Coraz mniejsze perspektywy na umocnienie dolara
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Turecki premier stwierdził dzisiaj, że prezydent Mubarak powinien podjąć „inne kroki”. Niemniej rynki finansowe kupiły „strategię Mubaraka”. W dół poszły notowania ropy, a dolar zaliczył kolejne minima. Oczywiście nie jest to rezultat informacji z Egiptu, ale przede wszystkim bardzo dobrych danych makro ze strefy euro, Wielkiej Brytanii, a także …. USA, jakie napłynęły wczoraj. W przypadku wyników amerykańskiego ISM zwolennicy gry na słabego dolara, powinny zachować szczególną ostrożność. Poza głównym wskaźnikiem dla przemysłu, który poszedł w górę do 60,8 pkt., jeszcze silniejszą zwyżkę odnotował tzw. subindeks cen płaconych. Wzrósł on do 81,5 pkt. Reakcja na tą informację nastąpi z opóźnieniem. W tym momencie dolar może zyskać tylko w jednym przypadku – wskutek spadku oczekiwań na szybsze zaostrzenie polityki monetarnej przez Europejski Bank Centralny i Bank Anglii. A tutaj wzrost jest tak naprawdę dość kruchy – to, że szef ECB przyjął nieco bardziej „jastrzębią” retorykę z powodu rosnącej inflacji, nie oznacza bynajmniej, iż przełoży się to na realne działania za kilkanaście miesięcy. Tymczasem rynek wycenia wzrost głównej stopy procentowej nawet na 75 pb. do końca tego roku! Tak jakby zupełnie zapomniano, iż jeszcze miesiąc temu obawiano się bardzo eskalacji kryzysu w krajach grupy PIIGS. Od tamtej pory sytuacja wymienionych państw zmieniła się tylko nieznacznie. Deklaracje zakupów i rzeczywiście podjęte działania na lokalnym rynku długu przez klientów z Azji, Chiny i Japonię, uchroniły Portugalię przed „linczem” rynku, który domagał się „bailoutu”.
REKLAMA
Tyle, że kraje PIIGS nadal pożyczają pieniądze na wysoki procent, a po rynku od kilku dni krążą spekulacje, jakoby niemiecki rząd przygotował plan restrukturyzacji greckiego długu, wraz z wydłużeniem terminu spłaty zaciągniętej w 2009 r. przez ten kraj pożyczki aż do 30 lata. Dłuższa karencja spłaty mogłaby obowiązywać także Irlandię. Problemy są aktualne i najpewniej dadzą o sobie znać przy okazji unijnego szczytu, zaplanowanego na najbliższy piątek. Kilkanaście dni temu prasa spekulowała, jakoby kanclerz Angela Merkel porozumiała się z szefem Komisji Europejskiej w sprawie zwiększenia środków w ramach EFSF (Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej). Wspomniano wtedy, że 4 lutego zostaną podjęte „pierwsze, znaczące kroki”. Jednak Niemcy nie poddadzą się łatwo. Niewykluczone, że będą chciały narzucić strefie euro większą konsolidację fiskalną, a nawet ujednolicenie podatków czy też wieku emerytalnego. Innymi słowy, to pierwsze kroki do budowania unii fiskalno-politycznej. Czy zatem rzeczywiście uda się cokolwiek ustalić 4 lutego? Zobaczymy, niemniej warto uważnie obserwować bieg wydarzeń, gdyż dane Departamentu Pracy niekoniecznie muszą być kluczowe.
Dowiedz się także: Jakie trendy panują na rynkach wymiany walut?
Dzisiaj rano EUR/USD ustanowił lokalny szczyt na poziomie 1,3861, a notowania GBP/USD wzrosły w okolice 1,6178. Dolar pozostawał także słaby w relacji do pozostałych walut, chociaż na AUD/USD zwyżka nie była kontynuowana, co może mieć związek z obawami, dotyczącymi wpływu nadciągającego sezonu na australijską gospodarkę. Dzisiaj uwaga rynku skupi się na danych o inflacji PPI w Eurolandzie oraz danych ADP z USA. W kraju złoty stopniowo umacnia się, chociaż odnosi się wrażenie, że w krótkim terminie przestrzeń do tego ruchu, zwłaszcza na euro i franku, została wyczerpana. O godz. 9.00 euro było warte 3,8950 zł, dolar – 2,8160 zł, a frank – 3,0120 zł.
EUR/PLN:
Zatrzymaliśmy się na linii trendu wzrostowego, którą można pociągnąć od dołka z 12 stycznia. Stąd też wydaje się, że może być trudno o wyraźniejsze zejście poniżej wartości 3,89. Prędka aprecjacja euro w stosunku do dolara utrudnia aprecjację złotego. Aby nasza waluta zyskiwała szybciej od euro, potrzebne byłyby dodatkowe impulsy z kraju. Tymczasem tych brakuje – wczorajsze dane PMI dla Polski były nieco gorsze od prognoz, marcowa podwyżka stóp procentowych nadal nie jest pewna, a zamieszanie wokół OFE sprawia, że zagraniczni inwestorzy zaczynają pomału rewidować ocenę Polski jako „zielonej wyspy”. Wydaje się zatem, że dzisiaj wieczorem zakończymy notowania w przedziale 3,90-3,91.
USD/PLN:
Na fali zwyżek EUR/USD dolar stał dzisiaj w rejonie 2,80. Nie można jednak wykluczyć, że pogłębimy jeszcze ten poziom, kiedy EUR/USD pójdzie bardziej w górę. Niemniej rejon 2,78-2,80 był w tym ruchu docelowy i nie należy oczekiwać jego wyraźnego złamania w dół. Warto wspomnieć, że na dziennych wskaźnikach rysują się pozytywne dywergencje z kursem.
Polecamy serwis: Inwestycje
EUR/USD:
Na dziennym wykresie wyraźnie widać, że jesteśmy w fali 5 impulsu, rozpoczętego 10 stycznia. Teoretycznie powinna ona zakończyć się w przedziale 1,40-1,41, co potwierdzałoby wzajemną relację długości fal, ale także znaczenie technicznej formacji „2B”. Tylko w teorii naruszenie wartości 1,38 było koniecznym warunkiem do przyspieszenia zwyżki. Aż tak mocnej dynamiki ruchu nie widać dzisiaj rano. Nie oznacza to jednak, że zejdziemy w dniu dzisiejszym poniżej poziomu 1,38, ale sugeruje, że warto rozważyć rejon 1,3950 jako docelowy poziom całego impulsu wzrostowego (76,4 zniesienie Fibonacciego spadków listopad-styczeń), który może mieć swój finisz jeszcze w tym tygodniu.
GBP/USD:
Impet zwyżek jest dość mocny – to już trzecia tego typu sesja z kolei. Zbliżamy się do poziomu oporu 1,62, ale kluczowy będzie test 1,63, czyli szczytu z 4 listopada ur. Trudno określić, czy nastąpi on dzisiaj, ale sytuacja jest podobna do położenia EUR/USD – mamy impuls 5 fal wzrostowych, a dodatkowo widać już negatywne dywergencje na wskaźnikach. Tym samym także w tym przypadku może dojść do finiszu jeszcze w tym tygodniu.
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA