Czwartek w duchu danych na temat inflacji
REKLAMA
REKLAMA
Wskaźniki makro w strefie euro
REKLAMA
REKLAMA
Fakt udanej sprzedaży obligacji przez Hiszpanię nie miał wpływu na rynek, a najważniejsze były konferencje po posiedzeniach banków centralnych Eurolandu i Wielkiej Brytanii. Żaden nie zmienił stóp procentowych, co w obecnej sytuacji krajów prawie-bankrutów nie może dziwić, ale prezes ECB ponownie powtórzył swoje poniedziałkowe słowa, że jeżeli tylko zaistnieje niebezpieczeństwo inflacji, to konsekwencją będą podwyżki stóp procentowych. Dla równowagi od razu dodał, że obecny poziom stóp (1%) jest wg niego odpowiedni.
Rynek zapewne zlekceważyłby słowa Prezesa, tak jak zrobił to w poniedziałek, gdyby nie to, że zaraz potem opublikowano zdecydowanie gorsze dane na temat inflacji w USA. Wśród producentów wzrost cen w ujęciu miesięcznym sięgnął 1,1 proc., przy prognozowanych zaledwie 0,7 proc. Co prawda w części bazowej, czyli po wyłączeniu paliw i żywności, inflacja wyniosła 0,2 proc., ale rozpatrując te dane w ujęciu rocznym, inflacja producencka sięga już 4 proc. Jest tylko kwestią czasu, kiedy ten wskaźnik zacznie przeciekać do konsumentów i podwyższy CPI. Jednocześnie słowa prezesa ECB można interpretować jako zapowiedz dobrych, piątkowych danych o inflacji w Niemczech i całej strefie euro. Zapewne Jean-Claude Trichet już je zna i gdyby pokazywały wzrost cen o ponad 2 proc., nie odważyłby się na takie deklaracje. Podano także dane o krajowej, grudniowej inflacji, która zgodnie z wcześniejszymi szacunkami wyniosła 3,1 proc. To wynik mieszczący się jeszcze w paśmie wahań RPP, ale już sugerujący podjęcie decyzji o podwyżce stóp w styczniu. Patrząc jednak na składniki inflacji, ewentualna podwyżka ma znikome szanse na obniżenie wskaźnika, ponieważ wzrost wynika głównie z cen paliw, żywności i utrzymania mieszkania.
Dowiedz się także: Które fundusze hedgingowe przyniosły największe zyski w grudniu 2010?
Wskaźniki makro w USA
Globalną podaż wspierała także informacją o wyraźnym wzroście tygodniowej ilości nowych bezrobotnych w USA, których liczba sięgnęła 445 tysięcy. To ponad 10 proc. więcej niż oczekiwano, ale reakcji praktycznie nie było, ponieważ odchylenie od prognoz można przypisać zakończonemu sezonowi sprzedaży świątecznej, która cechowała się wzrostem tymczasowego zatrudnienia.
Polecamy serwis: Kursy walut
Polska giełda
Na GPW największy dynamizm towarzyszył końcówce. Niedźwiedzie spychały WIG20 coraz niżej, ale poziom 2700 pkt. skutecznie je zatrzymał. Dla całego rynku dobrą informacją jest fakt, że popyt przesiadł się z wyżyłowanego KGHM na PGE, które dostało rekomendację „kupuj od Goldman Sachs”. Nadal jednak to kolejny dzień wzrostu przy małej szerokości rynku. Oznacza to, że nie można wykluczyć kolejnego testu 2600 pkt. W końcu skończą się jednorazowe wyskoki i nie będzie komu ciągnąć rynek w górę.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.