Byki powoli dają za wygraną
REKLAMA
REKLAMA
Skala spadków na naszym parkiecie była bardzo poważna. Po raz pierwszy mocno zniżkowały wskaźniki małych i średnich spółek, które do niedawna spisywały się wręcz rewelacyjnie. To kolejne poważne ostrzeżenie. Jedynym pocieszeniem może być to, że dzisiejsza przecena odbywała się przy bardzo niskich obrotach. Nastroje poprawiły się nieco pod koniec sesji, gdy okazało się, że na Wall Street można dziś liczyć na odbicie. Nad spadkiem wydatków na inwestycje budowlane przeważyły lepsze dane dotyczące wskaźnika aktywności w przemyśle oraz wzrost liczby umów kupna nowych domów.
REKLAMA
GPW
REKLAMA
Dzień na warszawskim parkiecie zaczął się dość optymistycznie. Wydawało się, że po wczorajszym strachu niewiele zostało. Indeks największych spółek zyskiwał 1 proc., a WIG rósł o 0,6 proc. Dość nietypowo, jak na ostatnie czasy, zachowywały się wskaźniki małych i średnich firm, zniżkując już na otwarciu po 0,1 - 0,2 proc. Optymizm znikł jednak bardzo szybko. Po godzinie handlu na niewielkim plusie był już tylko WIG20, indeks szerokiego rynku zbliżał się do zera, a wskaźniki małych i średnich firm spadały po około 1 proc. Okazało się, że to był tylko wstęp do późniejszej przeceny. Wczesnym popołudniem sięgała ona 2 - 3 proc. w przypadku głównych indeksów i aż ponad 4 proc. w przypadku mWIG 40 i sWIG80. Gwałtowna wyprzedaż akcji małych i średnich firm to zjawisko całkiem nowe na naszym rynku. Można podejrzewać, że nasze fundusze inwestycyjne przestały wierzyć w dalszą zwyżkę i postanowiły zredukować swoje zaangażowanie na tym rynku. Trudno tę tezę jednak pogodzić z obserwowanym od kilku miesięcy rosnącym napływem pieniędzy klientów.
Spośród największych spółek dobrze się dziś zachowywały akcje KGHM, PKO i Telekomunikacji Polskiej i to właśnie temu zawdzięczamy niewielką zniżkę WIG20. Po ponad 2 proc. traciły natomiast nasze firmy paliwowe oraz BRE i BZ WBK.
Ostatecznie Indeks największych spółek stracił 0,59 proc., WIG zniżkował o 1,53 proc., wskaźnik średnich firm stracił na wartości 3,69 proc., a sWIG80 spadł o 2,65 proc. Obroty wyniosły 1,16 mld zł i były jeszcze niższe niż w poniedziałek.
Giełdy zagraniczne
REKLAMA
Poniedziałkowa sesja na Wall Street, w odróżnieniu od wielu poprzednich, miała dość zdecydowany i jednoznaczny przebieg. Zaczęła się od spadków i spadkami się zakończyła. Inwestorzy tym razem nie mieli wątpliwości. S&P500 stracił 0,8 proc., Dow Jones zniżkował o 0,5 proc., a Nasdaq o 0,97 proc. Trwająca przez pięć kolejnych sesji stabilizacja i nieudane próby sforsowania przez S&P500 poziomu 1040 punktów zakończyły się zdecydowanym ruchem w dół. Podobnie jak 13 i 14 sierpnia. Wsparcie na poziomie 1020 punktów na razie się obroniło. Przed bykami trudne zadanie utrzymania go w ciągu najbliższych dni.
W Azji sesja przebiegała dość spokojnie, choć nastroje były mieszane. Shanghai B-Share, postrach giełd, stracił dziś jedynie 0,04 proc., a Shanghai Composite zyskał 0,6 proc. Nikkei zwyżkował o 0,36 proc. Liderem wzrostów okazał się parkiet na Tajwanie, gdzie indeks zwiększył swoją wartość aż o 2,8 proc. Na plusie zakończyła dzień giełda w Hong Kongu.
Na głównych parkietach europejskich sesja zaczęła się od niewielkich wzrostów. Londyński FTSE zwyżkował o 0,2 proc., paryski CAC40 rósł o 0,7 proc., a DAX zyskiwał 0,6 proc. Jednak sytuacja dość szybko się pogorszyła. Powróciły wczorajsze obawy przed pogorszeniem się sytuacji na giełdach, a skala spadków indeksów wkrótce przekroczyła 1 proc. Po wczorajszej przerwie w działaniu tamtejszego rynku najbardziej ucierpiał FTSE. Około 15.00 wskaźnik tracił 1,7 proc. i lepsze dane dotyczące wskaźników aktywności europejskiego przemysłu na niewiele zdały się. Rynki naszego regionu nie odstawały od średniej, zniżkując od 1 do 1,5 proc. Specjalnego strachu nie było widać, ale spadki były niemal powszechne. Wyjątek stanowił parkiet w Turcji, rosnący o 0,2 proc. oraz moskiewski, gdzie tamtejszy indeks zyskiwał 0,6 proc. Także w Pradze notowano niewielką zwyżkę. Około 16.30 na głównych parkietach skala spadków zmniejszyła się dość wyraźnie. CAC40 tracił zaledwie 0,2 proc., DAX zniżkował o 0,3 proc., a FTSE o 0,9 proc.
Waluty
W poniedziałek wieczorem amerykańska waluta zachowywała się dość nietypowo, jak na ostatnie czasy. Zamiast reagować umocnieniem na giełdowe spadki, tuż po rozpoczęciu handlu na Wall Street osłabła dość gwałtownie do poziomu prawie 1,437 dolara za euro. Pod koniec dnia przystąpiła do odrabiania strat i zakończyła w okolicach 1,433 dolara za euro. Dziś do połowy dnia zmiany były bardzo niewielkie. Później amerykańska waluta nieco zyskiwała na wartości. Około godz. 15.00 za euro płacono 1,43 dolara.
Na naszym rynku było nieco mniej spokojnie, ale żadnych poważniejszych ruchów nie zanotowano. Złoty tracił na wartości wobec głównych walut po około 2 grosze. Po południu za dolara trzeba było płacić 2,87 zł, za euro 4,11 zł, a za franka 2,71 zł.
Podsumowanie
Wszystko wskazuje na to, że zaczyna się realizować przepowiednia pojawienia się poważniejszej korekty zwyżki trwającej od połowy lutego. Przebieg dzisiejszej sesji wydaje się to potwierdzać. Można przypuszczać, że nie będzie ona przebiegała w „prosty sposób”, czyli jednostajnym ruchem w dół. Być może będziemy nawet świadkami kolejnej próby powrotu do niedawnych szczytów. Jedno jest niemal pewne: wrzesień nie będzie tak dobrym miesiącem dla posiadaczy akcji, jak kilka poprzednich.
REKLAMA
REKLAMA