Jakie trendy panują na rynkach wymiany walut?
REKLAMA
REKLAMA
Kryzys fiskalny w strefie euro
REKLAMA
REKLAMA
Niemalże od początku 2009 roku kurs euro rozpoczął trend silnej aprecjacji w stosunku do dolara. Była to reakcja na ekspansywną, o niespotykanej dotychczas skali, politykę pieniężną i fiskalną, prowadzoną w USA w celu walki z kryzysem. Inwestorzy obawiali się, że oprócz pozytywnych dla gospodarki impulsów, tak szeroko zakrojona polityka gospodarcza odbije się negatywnie na przyszłej inflacji i w rezultacie – na kondycji amerykańskiego pieniądza. Pod koniec 2009 roku trend ten i jego przyczyny były już bardzo wyraźne, nawet dla osób na co dzień nie interesujących się ekonomią. Wielu obserwatorów rynku wieszczyło wręcz rychły upadek amerykańskiej waluty. Trend odwrócił się jednak dokładnie w momencie, gdy tego typu przekonania nabrały masowego charakteru.
O ile z początku trudno było znaleźć uzasadnienie poprawy notowań „zielonego”, to dosyć szybko okazało się, że powodem jest kryzys fiskalny w strefie euro. I znowu, sam moment apogeum tego kryzysu, któremu towarzyszyły powszechne opinie o nieuchronnym końcu unii walutowej, przyniósł ponowne odwrócenie tendencji. Podobnie jak poprzednim razem, początkowo trudno było uzasadnić rozpoczęcie silnej aprecjacji euro w czerwcu 2010 r. Z czasem jednak okazało się, że opinie o nieuchronnym i rychłym bankructwie krajów, zgrupowanych pod niepoprawnym politycznym skrótem PIIGS, były przesadzone. Gdy uruchomienie drugiej tury ilościowego luzowania (Quantitative Easing 2) w USA było już pewnikiem, na rynkach kolejny raz zapanował konsensus co do nieuchronnej, dalszej deprecjacji dolara. Listopadowy szczyt na wykresie pary EUR/USD zbiegł się jednak z oficjalnym ogłoszeniem rozpoczęcia QE2. Zamiast słabnąć, dolar znowu wszedł na ścieżkę aprecjacji. Rok 2010 pokazał, że w przypadku pary dwóch tak problematycznych walut punkty zwrotne i rozstrzygające ważne trendy niemal dokładnie zbiegały się czasie z momentami, gdy wiedza o ich przyczynach była już bardzo rozpowszechniona. Inaczej mówiąc, warto było zajmować pozycje przeciwstawne do poglądów, które dominowały w mediach.
Kryzys fiskalny strefy euro nie zbliża się ku końcowi, dlatego najprawdopodobniej euro będzie kontynuowało trend zniżkowy wobec dolara. Podobnie jak w 2010 roku istnieje duża szansa na to, że punkt zwrotny tego trendu nastąpi w momencie, gdy kryzy osiągnie swoje apogeum.
Dowiedz się także: Jak kształtował się kurs złotego wobec innych walut?
Marzenia o wspólnej walucie
Złoty, jako pieniądz kraju, który aspiruje do bycia w strefie euro, jest dosyć mocno związany ze wspólną walutą. Mimo że w porównaniu do państw peryferyjnych Eurolandu fundamenty polskiej gospodarki wydają się być relatywnie zdrowe, to notowania pary EUR/PLN często zachowują się tak, jakby złoty był obarczony znacznie większym ryzykiem. Gdy euro przeżywa kryzys, złoty często osłabia się jeszcze mocniej, a więc traci również w stosunku do europejskiej waluty. Na szczęście mechanizm ten działa również odwrotnie. Mimo że w Polsce dominuje pogląd o nieuchronnej aprecjacji naszej waluty w długim okresie czasu, to zagraniczni inwestorzy wciąż zaliczają złotego do grupy walut o podwyższonym ryzyku. Stąd zapewne większa zmienność naszej waluty. To, że złoty często zachowuje się jak euro „z dźwignią”, wynika też po części z mniejszej płynności notowań naszej waluty.
Frank wobec euro
Rok 2010 przejdzie do historii jako czas historycznych rekordów słabości europejskiej waluty w stosunku do szwajcarskiego franka. Od momentu powstania Eurolandu kurs EUR/CHF nigdy nie przebił znacząco poziomu 1,45. Przez długi okres przyjmowano wręcz za aksjomat to, że kurs tej pary walutowej, ze względu na ścisłe powiązania gospodarcze z Unią Europejską, nie będzie wyraźnie odbiegać od granic przedziału 1,5–1,6 franka za euro. Jednym z następstw światowego kryzysu finansowego okazało się jednak znaczące pogorszenie kondycji finansowej państw strefy euro. Z kryzysem fiskalnym Europa zmagała się przez cały rok 2010. W rezultacie frank, który od bardzo dawna ma dla inwestorów status „bezpiecznej przystani”, zakończył rok na poziomie 1,25. Widząc, jak daleko jeszcze do zakończenia kłopotów państw peryferyjnych strefy euro, w 2011 można oczekiwać kontynuacji tendencji do aprecjacji franka wobec euro.
