Czy Polacy dbają o swój wygląd w pracy w porównaniu do innych nacji?
REKLAMA
REKLAMA
Dziś spotkanie służbowe, na którym spotkamy pana w obdartych tenisówkach to już przeszłość. Trendy w biznesowym ubiorze wyznaczają najczęściej prezenterzy telewizyjni.
REKLAMA
– Liliowy krawat wkroczył na polskie spotkania biznesowe dopiero, kiedy po raz pierwszy założył go Piotr Kraśko. „Klony” garniturów i krawatów Kamila Durczoka znajdziemy w każdym centrum handlowym w Polsce. Fryzura Macieja Kurzajewskiego sprzed 4 lat jest dotąd obowiązującym kanonem nawet dla tych, na których taki „stroszypiórek” wygląda żałośnie, bo mają 4 włosy na centymetr kwadratowy – mówi Artur Ragan, rzecznik prasowy agencji doradztwa personalnego Work Express.
Elegancka Francuzka, Francuz bez garniaka
Coraz więcej czasu spędzamy przed lustrem, ale też coraz więcej pieniędzy wydajemy na wyposażenie naszej szafy. Powód? Chcemy się w pracy prezentować dobrze.
Efekt? Specjaliści rynku pracy oceniają, że w kwestii ubioru mieścimy się dziś w tej „lepszej połowie” Europy. Choć wciąż daleko nam do Francuzów. Ci, mimo że cechują się niezwykłą nonszalancją, to i tak wyglądają świetnie.
- Zwłaszcza kobiety, które cechują się wysoką elegancją – mówi Michał Soja, manager ds. rynku francuskiego Work Express.
REKLAMA
I tłumaczy: – Co ciekawe, u Francuzów kwestią kluczową jest region, z którego pochodzą. Duże znaczenie ma także wiek. Młodsi ubierają się albo bardzo modnie, albo niechlujnie, ale najczęściej jest to wystudiowana nonszalancja. Starsi pracownicy, w wieku 50+, ubierają się raczej elegancko bez względu na okoliczności. Nie oczekujmy natomiast, że Francuzi z południa przyjdą na spotkanie służbowe pod krawatem. Generalnie jest to grupa, która nie nosi ani garniturów, ani krawatów, tylko luźniejsze, mniej formalne stroje. Natomiast w grę wchodzą tylko markowe ubrania.
Wyjątkiem są bankowcy, finansiści, prawnicy, a także przedstawiciele władzy. Choć zdarzają się sytuacje, w których nawet minister wdziewa dżinsy. Co ciekawe, Francuzi w ogóle nie zwracają uwagi chociażby na dodatki. W przeciwieństwie do Polaków, nie zastanawiają się, czy buty będą pasowały do torebki i odwrotnie. Lubują się z kolei w biżuterii, nawet panowie często noszą na sobie markowe ozdoby, od sygnetów po bransolety.
Kleider machen Leute
„Ubrania czynią ludzi” – to nadrzędna reguła niemiecka w kwestii ubioru. W myśl zasady „pierwsze wrażenie jest najważniejsze”.
W Niemczech szczególnie muszą uważać na siebie kobiety. Panie w pracy nie mogą za bardzo odsłaniać swoich nóg, ani dekoltów. Niewskazany jest także mocny makijaż czy buty na obcasie powyżej 6 centymetrów. Powód? Nie mogą dekoncentrować w pracy swoich współpracowników.
– Niemcy generalnie trzymają się klasycznego stroju biznesowego, grzesząc często zupełnym brakiem fantazji, ale to oni „trzymają europejską średnią” – zauważa Tomasz Hachuła, key account manager Work Express.
Mało tego - w niektórych firmach, od dawna obowiązuje szczegółowy dress-code, a pracownicy noszą specjalne uniformy. W niemieckich biurach prym wiedzie kolor czarny, szary, brązowy oraz niebieski.
Musimy pamiętać, że nasi zachodni sąsiedzi, jako naród „poukładany”, oczekuje także od innych odpowiedniego ubioru. Zarówno podczas spotkań służbowych, jak i np. rozmów kwalifikacyjnych.
REKLAMA
- Na prośbę portalu stepstone.de wypowiedziało się w kwestii ubrań szereg przedstawicieli znanych firm. Konkluzja: najważniejsze jest żeby osoba czuła się dobrze i mogła pokazać swoje prawdziwe „ja”. Renate Weber, kierownik działu rekrutacji w Allianz Deutschland AG zasugerowała, że w przypadku stanowisk wymagających kontaktu z klientem, należy stosować styl klasyczny i delikatny.
Steffen Laick, z firmy Ernst & Young oraz Jochen Joosten z firmy Bosch zwrócili uwagę, że w działach handlowych, mających jak najwięcej kontaktu z klientem w dobrym tonie pozostaje formalny strój i nie ma odstępstw od tej reguły. Największy nacisk na właściwe ubranie kładzie się na wysokich stanowiskach, tutaj garnitur i krawat jest obowiązkiem, bez względu na okazję – opowiada Hachuła.
Luzak i sztywniak, a kobiety mają gorzej?
Zupełnymi przeciwnościami są z kolei Włosi oraz Holendrzy. Tych pierwszych można rozpoznać na odległość wśród wielu nacji europejskich. Na spotkaniach służbowych mogą się nawet słowem nie odezwać, ale po eleganckim ubiorze i idealnie dobranych dodatkach, od razu wiemy z kim mamy do czynienia.
- Z kolei Holendrzy, jak to Holendrzy – wielki luz. Do biura, czy na spotkania służbowe, nie ma dla nich wielkiej różnicy. Liczy się przede wszystkim wygoda. Dlatego idealną dla nich mieszanką są dżinsy, t-shirt i do tego schludna marynarka, ale to tylko w przypadku ważnych spotkań – zdradza Ragan.
Francuzki muszą być eleganckie, Niemki stonowane, a Polki? W przypadku dobierania odpowiedniej dla siebie stylizacji, kobiety mają zdecydowanie większe pole do popisu. Tyle, że większe możliwości nie zawsze równają się lepszemu efektowi. – Ta swoboda najczęściej je niestety gubi. W pogoni za modą, tracą umiar i na spotkaniach pojawiają się zjawiska, skutecznie dekoncentrujące wyglądem oraz duszące zapachem perfum – mówi rzecznik agencji doradztwa personalnego Work Express.
W Polsce uważa się, że praca i spotkania służbowe, to nie czas i miejsce na pokaz mody. Dlatego strój ma być zgodny z charakterem firmy, którą reprezentujemy, stosowny do wykonywanych przez nas obowiązków oraz schludny. Na „więcej” mogą sobie pozwolić przedstawiciele np. agencji reklamowych. I to raczej ci na stanowiskach „kreatywnych”.
Work Express sp. z o.o.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.