Coraz śmielsze wzrosty
REKLAMA
REKLAMA
W poniedziałek, podobnie jak ostatniego dnia poprzedniego tygodnia, Warszawa była liderem wśród europejskich giełd. Gdyby jeszcze zwyżka miała „pieczęć” w postaci większych obrotów, byki mogłyby być w pełni zadowolone.
REKLAMA
GPW
REKLAMA
Piątkowy rajd naszych indeksów w górę nie sprowokował tym razem sprzedających do większej aktywności. Dziś zwyżka była kontynuowana, choć jej skala była znacznie mniejsza. Indeks największych spółek zaczął dzień od wzrostu o 0,6 proc., a WIG zyskiwał 0,4 proc. Początkowo znacznie gorzej radziły sobie wskaźniki małych i średnich firm. sWIG80 do południa znajdował się nawet lekko pod kreską. Pozostałe indeksy, po niewielkim osłabieniu w pierwszej godzinie handlu, kontynuowały zwyżkę. WIG20 zyskiwał ponad 1 proc., jednak nie udało mu się wyjść ponad 2245 punktów. Dwukrotnie podejmowane próby sforsowania tego poziomu kończyły się niepowodzeniem, udało się dopiero za trzecim podejściem.
Spośród spółek wchodzących w skład WIG20 zdecydowanie wyróżniały się oba największe banki. Papiery PKO zyskiwały na wartości nawet niemal 4 proc., walory Pekao rosły o ponad 3,5 proc. Pod koniec dnia byki podniosły „poprzeczkę” do ponad 5 proc. w przypadku PKO i 4,6 proc. dla Pekao. W obu przypadkach działo się to przy sporych, jak na dzisiejszą sesję, obrotach. W wartościach bezwzględnych były one jednak bardzo mizerne. Na całym rynku do godziny 14.00 ledwie przekroczyły 450 mln zł. Ponad połowa z tego przypadała właśnie na PKO i Pekao. Wyjątkowo spokojnie toczył się handel papierami KGHM, które zyskiwały około 1 proc. Kroku dotrzymywały im jedynie walory PKN Orlen. Ostatecznie WIG20 zyskał 1,92 proc., indeks szerokiego rynku wzrósł o 1,6 proc., mWIG40 o 1,28 proc., a sWIG80 o 0,87 proc. Obroty nieznacznie przekroczyły miliard złotych, z czego dwie trzecie przypadło na KGHM, Pekao i PKO.
Giełdy zagraniczne
REKLAMA
Piątkowa sesja za oceanem nieco rozczarowała inwestorów liczących na zwiększenie skali odbicia po niedawnych spadkach. Niewiele z tego wyszło, bo główne indeksy zakończyły dzień na minusie. S&P500 zniżkował o 0,27 proc. To strata mało znacząca jeśli chodzi o skalę, ale pogorszyła ona wyraźnie obraz rynku. Sytuacja wygląda tak, jakby potencjał ruchu w górę był na wyczerpaniu. Spadkowa jest już druga sesja z rzędu. Ponadto byki nie tyle atakują, co bronią się przed spadkiem. Może na to wskazywać fakt, że w trakcie czterech kolejnych dni indeks odbija w górę po zbliżeniu się poziomu około 1060 punktów, ale rzadko bywa tak, że skala tego odbicia jest na tyle duża, by na koniec sesji wyjść nad kreskę. Od góry zwyżki ograniczane są przez poziom 1080 punktów. Wydaje się, że rynek trochę się uspokoił i zawahał przed dalszym, bardziej dynamicznym ruchem. Jego kierunek powinniśmy poznać w najbliższych dniach.
Na giełdach azjatyckich zdecydowanie przeważały spadki, choć wiele z nich nie działało w związku z kilkudniowymi obchodami nowego roku. Przede wszystkim „brakowało” nam giełdy w Szanghaju. Liderem zniżek był parkiet w Tajlandii, gdzie indeks tracił prawie 1,3 proc. Na pozostałych spadki były nieco mniejsze. Niepokoi jednak zniżka japońskiego Nikkei o 0,78 proc., i to mimo większego niż się spodziewano wzrostu gospodarczego w czwartym kwartale. PKB zwiększył się o 1,1 proc., podczas gdy liczono na wzrost o 0,9 proc. Lepszy wynik to głównie skutek rządowego programu stymulacyjnego.
Główne europejskie parkiety zaczęły dzień od zwyżek. Indeks w Paryżu zyskiwał na otwarciu 0,8 proc., DAX rósł o 0,6 proc., a FTSE o 0,3 proc. Przez większą część dnia zmiany były niewielkie. Inwestorom wyraźnie brakowało bodźców do bardziej energicznych posunięć. Na giełdach naszego regionu także niewiele się działo. W Bukareszcie, Budapeszcie i Moskwie indeksy zyskiwały po 0,3-0,6 proc. Zwyżki przekraczające 1 proc. notowano jedynie w Pradze, Warszawie i Madrycie. Z kolei indeks w Sofii tracił niemal 1 proc. Dzień kończył się na poziomach zbliżonych do tych wyznaczonych wcześniej.
Waluty
Po piątkowych wahaniach, dziś sytuacja na światowym rynku walutowym była dużo bardziej spokojna. Spadek kursu euro do poziomu 1,353 dolara został skorygowany jeszcze w piątek wieczorem. W poniedziałek poruszał się on w bardzo wąskim przedziale wokół 1,36 dolara za euro. Także na naszym rynku było wyjątkowo spokojnie. Za dolara trzeba było płacić od 1,94 do niecałych 2,96 zł. Wspólną walutą handlowano po około 4 zł, poniżej tego poziomu nie udało się jej sprowadzić. Franka można było kupić po 2,73-2,74 zł. Do końca dnia kursy trzymały się tych poziomów.
Podsumowanie
Bez amerykańskiego przewodnika, można było liczyć jedynie na sesję „na przeczekanie”. Jednak byki starały się wykorzystać sytuację, że nikt im nie przeszkadza i podciągnąć indeksy w górę. Po piątkowym nadmiernym, jak się wydawało, optymizmie, było to tym łatwiejsze. Wiarygodność tych „wyczynów” osłabia jednak poważnie fakt, że odbywają się one przy bardzo małych obrotach. Dziś było to szczególnie mocno widoczne. Niemniej jednak wykresy naszych indeksów zaczynają wyglądać znacznie bardziej „byczo” niż na innych rynkach, w tym na amerykańskim. Jeśli jednak nie otrzymamy zza oceanu wsparcia, ten wyskok może okazać się zbyt lekkomyślny.
REKLAMA
REKLAMA