Świńska grypa zaszkodziła giełdowym bykom
REKLAMA
REKLAMA
Spadki przyszły nadzwyczaj łatwo, jakby inwestorzy tylko czekali na pretekst do wyprzedaży. Chyba jednak poza strachem przed zarazą, silniejsza jest obawa o stan amerykańskiej gospodarki. Już w środę dowiemy się, jak wyglądał w pierwszych trzech miesiącach roku.
REKLAMA
GPW
REKLAMA
Handel w Warszawie rozpoczął się od sporych spadków. Główne indeksy traciły po ponad 1 proc., wskaźniki małych i średnich firm nieco mniej. W ciągu dnia ani przez chwilę nie było mowy o poprawie sytuacji. Zniżka kursów akcji i indeksów nie przybrała dramatycznych rozmiarów, ale przewaga niedźwiedzi była bezdyskusyjna i niepodważalna. Wśród giełdowych tuzów trudno było znaleźć najbardziej winnych, odpowiadających za spadki indeksów.
Sporo traciły akcje banków, chwilami ponad 4 proc. spadały papiery Pekao. W nienajlepszej formie były też walory Lotosu i PKN. Nie sprzyjała im taniejąca mocno ropa naftowa. Na notowanie niewielki wpływ miała informacja o nieco większym, niż się spodziewano spadku sprzedaży detalicznej w marcu. Główne indeksy traciły nawet 2 proc., ale koniec sesji był znacznie bardziej optymistyczny. Indeks największych spółek stracił 1,56 proc, WIG 1,11 proc., mWIG50 0,3 proc., a sWIG80 0,8 proc. Obroty wyniosły zaledwie 835 mln zł i były najniższe od ponad miesiąca.
Giełdy zagraniczne
Piątkowe wzrosty na amerykańskiej giełdzie nie pomogły światowym rynkom. W Azji przed spadkami obroniły się jedynie Nikkei, który zyskał na wartości 0,2 proc. i indyjski BSE30, zyskujący 0,3 proc. Pozostałe ważniejsze indeksy mocno traciły, po około 2 proc., Hang Seng 7,7 proc., a wskaźnik giełdy w Szanghaju aż 3,8 proc.
Europejskie giełdy zaczęły dzień od spadków. Najwięcej, 1,8 proc. tracił francuski CAC40, wskaźniki we Frankfurcie i Londynie zniżkowały o 1 proc. Do południa sytuacja nie ulegała większym zmianom. Dominowały spadki, choć paniki nie było. Na plusie był tylko indeks w Bukareszcie i Tallinie. Pod koniec dnia atmosfera zaczęła się trochę poprawiać, gdy okazało się, że początek notowań w Stanach Zjednoczonych nie jest tak zły, jak wskazywały na to wcześniej kontrakty na tamtejsze indeksy. O dodatnich wartościach indeksów inwestorzy mogli jednak tylko pomarzyć.
Waluty
REKLAMA
Na rynku walutowym sytuacja typowa dla zwiększonej niepewności i ryzyka. Dolar rośnie w siłę. Euro staniało z 1,32 dolara w piętek do 1,31. Wszelkie rachuby i przewidywania biorą w łeb, wobec nieoczekiwanych wydarzeń. Złoty mocno ucierpiał nie tylko pod ich wpływem, ale i wskutek czynników lokalnych. Oficjalne deklaracje o przesunięciu terminu rozpoczęcia procedury mającej na celu wejście Polski do strefy euro, wywarły spore wrażenie na naszym rynku. Złoty około południa tracił do dolara grubo ponad 3 proc. Za „zielonego” chwilami trzeba było płacić 3,49 zł., a za euro prawie 4,59 zł, o 13 groszy drożej niż w piątek. Frank podrożał o 7 groszy i kosztował 3,03 zł.
Tym sposobem zwiększona zmienność i nerwowość na rynku walutowym, oddaliła perspektywę naszego wejścia do systemu ERM2, a to oddalenie zwiększyło zmienność notowań naszej waluty. Trzeba poczekać na lepsze czasy i odcierpieć swoje. Ale przecież nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Do końca dnia niewiele się zmieniło. Około godziny 16.00 dolar kosztował 3,48 zł, euro 4,56 zł, a frank 3,03 zł.
Podsumowanie
Patrząc na wykresy indeksów, dzisiejsza zniżka ma niewielkie znaczenie dla perspektyw rynku. Większe ma spora niepewność, jaka zagościła na giełdach oraz kalendarz wydarzeń. W środę dowiemy się, jaki był stan amerykańskiej gospodarki w pierwszych trzech miesiącach roku. I to jest teraz najważniejsze. Zapowiedzi kolejnych przedstawicieli amerykańskiej administracji, zwiastujące możliwość przedłużania się recesji, nie wróżą najlepiej. W każdym razie dwie najbliższe sesje na pewno będą bardzo nerwowe i raczej nie należy się spodziewać wzrostów. Charakterystyczne dla okresów dużej niepewności jest to, że spadają ceny większości aktywów. Tak właśnie było dziś, gdy zniżkowały nie tylko giełdowe indeksy, ale i ropa naftowa, miedź, nawet złoto i platyna. Widać najlepiej mieć gotówkę. W dolarach.
REKLAMA
REKLAMA