Brak chętnych do kupna akcji
REKLAMA
REKLAMA
Jeśli ruch w górę nie nastąpi w pierwszych dniach nowego roku, zniechęcenie może sprzyjać spadkom. Większego entuzjazmu nie było widać dziś także na Wall Street. Reakcja na znacznie lepszy niż oczekiwano odczyt wskaźnika aktywności gospodarczej w rejonie Chicago była na początku sesji dość chłodna.
REKLAMA
GPW
Trwająca od pięciu sesji mozolna wspinaczka głównych indeksów warszawskiego parkietu dziś została powstrzymana. WIG20 i WIG zaczęły dzień od spadku o 0,15-0,17 proc. i szybko podążyły śladem tracących na wartości wskaźników giełd europejskich. Około południa indeks największych spółek zniżkował o 0,65 proc., schodząc nieznacznie poniżej 2400 punktów. Trzymające się tuż po otwarciu w okolicy wczorajszego fixingu wskaźniki małych i średnich firm także wkrótce spadły pod kreskę. W gronie największych spółek liderami spadków były KGHM, Lotos i Orlen. Spadały także akcje bardzo dobrze ostatnio spisującego się BZ WBK. Po wczorajszym wyskoku o prawie 5 proc. dziś zniżkowały nawet o 3,5 proc. Od dwóch dni utrzymują się duże obroty papierami banku. Ostatnie dwie godziny sesji przyniosły pogłębienie spadku indeksów. Ostatecznie wskaźnik największych spółek zniżkował o 0,76 proc. a WIG o 0,46 proc. Indeks średnich firm stracił 0,16 proc. a sWIG80 o 0,13 proc. Te dwa ostatnie zdołały wyraźnie zmniejszyć straty na końcowym fixingu. Obroty na rynku akcji wyniosły 1,18 mld zł.
Giełdy zagraniczne
REKLAMA
Sześć kolejnych sesji wzrostów wyczerpało chwilowo potencjał amerykańskich byków. Wczoraj indeksy na Wall Street nieznacznie zniżkowały. Spadki były symboliczne, ale wyraźnie widać, że 1130 punktów w przypadku indeksu S&P500 zachęca do sprzedaży akcji. Drugi w trakcie ostatnich sesji atak na ten poziom okazał się nieskuteczny. Popyt może mieć z jego pokonaniem kłopoty a ewentualne wyjście w górę też nie przesądzi o rozpoczęciu kolejnej fali zwyżek.
Na giełdach azjatyckich dziś mieliśmy niewielką przewagę spadków. Nikkei stracił 0,86 proc., przerywając jednocześnie trwającą od połowy grudnia falę wzrostową. O 0,33 proc. zniżkował wskaźnik w Bombaju, korygując nieznacznie ostatnie silne wzrosty. Na parkiecie w Chinach sytuacja dość zróżnicowana. Shanghai B-Share wzrósł o niecałe 0,1 proc., zaś Shanghai Composite zwyżkował aż o 1,6 proc.
W Europie od rana panowały nienajlepsze nastroje. Rosły jedynie indeksy w Helsinkach, Rydze i Tallinie. W Paryżu, Frankfurcie i Londynie handel rozpoczął się na niewielkich minusach, jednak około południa spadki na dwóch pierwszych parkietach sięgały już 0,7 proc. FTSE tracił 0,3 proc. Spadki na rynkach naszego regionu były nieco większe. W Budapeszcie i Moskwie indeksy traciły po około 1 proc. RTS zniżkuje już trzecią sesję z rządu i to mimo dość dobrej sytuacji na rynku surowców. O prawie 1 proc. spadał też turecki ISE100, tuż po osiągnięciu rekordowo wysokiego od dwunastu miesięcy poziomu.
Waluty
REKLAMA
Wczorajsze osłabienie amerykańskiej waluty do poziomu 1,445 dolara za euro okazało się jedynie krótkotrwałym epizodem. Już wieczorem nastąpił dynamiczny powrót do 1,434 dolara za euro. Dziś rano ta tendencja była jeszcze kontynuowana, jednak po osiągnięciu 1,43 dolara nastąpiła kontrakcja wspólnej waluty. Niemal w samo południe nastąpił kolejny zwrot, w wyniku którego euro staniało do 1,429 dolara.
Nasza waluta wiernie odwzorowuje ruchy, dokonujące się między euro a dolarem. Dziś przed południem za „zielonego” trzeba było płacić 2,87-2,88 zł. Jednak w przypadku euro i franka mamy do czynienia z nieco bardziej konsekwentnym umacnianiem się złotego. Wspólną walutę można było kupić za 4,12-4,13 zł, czyli o 3-4 grosze taniej, niż w poniedziałek. Frank staniał o 2-3 grosze i trzeba było za niego płacić 2,76-2,78 zł. Około godziny 16.00 dolar znów zdrożał do 2,886 zł. W przypadku pozostałych walut do końca dnia nie było większych zmian.
Podsumowanie
Nasze indeksy ostatnio nie są w stanie wykorzystać dobrej atmosfery na rynkach zagranicznych, ale „chętnie” podążają w dół, gdy na świecie sytuacja się pogarsza. Z tym drugim przypadkiem mieliśmy właśnie dziś do czynienia. Spadki wskaźników nie były w stanie zmienić zasadniczo obrazu rynku, ale potwierdziły jego słabość. Nie przesądza to jednak żadnego scenariusza na początek nowego roku. WIG20 do szczytu ma zaledwie 60 punktów, znacznie mniej, niż do poziomu wsparcia. Przy odrobinie mobilizacji byki mogą pokonać kolejny rekord nawet w ciągu jednej sesji. Tylko czy będzie to możliwe bez pomocy „z zewnątrz”?
REKLAMA
REKLAMA