W obecnych, ciągle niepewnych czasach nieustannie mamy możliwość obserwować niezwykłe wydarzenia i reakcje inwestorów. Wbrew pozorom, nawet najbardziej niedorzecznie wyglądające tendencje rynkowe mają sens. Wystarczy tylko wczuć się w sytuację posiadaczy ogromnych kapitałów, którzy nerwowo poszukują dla nich bezpiecznej przystani w burzliwych i nieprzewidywalnych czasach.
Mają do dyspozycji złoto, kilka zaledwie, a konkretnie trzy waluty oraz papiery skarbowe państw, uznawanych za najbardziej wiarygodnych dłużników. Ceny złota są już tak wyśrubowane, że trochę strach kupować. Spośród trzech walut jen i frank rozpaczliwie bronią się przed pełnieniem narzuconej im roli. Zostaje więc jedynie dolar.
reklama
reklama
A dla kapitałów naprawdę dużych odpowiednie są naprawdę duże aktywa. Czyli dolar i amerykańskie obligacje. Wszystko wskazuje na to, że ich podaż jest i jeszcze przez wiele lat będzie nieograniczona. A opinii o ich solidności nie są w stanie zepsuć nawet oceny agencji ratingowych.
Notowania aktywów o tak dużym wolumenie i niemal nieograniczonej podaży są jednak pod wpływem równie dużej presji popytu i podlegają nietypowym tendencjom. Jak wspomniano wcześniej, nietypowym z punktu widzenia przeciętnego zjadacza chleba i drobnego inwestora. Ci bowiem przyzwyczaili się do tego, że jeśli pożyczają komuś pieniądze, choćby w formie zakupu obligacji, to oczekują za to wynagrodzenia w postaci dyskonta lub odsetek, i to w wysokości przewyższającej stopę inflacji.
Przeczytaj również: Fundusze przynoszą straty – jedne z największych w historii giełdy
Tymczasem już po raz drugi w ciągu kilku ostatnich lat mamy do czynienia z sytuacją, gdy rentowność dziesięcioletnich amerykańskich obligacji zerokuponowych spada wyraźnie poniżej bieżącej stopy inflacji, co oznacza, że to kupujący obligacje, a więc pożyczkodawca, płaci pożyczkobiorcy za możliwość ulokowania u niego swych pieniędzy.
Bo w czasie zawirowań na rynkach finansowych, gdy większość aktywów traci na wartości, najbardziej opłacalną inwestycją jest gotówka. I za tę opłacalność, choćby iluzoryczną, w odniesieniu do zwykłych warunków, trzeba zapłacić. Tak jak za przechowywanie kosztowności w bankowym sejfie.
Polecamy serwis: Kredyty
Rentowność dziesięciolatek po raz pierwszy w historii spadła też poniżej 2 proc. Poprzednio niemal tak samo niską rentowność miały pod koniec 2008 roku, w czasie największego nasilenia globalnego kryzysu finansowego.