Wrzesień odstrasza od kupowania akcji
REKLAMA
REKLAMA
GPW
REKLAMA
REKLAMA
Wczorajsza słaba końcówka notowań zaważyła także na dzisiejszym otwarciu w Warszawie. Indeks największych firm zaczął od spadku o 0,26 proc. a WIG tracił 0,08 proc. Lepszym startem mogły się poszczycić wskaźniki małych i średnich firm. mWIG40 zyskiwał 0,17 proc., a sWIG80 rósł o 0,3 proc., ale dobra passa „misiów” nie trwała długo. Wczesnym popołudniem indeks średniaków tracił już 0,9 proc., a wskaźnik najmniejszych spółek zniżkował o ponad 0,1 proc. Za to poprawiło się na rynku blue chipów. WIG20 zdołał wyjść na niewielki plus.
Dziś nie było komu napędzać wzrostu indeksów. Akcje KGHM nieznacznie taniały, podobnie jak papiery Pekao i Telekomunikacji Polskiej. Walory PKN Orlen z trudem walczyły o utrzymanie się nad kreską, a o wyraźniejszym oddaleniu się od niej nie było mowy. Magia surowcowej hossy dziś do południa nie działała. Dopiero gdy dolar w dalszym ciągu tracił na wartości, notowania surowców poszły w górę, a za nimi „ożyły” papiery miedziowego kombinatu i PKN Orlen. Liderami wzrostów wśród największych spółek były BRE i BZ WBK, zyskujące po około 3,5 - 5 proc., ale ich „waga” w indeksie jest zbyt mała, by skutecznie wpływać na jego wartość. Poprawa w ciągu dnia była chwilowa. Gdy zaczęła się rozwijać i WIG20 zyskiwał już ponad 1 proc., do gry wkroczyli Amerykanie i wszystko popsuli. Również surowce potaniały. Sytuację znów poprawił końcowy fixing. WIG20 zyskał 1,04 proc., indeks szerokiego rynku 0,73 proc., a sWIG80 wzrósł o 0,97 proc. Jedynie wskaźnik średnich spółek zmniejszył swoją wartość o 0,09 proc. Obroty wyniosły niecałe 1,4 mld zł.
Giełdy zagraniczne
Indeksy na Wall Street dźwigają się w górę już czwartą sesję z rzędu, ale po poniedziałkowej przerwie byczego animuszu ani śladu. Na wzrost S&P500 o prawie 0,9 proc. jednak nie ma co narzekać, a póki co powrót wskaźnika poniżej 1000 punktów raczej nie grozi. Co więcej, indeksy są o krok od tegorocznych rekordów, a Nasdaq ma to osiągnięcie już za sobą. Tymczasem światowe giełdy podchodzą do tego dość powściągliwie.
REKLAMA
W Azji przeważały dziś spadki. Zwyżkowały jedynie giełdy w Bombaju i Chinach, ale wzrosty były niewielkie. Warto jednak zauważyć, że indeksy w Szanghaju rosną nieprzerwanie od początku września. Złośliwi mówią, że zwyżka potrwa do obchodów 60-lecia powstania Chińskiej Republiki Ludowej, czyli do 1 października. Nikkei stracił prawie 0,8 proc., w Hong Kongu spadek wyniósł nieco ponad 1 proc.
Także główne europejskie parkiety zaczęły sesję w minorowych nastrojach. Indeksy w Paryżu, Londynie i Frankfurcie traciły na otwarciu po 0,3 proc. Cała trójka idzie na starcie równo „łeb w łeb” już trzeci dzień z rzędu. Do południa zmiany były jedynie kosmetyczne. Na parkietach naszego regionu inwestorom wiodło się znacznie gorzej. W południe spadały indeksy w Budapeszcie, Pradze i Sofii. Liderem zniżek był BUX, tracący 1,2 proc. Bukareszt trzymał się blisko zera, jedynie moskiewski RTS zwyżkował o prawie 1,5 proc., podtrzymywany siłą rozpędu przez wczorajszą surowcową hossę. Pod koniec dnia we Frankfurcie i Londynie indeksy powiększyły wzrosty do niemal 1 proc. Paryż został nieco w tyle. W naszym regionie niewiele się zmieniło poza tym, że BUX nieco ograniczył skalę spadków.
Waluty
Amerykańska waluta po wczorajszym gwałtownym osłabieniu twardo obstaje przy tej tendencji. Dziś od rana euro wyceniane jest w okolicach 1,45 dolara. Na surowce jednak już to nie działa i po wczorajszych zwyżkach mieliśmy lekką korektę. Nawet bijące wczoraj rekordy popularności złoto dziś spasowało i chwilowo „zapomniało”, że ma kosztować ponad 1000 dolarów i pobić rekord notowań. A dolar mu nie pomagał. Dopiero po południu „zielony” zaliczył kolejną falę słabości, co ruszyło surowcami. Do poziomu 1,46 dolara za euro niewiele zabrakło.
Nasza waluta dziś do południa dość wyraźnie słabła. Nie był to ruch gwałtowny, ale zdecydowany. Złoty chyba ostatnio nieco przesadził z tym umocnieniem i korekta mu się „należy”. Słabość dolara już tu nie wystarcza. „Zielony” zdrożał dziś o 2 grosze i trzeba było za niego około południa płacić 2,83 zł. Euro także można było kupić o 2 - 3 grosze drożej niż we wtorek, czyli po 4,1 - 4,11 zł. Z frankiem było niemal tak samo. Wrócił do poziomu 2,7 - 2,71 zł. Na popołudniowe osłabienie dolara złoty już nie zareagował.
Podsumowanie
Siła naszego rynku wciąż pozostawia wiele do życzenia. Choć wakacje już minęły, obroty właśnie teraz mamy „plażowe”. Nie widać wielkiego popytu, a i o kilkuprocentowych wzrostach cen największych spółek, z KGHM na czele, powoli zapominamy. Inwestorzy na wszelkiego rodzaju bodźce reagują dość niemrawo. Pewnie wszyscy boją się złej sławy września, a zagranica chwilowo pauzuje.
REKLAMA
REKLAMA