Podwyżka stóp procentowych w Polsce bez emocji
REKLAMA
REKLAMA
Już wcześniej środek ciężkości w dyskusji na temat polityki pieniężnej w Polsce przeniósł się z pytania o to, jak postąpiła Rada Polityki Pieniężnej, na kwestię tego, o ile wzrosną stopy procentowe w obecnym cyklu. Kontrakty FRA pokazują, że za 6 miesięcy stawka 3-miesięcznego WIBOR może sięgać 4,8%. W poprzednim cyklu, który trwał od wiosny 2007 r. do połowy 2008 r., koszt pieniądza podniósł się z 4% do 6%. Wcześniejsza sekwencja była znacznie krótsza – przez wakacje 2004 r. stopy zostały podwyższone z 5,25% do 6,5%. W obu przypadkach zaostrzenie kursu w polityce pieniężnej następowało po okresie wyraźnego wzrostu inflacji. W 2004 r. impulsem do działania było przekroczenie przez nią górnej granicy celu inflacyjnego, czyli bariery 3,5%. W 2007 r. wystarczyło zbliżenie się do środka celu, czyli do 2,5%. W obu przypadkach wzrost restrykcyjności polityki monetarnej następował w warunkach podnoszącej się inflacji bazowej, która nie uwzględnia cen żywności i paliw – najbardziej zmiennych i w niewielkim stopniu zależnych od lokalnej polityki pieniężnej. Teraz inflacja bazowa wciąż jeszcze nie zwiększa się i pozostaje na poziomie 1,2%, jak wynika danych za listopad. W grudniu spodziewany jest wzrost do 1,4%, zaś dane poznamy w czwartek.
REKLAMA
Dowiedz się także: Czy nastąpił koniec kryzysu w strefie euro?
Przybywa dylematów
Obecnie inflacja przewyższa o 1,7 pkt proc. inflację bazową, jeżeli opierać się na grudniowej inflacji i szacunkach grudniowej inflacji bazowej. Średnio od początku 2003 r., czyli od momentu, kiedy udało się zbić w Polsce inflację do „normalnych” poziomów, ta dysproporcja wynosiła 1,1 pkt proc. Już takie proste zestawienie pokazuje nasilający się dylemat, związany z presją cenową, pochodzącą ze strony towarów, na których ceny Rada Polityki Pieniężnej ma ograniczony wpływ. Z podobnym problemem zaczyna borykać się coraz większa liczba banków centralnych na świecie, zwłaszcza w państwach rozwijających się. To one najmocniej odczuwają zwyżkę cen żywności i paliw, jaka ma miejsce w ostatnich miesiącach. ONZ szacuje, że w minionym roku żywność podrożała o jedną czwartą, do poziomu wyższego niż w szczycie z 2008 r. Opierając się na cenach w kontraktach terminowych, ubiegłoroczny wzrost podstawowych produktów żywnościowych był jeszcze większy. Dylemat polega na tym, czy uwierzyć w tymczasowość zwyżki tego rodzaju cen i zignorować dane. Taka decyzja wiąże się z ryzykiem, że jeśli ceny paliw i żywności szybko nie spadną, zaczną przekładać się na ceny innych towarów, prowadząc do przyspieszenia inflacji bazowej. Wtedy działania banków centralnych okazałyby się opóźnione i musiałyby być bardziej radykalne. Takie desperacko stawiane kroki są dla gospodarek dużo gorsze od stopniowych zmian.
Polecamy serwis: Budżet domowy
Trend do zaostrzania polityki pieniężnej
W ostatnim czasie władze monetarne w różnych krajach decydowały się na podwyżki stóp procentowych. Postąpiły tak między innymi Korea i Tajlandia, a wcześniej, w II połowie 2010 r., zdecydowały się na to między innymi Brazylia, Chiny, Indie, Australia, Nowa Zelandia, Szwecja i Kanada. Część państw podejmowała również inne kroki, mające utrudnić dostęp do kredytów. Tak postąpiły między innymi Chiny, Kanada i Singapur. Chodzi głównie o działania, ograniczające zdolność kredytową konsumentów oraz ich spekulacyjne postawy. Jednocześnie w rozwiniętych gospodarkach, takich jak Stany Zjednoczone czy strefa euro, wciąż nie ma perspektyw zaostrzenia kursu w polityce monetarnej. W specyficznej sytuacji znajduje się Wielka Brytania, która borykają się z coraz wyższą inflacją i stoi przed koniecznością wspierania koniunktury gospodarczej. Globalne zjawiska w polityce monetarnej mają i będą miały znaczenie dla przyszłej polityki pieniężnej RPP, choćby dlatego, że oddziałują na kondycję złotego.
Źródło: Zespół Analiz Home Broker
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA