Rośnie apetyt na zyski
REKLAMA
REKLAMA
W środę pomagały inwestorom niezłe dane zza oceanu, dotyczące liczby budów i pozwoleń na budowę domów oraz lepsza, niż się spodziewano dynamika produkcji przemysłowej. Jeszcze jedna zwyżka i pojawią się głosy o możliwości powrotu do niedawno przebitych poziomów wsparcia. Indeksy na Wall Street są już bardzo blisko dokonania takiej próby. Jeśli zakończy się powodzeniem, nastroje na rynku znów się poprawią.
REKLAMA
GPW
Wczorajszą słabość nasz indeks największych spółek rekompensował dziś od rana z nawiązką. Na otwarciu zyskiwał ponad 2 proc. i znów był liderem wzrostów w Europie. Indeks szerokiego rynku rósł o 1,6 proc., wskaźniki małych i średnich firm poszły w górę o 0,7 proc. Stawka tuzów naszego parkietu początkowo była dość wyrównana, jednak skala zwyżki papierów KGHM szybko przekroczyła 3 proc., a akcje PKN Orlen zyskiwały 2,4 proc. Nieźle też spisywały się banki, których walory rosły po około 2 proc. Najsłabiej zachowywały się dziś papiery Telekomunikacji Polskiej, w przypadku których zwyżka nie przekraczała 1 proc. Pomimo niewielkiego pogorszenia się nastrojów wczesnym popołudniem, byki nie dały się zepchnąć do defensywy i utrzymały swoją zdobycz do końca dnia. Ostatecznie WIG20 zyskał 1,98 proc., indeks szerokiego rynku wzrósł o 1,38 proc., mWIG40 zwiększył swoją wartość o 0,82 proc., a sWIG80 o 0,98 proc. Obroty wyniosły 1,2 mld zł.
Giełdy zagraniczne
REKLAMA
We wtorek indeksy na Wall Street odrabiały chyba zaległości powstałe w związku świąteczną przerwą. Skala wzrostu wystarczyłaby na przynajmniej dwie sesje, które i tak można by nazwać byczymi. S&P500 zyskał ponad 19 punktów i wzrósł o 1,8 proc. Takiego skoku nie obserwowaliśmy już od bardzo dawna. Wskaźnik przezornie zatrzymał się tuż pod poziomem 1100 punktów. Wygląda to tak, jakby „planował” jego przebicie już za moment i „na pewniaka”. Jednocześnie po wczorajszej zwyżce „wydłużyła” się wzrostowa seria i liczy już pięć sesji. Zachowanie się indeksu w okolicach 1100 punktów będzie stanowiło istotną wskazówkę, dotyczącą siły rynku i kierunku, w jakim może podążyć. Dynamika wczorajszego wzrostu jest dość zastanawiająca, biorąc pod uwagę czynniki, jakie go sprowokowały. Wydaje się, że ani wskaźnik aktywności przemysłu w okolicach Nowego Jorku, ani większy niż się spodziewano napływ kapitałów, ani indeks rynku nieruchomości, ani wszystkie te czynniki razem wzięte w wielu innych przypadkach nie byłyby w stanie wzbudzić w inwestorach aż takiego entuzjazmu.
Amerykański optymizm udzielił się w całej pełni rynkom azjatyckim. Nikkei wzrósł aż o 2,7 proc. Radość tamtejszych inwestorów wynikała jednak chyba przede wszystkim z osłabienia jena. Na pozostałych parkietach zwyżki były znacznie bardziej umiarkowane. Indeks w Hong Kongu zyskał 1,3 proc., podobnie zachował się wskaźnik giełdy w Bombaju. Po około 1,7 proc. wzrosły indeksy w Korei i na Filipinach.
Główne giełdy europejskie zaczęły dzień od solidnych, ale nieprzesadnych zwyżek. W Paryżu indeks zyskiwał 1,1 proc., we Frankfurcie wzrost wyniósł 0,7 proc., a w Londynie 0,9 proc. W pierwszej części sesji niewiele od tych poziomów odbiegały.
Na parkietach naszego regionu sytuacja była dość zróżnicowana. Najbardziej dynamicznie rosły indeksy w Bukareszcie, Budapeszcie i Warszawie, zyskując od 1,5 do 2 proc. W Pradze zwyżka sięgała 1 proc. Wskaźnik giełdy sofijskiej tracił 0,4 proc. Moskiewski RTS odpoczywał po wczorajszym silnym wzroście, zyskując zaledwie 0,2 proc., a po południu spadając pod kreskę. Pod koniec dnia optymizm inwestorów wyraźnie się zwiększył. Indeksy w Paryżu i Londynie rosły po 1,7 proc., DAX zyskiwał 1,4 proc.
Waluty
REKLAMA
Wczoraj wiele się działo na światowym rynku walutowym. Przedpołudniowe dość wyraźne osłabienie się dolara okazało się jedynie przygrywką do wieczornego rajdu wspólnej waluty. Jej kurs w ciągu kilku godzin skoczył do 1,377 dolara, czyli o 1,4 centa. W ciągu całego dnia euro zdrożało o prawie 2 centy. Trudno doszukać się jakichkolwiek fundamentalnych powodów tak znacznego osłabienia się dolara. Wydaje się więc, że było to po prostu techniczne odreagowanie. Dziś sytuacja była bardziej stabilna jedynie do południa. Kurs euro do południa poruszał się w wąskim przedziale 1,373-1,379 dolara. Wczesnym popołudniem jednak „zielony” znów zaatakował i zepchnął kurs euro do 1,366 dolara.
Nasza waluta odrobiła znaczną część strat wobec „zielonego”. Jeszcze w poniedziałek wieczorem za dolara trzeba było płacić 2,96 zł, dziś rano już tylko 2,88 zł. Większa część tego ruchu miała miejsce we wtorek wieczorem. Dziś po porannej jego kontynuacji mieliśmy do czynienia z niewielkim odreagowaniem do 2,9 zł. Kurs euro spadł poniżej 4 zł i dziś przed południem wahał się w przedziale 3,967-3,989 zł. Za franka trzeba było płacić 2,7-2,71 zł. Pod koniec dnia dolar zdrożał do 2,91zł, zaś kury pozostałych dwóch walut niemal nie zmieniły się.
Podsumowanie
Po jednodniowej zadyszce, nasz rynek znów wraca do formy. Dziś ponownie przez większą część dnia był liderem europejskich parkietów. Dorównywały mu Bukareszt i Budapeszt i Istambuł, co wskazuje na obecność zagranicznego kapitału, poszukującego szans na zyski w bardziej ryzykownych regionach. Wciąż nie zachwycają jednak obroty. Determinacja kupujących nie wydaje się więc być przesadna. Być może to wcale nie taki zły znak. W przypadku pogorszenia się koniunktury, skutki ewentualnej wyprzedaży mogą być niezbyt.
REKLAMA
REKLAMA