Kredyty we frankach
REKLAMA
Rekordowo silny kurs franka w stosunku do euro niestety musiał negatywnie przełożyć się na notowania szwajcarskiej waluty w stosunku do złotego. Kurs franka wobec złotego jest szczególnie ważny dla osób, które kilka lat tamu finansowały zakup mieszkań kredytem zaciągniętym w CHF. Biorąc pod uwagę wysokość rat, wyższy kurs został na szczęście zrekompensowany przez znaczny spadek stóp procentowych. Dzięki temu, jak wynika z szacunków Expandera, w większości przypadków, rata kredytu przy kursie 3,18 nie była rażąco wysoka, nawet jeśli stała się większa niż w momencie zaciągania kredytu. Średnio rzecz biorąc, szacunkowy kurs graniczny opłacalności kredytu w CHF wynosi 2,34.Osoby, które zaciągnęły kredyt po niższym kursie, obecnie płacą większe raty niż w początkowych miesiącach spłaty. Niestety, nie tylko wysokość raty decyduje o gorszej kondycji finansowej kredytobiorców. Sam wzrost wartości zadłużenia powoduje w wielu przypadkach, że ewentualna sprzedaż nieruchomości lub przewalutowanie kredytu równoznaczne byłyby z odnotowaniem realnej straty.
Niestety globalna tendencja do aprecjacji szwajcarskiej waluty może utrzymywać się w najbliższym czasie. Na szczęście w perspektywie nadchodzących miesięcy nie należy spodziewać się wzrostu stopy referencyjnej (LIBOR) dla kredytów we frankach.
Polecamy serwis: Lokaty
Najsilniejsza waluta w 2010 r.
To nie frank szwajcarski, ale jen był najmocniejszą walutą w 2010 r. Drożejący pieniądz oznacza niższą konkurencyjność japońskiej gospodarki. Między innymi dlatego w 2010 roku giełda w Tokio należała do najsłabszych na świecie. Indeks Nikkei 225 spadł w skali roku o 3%. Mimo tego, patrząc z punktu widzenia inwestora spoza granic Japonii, aprecjacja jena skompensowała ten spadek z nawiązką. Na przykład wyliczona w złotych stopa zwrotu indeksu Nikkei 225 wyniosła ok. 14% na plusie.
Jeżeli spojrzeć tylko na parametry, charakteryzujące standardowo ryzyko finansów publicznych, to wydaje się, że jen powinien raczej leżeć na przeciwległym biegunie globalnego rankingu walut. Według OECD w 2011 stosunek długu publicznego do PKB w Kraju Kwitnącej Wiśni roku może sięgnąć aż 200%. Warto wspomnieć, że w 2009 roku tw Grecji en wskaźnik wyniósł „tylko” 113%. Jednocześnie japońskie społeczeństwo starzeje się szybciej niż jakikolwiek inny naród. Ten proces ma wpływ na spowolnienie gospodarki, co z kolei zmniejsza wpływy do budżetu. Z drugiej strony starzejące się społeczeństwo zwiększa obciążenia państwa z tytułu wypłat emerytur. Dlaczego więc globalne rynki upodobały sobie japońską walutę? Jen, razem z metalami szlachetnymi i frankiem szwajcarskim, tradycyjnie, od wielu lat należą do grupy tzw. „bezpiecznych przystani” Do nich kierują się inwestorzy podczas kryzysowych momentów. A tych w 2010 roku nie brakowało. Ponadto większość krajowego zadłużenia Japonii zgromadzona jest w rękach jej mieszkańców. Stąd trudno o silną presję na dług i walutę ze strony globalnych spekulantów. Coraz większa liczba komentatorów globalnych rynków finansowych jest jednak zdania, że na dłuższą metę japońska waluta nie utrzyma swojego statusu.
Najsłabsza waluta w 2010 r.
Jeżeli wykluczyć egzotyczne z naszego punktu widzenia waluty, to w 2010 roku najsłabiej zachowywał się węgierski forint. To skutki zawieszenia współpracy Węgier z MFW oraz kuriozalnych „reform” gospodarczych. Być może Węgrzy znajdują właśnie najlepszy sposób na wyjście z kryzysu, jak na razie jednak rynki finansowe zupełnie nie wierzą w wizjonerstwo Viktora Orbana
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.