Dlaczego małżeństwo jest opłacalne dla kredytobiorców?
REKLAMA
REKLAMA
„Prorodzinne” podejście
REKLAMA
REKLAMA
Z pewnością wielu z nas słyszało lub czytało o sytuacji (albo – co gorsza – doświadczyło na własnej skórze), w której klient w swoim wniosku kredytowym „zapomniał” wspomnieć o dzieciach, tymczasem pochwalił się potomkiem w sieci, np. na jednym z licznych portali społecznościowych. I chociaż banki nie przyznają się do weryfikowania wiarygodności potencjalnego kredytobiorcy w takich miejscach, to jednak trudno przypuszczać, aby świadomie pomijały tego typu źródła informacji. Zwłaszcza, że nierzadko wystarczy wpisać nazwisko w wyszukiwarce Google, aby dowiedzieć się całkiem sporo o tym, kim jest ten osoba, która ubiega się o kredyt i jaki jest jej „stan posiadania”.
Dlaczego co więksi kombinatorzy próbują zataić fakt utrzymywania swych pociech albo posiadania samochodu? Cóż, odpowiedź jest prosta. O takie rzeczy banki pytają we wniosku kredytowym. I nie da się ukryć, że twierdzące odpowiedzi obniżają zdolność kredytową, a co za tym idzie – maleją szanse na atrakcyjne warunki kredytu albo, w skrajnych przypadkach, tracimy możliwość jego otrzymania. Wydatki, związane z zapewnieniem dzieciom wszystkiego, czego potrzebują, ewentualnie obowiązek alimentacyjny, obciążają znacznie budżet domowy. I choć informacje o liczbie dzieci zniknęły już z dowodów osobistych, to banki nadal mają swoje sposoby na sprawdzenie klienta – a jednym z nich są właśnie portale społecznościowe. Innym jest chociażby analiza wydatków z rachunku bankowego klienta. Przelewy na konto prywatnej szkoły mogą ujawnić fakt posiadania dziecka, podobnie jak regularne, kilkuset złotowe wydatki na stacjach benzynowych zdradzą, że kredytobiorca należy do osób zmotoryzowanych.
Przeczytaj również: W których bankach nasza zdolność kredytowa będzie największa?
Jakie są profity z posiadania małżonka?
REKLAMA
Z żoną bądź mężem nie jest już tak jednoznacznie. Ubieganie się o kredyt wraz z pracującym partnerem wywinduje zdolność kredytową – wszak „co dwaj kredytobiorcy to nie jeden”. W przypadku problemów finansowych jednej osoby, spowodowanych np. utratą pracy, ciężar spłaty może przejąć druga. Zresztą właściwość ta nie jest zarezerwowana wyłącznie dla małżonków – młodzi ludzie proszą nieraz swoich rodziców o przystąpienie wraz z nimi do kredytu. Można zwrócić się nawet do sąsiada, chociaż nie gwarantujemy, czy się zgodzi...
Kredytobiorcom nie chodzi jedynie o wyższe, liczone łącznie dochody. Wszak małżeństwo to mieszkanie razem, a co za tym idzie – kilka wspólnych wydatków. Nie dubluje się np. opłata za czynsz, Internet czy energię elektryczną. Z drugiej strony warto mieć na uwadze to, że wspólny kredyt solidarnie obciąża pełną kwotą „konta” obojga małżonków.
Czy żona i mąż są winni po 150 tys. zł, jeśli na zakup mieszkania pożyczyli 300 tys. zł? Bynajmniej. W Biurze Informacji Kredytowej oboje obciążeni są kwotą 300 tys. zł – to może stanowić problem przy ubieganiu się o kolejne pożyczki.
Polecamy serwis: Kursy walut
Co ciekawe, rodzina – w porównaniu ze stanem kawalerskim lub panieńskim – lepiej prezentuje się również ze statystycznego punktu widzenia. Biuro Informacji Kredytowej, oceniając ryzyko kredytowe, porównuje profil klienta, stworzony na podstawie informacji z profilem podobnych osób, które już otrzymały kredyt. To przypomina nieco zasadę odpowiedzialności zbiorowej, zgodnie z mottem „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. A statystyki wyraźnie mówią, że to właśnie single częściej mają problemy z terminowym spłacaniem zobowiązań. Jak widać, stan cywilny może mieć pewien wpływ na naszą zdolność kredytową, choć nie jest to czynnik kluczowy.
Marzenie o własnym mieszkaniu
Na koniec warto wymienić najważniejszy, z perspektywy ubiegania się o kredyt hipoteczny, plus instytucji małżeństwa. Chodzi mianowicie o program dopłat rządowych, „Rodzina na Swoim”. To jeden z czynników, odpowiedzialnych za to, że młodzi ludzie skłaniają się do składania wizyt w urzędach stanu cywilnego i kościołach. Cel tych „odwiedzin” jest wiadomy, a perspektywa udogodnień finansowych, związanych ze spłaceniem kredytu, pełni funkcję skutecznego katalizatora decyzji o wstąpieniu w związek małżeński.
Jeśli tylko spełnia się określone warunki – a małżeństwo to podstawowa idea „Rodziny na Swoim” – warto skorzystać z faktu, że Państwo chce przez 8 lat dokładać się (nawet w 50 proc.) do raty naszego kredytu mieszkaniowego. W perspektywie kilkunastu miesięcy rzeczony program ma wygasnąć, zatem dziś „zalegalizowanie” związku dwojga osób płci przeciwnej, to – oceniając z perspektywy ekonomicznej – pomysł wart zrealizowania.
Mikołaj Fidziński
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.