Refinansowanie kredytu walutowego w praktyce
REKLAMA
REKLAMA
Obowiązująca od 26 sierpnia ustawa „O zmianie ustawy — Prawo bankowe oraz niektórych innych ustaw” mówi wprost, że „kredytobiorca może dokonywać spłaty rat kapitałowo-odsetkowych oraz dokonać przedterminowej spłaty pełnej lub częściowej kwoty kredytu bezpośrednio w tej walucie”.
REKLAMA
Takie postawienie sprawy zdecydowanie poprawia pozycję osób, spłacających kredyty walutowe. Na pewno łatwiej w takiej sytuacji refinansować zadłużenie, a gdy bank ma taką świadomość, zupełnie inaczej rozmawia z klientem, chcącym renegocjować niektóre warunki kredytu.
Weźmy kredyt osoby, która np. zaciągała w wakacje zeszłego roku kredyt w euro w banku DnB Nord. Aby uzyskać 300 tys. zł, kupiła od banku (po ówczesnym kursie kupna 3,84 zł) ponad 78 131 EUR, po roku ma do oddania ok. 76,4 tys. EUR.
Jeśli chciałaby przejść z takim kredytem do konkurencji, musiałaby spłacić go w złotówkach. DnB Nord przeliczyłby kredyt po swoim kursie sprzedaży euro, czyli 4,28 zł za euro i zażądał 327 tys. zł.
Nowy bank, np. Raiffeisen, podzieliłby 327 tys. zł kredytu po swoim kursie kupna euro (4,034 zł) i po całej operacji klient byłby winny nowemu bankowi ponad 81 tys. euro, zamiast dotychczasowych 76,4 tys. EUR.
Dowiedz się także: Czy warto sięgnąć po kredyt konsolidacyjny?
Sposób na ominięcie spreadu
REKLAMA
Obecnie klient po prostu przenosi kwotę zadłużenia w euro, która pozostaje mu do spłaty, czyli w naszym przypadku ok. 76,4 tys. CHF. Różnica wynosi 5 tys. euro. To ok. 7 proc. wartości przenoszonej przez przykładowego klienta kwoty, czyli tyle, ile wynosi przeciętna wartość różnicy między kursem kupna i sprzedaży euro w bankach.
Taki scenariusz możliwy był też wcześniej, w ramach Rekomendacji S, ale mogły sobie pozwolić na niego wyłącznie osoby, które podpisały odpłatny aneks do umowy kredytowej, a w niektórych bankach jego cena była zaporowa.
Zamiana kredytu we franku
Refinansowanie kredytu walutowego we franku to tylko teoria. W praktyce obecnie osoby z kredytami we franku nie miałyby gdzie szukać refinansowania na rynku, bo po pierwsze nie uzyskałyby pewnie niższej marży niż ta, którą mają, a po drugie trudno byłoby znaleźć bank, gotowy udzielić kredytu, znacznie przekraczającego wartością zabezpieczenia, a z taką sytuacją – ze względu na wzrost wartości kursu franka – mamy do czynienia. Natomiast już osoby z kredytem w euro w kieszeni mogą poważnie rozważyć możliwość obniżenia wysokości swoich rat i przejścia do instytucji, oferującej niższą marżę, jednocześnie nie wymagającej kosztownych ubezpieczeń.
Polecamy serwis: Budżet domowy
Dodatkowe formalności i koszty
Oczywiście klient musi pamiętać, że refinansowanie kredytu walutowego wymaga przejścia od nowa przez ścieżkę kredytową, a także poniesienia wielu dodatkowych kosztów, nawet gdy nie ma już tego, związanego ze spreadem.
REKLAMA
Dopiero po zsumowaniu koniecznych wydatków można podjąć odpowiedzialną decyzję o zmianie banku. W wielu instytucjach co najmniej przez pierwsze trzy do pięciu lat od zawarcia umowy, za wcześniejszą spłatę kredytu trzeba zapłacić prowizję, wynoszącą ok. 1,5 proc. wartości oddawanej kwoty.
Klient musi również starać się o zmianę wpisu w księdze wieczystej nieruchomości i do czasu nowego wpisu opłacać ubezpieczenie pomostowe, co oznacza np. podniesienie oprocentowania z 0,5 do 1,5 p.p. na kilka miesięcy. Trzeba też wyłożyć pieniądze na wynagrodzenie dla notariusza, kolejną wycenę nieruchomości, ewentualną prowizję w nowym banku.
Jednak na zmienionych warunkach marża kredytu walutowego po refinansowaniu będzie niższa. Zdecydowanie łatwiej niż kiedyś jest osiągnąć w niedługiej perspektywie korzyść ze zmiany.
Czy banki pozostaną na taką sytuację obojętne? Trudno dziś kategorycznie stwierdzić. Można jednak spodziewać się, że będą próbować na dłużej wiązać klientów prowizjami za wcześniejsze spłaty refinansowanych kredytów walutowych.
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA