Jakie są czynniki inwestowania według Johna Neffa
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Fundusz Windsor Fund kupował na ogół akcje, których wskaźnik ceny do zysku byt od 40 do 60% niższy od średniej rynkowej. Jeżeli takie akcje niosą ze sobą obietnicę stabilnego wzrostu zysków, jest szansa, że aprecjacja takich walorów będzie się dokonywać z „turbodoładowaniem”: wskaźnik ceny do zysku wzrośnie po pierwsze dlatego, że rynek uzmysłowi sobie, iż ma do czynienia z dobrą firmą o solidnych zyskach; po drugie zaś, dodatkowy wzrost wartości uzasadniony będzie rosnącymi zyskami. W rezultacie akcje mogą zyskać na wartości nawet 50 do 100%.
REKLAMA
Wyobraźmy sobie dwie firmy, A i B. W przypadku obu firm zysk w przeliczeniu na jedną akcję stanowi równowartość 1 dolara. Firma A cieszy się dobrą reputacją, a jej sytuacja jest powszechnie znana. Skutek jest taki, że wskaźnik ceny do zysku wynosi w jej przypadku 20. Firma B pozostaje poza kręgiem zainteresowania szerszego grona inwestorów, prowadzi działalność w sektorze przemysłowym, który obecnie nie cieszy się popularnością. W jej przypadku wskaźnik ceny do zysku kształtuje się na poziomie 10. Obie firmy wykazują obecnie takie same zyski. W drodze szczegółowej analizy udaje nam się ponadto ustalić, że w obu przypadkach należy spodziewać się wzrostu zysków na poziomie 8%. Rezultat jest taki, że po upływie jednego roku zyski obu firm w przeliczeniu na jedną akcję wynoszą 1,08 dolara. W wyniku wyceny rynkowej wskaźnik ceny do zysku w przypadku firmy A nadal wynosi 20, w związku z czym cena akcji kształtuje się na poziomie 21,60 dolara (mamy do czynienia z 8-procentowym wzrostem).
Na przestrzeni tego roku rynek zaczął sobie jednak stopniowo uświadamiać, że jego reakcja na trudności branży firmy B była jednak nieco zbyt gwałtowna. Doszło do weryfikacji wyceny akcji i obecnie rynek skłonny jest płacić za akcję równowartość 15-krotności zysku. Zyski na jedną akcję kształtują się na poziomie 1,08 dolara, a zatem cena akcji wzrasta do 16,2 dolara. Mamy zatem do czynienia z 62-procentowym wzrostem w ciągu jednego roku! I chociaż nie wszystkie inwestycje w akcje o niskim wskaźniku ceny do zysku zapewnią nam taki sukces jak firma B, z całą pewnością możliwe jest wyłuskanie tylu perełek, żeby osiągnąć wynik lepszy od rynku.
Przeczytaj także: Jak procent składany wpływa na nasze inwestycje?
REKLAMA
Atrakcyjność akcji o niskim wskaźniku ceny do zysku polega nie tylko na tym, że oferują duży potencjał wzrostu. Nie bez znaczenia jest również dość wysoki poziom ochrony przed spadkami. Inwestorom walory te kojarzą się z dużą liczbą negatywnych informacji, w zasadzie nikt nie spodziewa się po nich niczego dobrego, co znajduje przełożenie na ich niską cenę. Umiarkowanie słabe wyniki finansowe nie powinny zatem spowodować wyraźnego spadku wartości, wszelkie sygnały zapowiadające poprawę sytuacji mogą natomiast na nowo rozbudzić zainteresowanie inwestorów. Jeżeli uda nam się wykorzystać ów wzrost zainteresowania i sprzedać akcje inwestorom, którzy zaczęli właśnie odkrywać ich potencjał, zyski z całej operacji powinny być naprawdę imponujące.
Nie wystarczy jednak po prostu na ślepo inwestować w firmy o niskim wskaźniku ceny do zysku. Konieczne jest przeprowadzenie szczegółowej analizy. Przede wszystkim trzeba upewnić się co do rzetelności danych dotyczących zysków. Dokumenty księgowe, w szczególności zaś bilanse czy rachunki zysków i strat, słyną z podatności na wszelkiego rodzaju manipulacje. Podczas analizy należy zatem ocenić jakość uzyskanych danych, a następnie, jeszcze przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji, rozpatrzyć wszelkie czynniki wymagające uwzględnienia w danej sytuacji. Może zaistnieć konieczność weryfikacji danych księgowych na podstawie informacji pochodzących ze źródeł niezależnych. Należy wówczas wskazać i wyjaśnić wszelkie rozbieżności.
Polecamy serwis Budżet domowy
Kluczem do sukcesu w przypadku tego typu inwestycji jest umiejętność rozróżniania akcji, które mają niski wskaźnik ceny do zysku, ponieważ wypadły z łask inwestorów, są przez nich niedoceniane lub źle rozumiane, od tych, za którymi stoją dogorywające firmy bez najmniejszych perspektyw na przyszłość.
Właśnie ta umiejętność odróżnia inwestora stosującego wyrafinowaną strategię opartą na wskaźniku ceny do zysku od naiwnego inwestora, który bez większej refleksji kieruje się niską wartością wskaźnika C/Z (cena/zysk).
Fragment pochodzi z książki „Inwestowanie w wartość” Glena Arnolda (Wydawnictwa Profesjonalne PWN, 2010). Wykorzystanie za wiedzą Wydawcy.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.