuacje, w których profilaktyka antywirusowa szczególnie zaleca zasłanianie ust i nosa. Rozwiązaniem, który w łatwy sposób pozwala tego uniknąć, a przy tym umożliwia niczym nieskrępowaną komunikację, jest przyłbica ochronna. „Przyłbica ochronna ma istotnie wiele zalet, dzięki którym sprawdzi się świetnie także podczas spotkań biznesowych” – zauważa Joanna Heler-Kończakowska z firmy Etisoft, produkującej przyłbice.
Dlaczego przyłbica ochronna jest nam ewolucyjnie bliższa niż maseczka?
REKLAMA
Jesteśmy przyzwyczajeni do czytania twarzy jako całości. Wszystko wskazuje jednak na to, że profilaktyka antywirusowa nakazująca zasłanianie ust i nosa będzie nam jeszcze jakiś czas towarzyszyć. Jeśli więc nasi partnerzy biznesowi będą zamaskowani, będziemy musieli szybko się „przeprogramować” i częściej wykorzystywać długotrwały kontakt wzrokowy. Dla naszego gatunku nie jest to naturalne zachowanie. Większość zwierząt patrzy na siebie tylko po to, by zasygnalizować zagrożenie lub zainteresowanie. U ludzi interakcje społeczne są zwykle przerywane bardzo krótkimi okresami wzajemnego kontaktu wzrokowego, a odstępstwa od tego powodują, że czujemy się niekomfortowo. Brytyjskie badanie wykazało, że ludzie patrzą na siebie tylko przez 30–60% czasu podczas rozmowy. I nie chodzi tu o patrzenie sobie głęboko w oczy. Trudno więc sobie wyobrazić, że podczas spotkania biznesowego będziemy ciągle i uporczywie wpatrywać się w rozmówcę, bo oczy będą jedyną częścią twarzy wyrażającą emocje. Zdecydowanie lepiej nam wychodzi czytanie z ruchu warg, a to umożliwia tylko przyłbica ochronna.
Podsumowując – profilaktyka antywirusowa jest ważna, ale musimy utrzymywać spotkania twarzą w twarz, także w biznesie, aby skutecznie się komunikować. Jako ludzie musimy przy tym używać wszystkich naszych zmysłów, aby należycie zrozumieć niewerbalne sygnały, które wspierają przekaz słowny. Gdy podczas spotkania biznesowego my się uśmiechamy, a inni uśmiechają się do nas, w dobie pandemii zobaczenie tego umożliwia tylko przyłbica ochronna.
Więcej informacji znajdziesz w serwisie MOJA FIRMA
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.