Gdzie można dostać kredyt we frankach?
REKLAMA
REKLAMA
Dla BPH to prawdziwie rewolucyjna decyzja, bank w walutach wciąż sprzedawał około 80 proc. kredytów. Jego odejście szczególnie mocno odczują amatorzy kredytów we frankach. Obecnie kredyt w tej walucie dostępny jest już tylko w Nordei (PKO BP ma bardzo wysoką, przekraczającą 6 p.p. marżę, a DB PBC oczekuje już min. 50 tys. zł dochodów netto). Wcześniej z finansowania nieruchomości szwajcarską walutą wycofali się: Polbank, mBank, MultiBank i Alior.
REKLAMA
Z kolei lista banków, pożyczających w euro, po odejściu BPH od walut, skurczyła się do 13 (Alior, DB PBC, DNB Nord, BOŚ, Getin Noble Bank, Kredyt Bank, Lukas Bank, mBank, MultiBank, Nordea, PKO BP, Polbank EFG i Raiffeisen).
Dowiedz się także: Kiedy bank da nam kredyt na mieszkanie w budowie?
REKLAMA
Silne wahania kursów franka i euro oraz plotki o możliwej grze spekulantów na osłabienie złotego powodują, że gęstnieje atmosfera wokół kredytów walutowych. Rosną obawy banków o kondycję klientów. Zwiększa się też presja na zmarginalizowanie kredytów walutowych ze strony NBP i nadzoru finansowego.
Swoje negatywne stanowisko w tej sprawie ponownie przypomniał ostatnio prezes NBP, Marek Belka. Z kolei przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego, Stanisław Kluza, konsekwentnie utrzymuje, że kredyt walutowy to oferta, która powinna mieć niszowy charakter i trafiać wyłącznie do bardzo zamożnych klientów.
Na dodatek banki mają przed sobą już niecałe pięć miesięcy na wdrożenie wszystkich zaleceń Rekomendacji S, dotyczącej właśnie kredytów hipotecznych. Co z niej wynika?
REKLAMA
Rata kredytu walutowego może sięgać maksymalnie 42 proc. dochodów, a obliczenia zdolności kredytowej na taki kredyt powinny być przeprowadzane dla maksymalnie, 25-letniego okresu kredytowania. Nadzorca zwraca przy tym dodatkowo bankom uwagę, że jeśli czas spłaty wchodzi w lata emerytalne klienta, to należy uwzględnić spadek jego dochodów na emeryturze.
Rekomendacja S jasno też nakazuje instytucjom finansowym zadbać o swoje interesy w sytuacji, gdy spada wartość zabezpieczenia kredytu, albo kiedy wartość kredytu idzie w górę, a zabezpieczenia już nie, co jest obecnie powszechną sytuacją w przypadku udzielonych kilka lat temu kredytów we frankach. To oznaczałoby, że klienci kredytów walutowych znacznie częściej niż dotychczas będą narażeni na koszty zakupu ubezpieczenia brakującego wkładu.
Polecamy serwis: Lokaty
Banki zaostrzają środki ostrożność wobec pożyczających w walutach. Najlepiej pokazują to statystyki, dotyczące struktury walutowej nowo udzielanych kredytów mieszkaniowych. Gdy na początku zeszłego roku wydawało się, że z czasem rynek podzielą między siebie na pół złoty i obce waluty, z euro na czele, już jesienią 2010 roku było widać, że jest to dla banków zbyt ryzykowny scenariusz.
Największy udział w rynku kredyty walutowe miały w zeszłym roku, w II kwartale. Było to wówczas ok. 28 proc. wartości nowych kredytów, aby w III kwartale spaść już do 27 proc. a później do 23 proc. W II kwartale tego roku kredyty walutowe wynosiły 21 proc.
Wszystko wskazuje na to, że jedna piąta kredytów w walucie stanowi górny pułap dla euro i franka razem wziętych. Zawierucha na rynku walutowym sprawiła też, że ostrożniej do kredytów walutowych podchodzą także klienci. Gdy część osób jest bardziej zdeterminowana do uzyskania takiego kredytu przy wysokim kursie franka czy euro, inni wolą uniknąć ryzyka.
Halina Kochalska, Open Finance
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.