Rynkowe dylematy
REKLAMA
REKLAMA
W czasie europejskiej sesji największe zainteresowanie koncentrowało się na problemie Irlandii, która zarzeka się, że nie potrzebuje finansowania, a rynek plotkuje, że już rozmawia z MWF i UE o wsparciu dla rządu i irlandzkich banków. Trudno nie odnieść wrażenia, że zamiast faktycznej pomocy chodzi o dobry PR, który Unia Europejska chce kupić tanim kosztem, zanim rozpoczną się spekulacje o bankructwie Hiszpanii czy Portugalii.
REKLAMA
Po zdobyciu kilku punków na otwarciu podaż konsekwentnie obniżyła WIG20 do poziomu 2700 pkt. Byki nie okazały dużego przywiązania do tej wartości, toteż indeks znalazł wsparcie dopiero na minimach z piątkowego otwarcia.
Dowiedz się także: Jakie są czynniki inwestowania według Johna Neffa
REKLAMA
Dzień był bogaty w publikacje makro, które zostały jednak odsunięte na drugi plan ze względu na Irlandię. Pozytywnie zaskoczył niemiecki indeks ZEW, który opisuje nastroje i oczekiwania analityków oraz inwestorów. Po raz pierwszy od kwietnia zanotował on wzrost, co nie pomogło jednak w zmianie dziennej tendencji spadkowej popytu. Innym plusem, już z amerykańskiego podwórka, był komunikat z Wal-Mart, największej sieci detalicznej na świecie, która podała wynik lepszy od prognoz. To zapowiada dobre wyniki innych detalistów, bo konsumenci będą kupować przed świętami. Im większe zakupy, tym większy wzrost gospodarki, choć tu problemem może stanowić fakt, że Wal-Mart to sieć dyskontów, a wzrost zakupów w najtańszej kategorii oznacza raczej zubożenie społeczeństwa.
Bez wpływu na rynki przeszedł natomiast komunikat o inflacji producenckiej (PPI) w USA, która była mniejsza od oczekiwań. To wyśmienita pożywka dla legitymizacji działań FED i dodruku pustego pieniądza w myśl idei, że inflacja to nie problem. Zgodnie z tymi informacjami można spodziewać się, że jutrzejsze dane o CPI ze Stanów też będą niższe, co teoretycznie powinno osłabić dolara.
Polecamy serwis: Inwestycje
Bez problemu można dziś było znaleźć uzasadnienie trwających spadków. Po pierwsze, produkcja przemysłowa w Stanach pozostała na niezmienionym poziomie, a po wrześniowym spadku tego wskaźnika oczekiwano wzrostu w październiku. Po drugie indeks rynku nieruchomości NAHB wciąż pokazuje, że w Stanach łatwiej wygrać w totolotka, niż sprzedać komuś dom. Szczególnie ten ostatni raport przyspieszył przecenę po rozpoczęciu amerykańskiej sesji.
Na sam koniec notowań byczą skórę uratował fiksing, po którym WIG20 znalazł się powyżej piątkowych minimów. Na razie jesteśmy zaledwie 100 pkt. od szczytu, czyli niewiele ponad 3 proc. i o ewakuacji z rynku będzie można myśleć dopiero w momencie przekroczenia 2600 pkt. Do tego zejścia potrzeba jednak większych straszaków niż broniącej się przed pomocą Irlandii.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.