WIG20 pokonał 2000 pkt
REKLAMA
REKLAMA
Akcje spółek surowcowych „musiały” pójść w górę, a banki też nie pozostawały w tyle, po porannym osłabieniu. Przez moment czerwcowy szczyt WIG20 został nieznacznie pokonany. Utrzymać tej zdobyczy się nie dało. Ameryka znów nam pomogła, ale chęć realizacji zysków przeważyła. I te kaprysy za oceanem.
REKLAMA
GPW
REKLAMA
Po wczorajszej euforii, dzisiejszą sesję indeks największych spółek zaczął na niewielkim minusie, tracąc 0,14 proc. WIG zyskiwał 0,1 proc., a wskaźniki małych i średnich firm rosły po 0,7 proc. Chęci do wzrostu zupełnie nie było. Już w pierwszych minutach skala spadku nawet się powiększyła. WIG20 zniżkował o 0,5 proc., a WIG tracił 0,2 proc. Inwestorzy doszli chyba do wniosku, że wczoraj trochę przesadzili z windowaniem kursów akcji banków. Dziś wyraźnie tę przesadę korygowali. Papiery Pekao traciły ponad 3 proc., BRE spadały o 2,7 proc. Walory naszych surowcowych potentatów też nie tryskały mocą. Akcje KGHM zniżkowały o ponad 1 proc., Lotos tracił ponad 2 proc., a PKN około 1 proc. Największe obroty dokonywały się na papierach banków. Dopiero po ponad godzinie handlu bykom udało się zdobyć niewielką przewagę. WIG20 znalazł się na małym plusie i powyżej poziomu 2000 punktów. Tym razem indeksowi pomagała poprawa notowań KGHM, PKN i Telekomunikacji Polskiej. Około godziny 11.00 indeks największych firm zyskiwał już 1 proc., a tuż za nim podążały pozostałe wskaźniki.
Około godziny 15.00 indeksowi największych firm do pokonania czerwcowego szczytu brakowało zaledwie ośmiu punktów. WIG20 znów należał do grona najbardziej zwyżkujących wskaźników w Europie, choć musiał ostro rywalizować z niemieckim DAX-em, rosyjskim RTS-em i belgradzkim BET-em.
Nasza „wielka piątka”, czyli Telekomunikacja Polska, PKN, PKO, Pekao i KGHM znów dała popis siły. Dzielnie wspomagał ją BZ WBK, zwyżkujący o ponad 6 proc. W końcu najwyższy czerwcowy poziom WIG20 został poprawiony o 2 punkty. Tego już jednak nie dało się utrzymać na dłużej. Realizacja zysków była zbyt kusząca i nawet amerykańscy koledzy nie byli w stanie powstrzymać „naszych” inwestorów przed sprzedażą akcji, tym bardziej, że sami spasowali wkrótce po rozpoczęciu sesji.
Ostatecznie po dość emocjonującej końcówce sesji WIG20 zyskał 1,7 proc. i zakończył dzień na poziomie 2032 pkt., WIG wzrósł o 1,34 proc., wskaźnik średnich firm zyskał 0,66 proc., a sWIG80 zwiększył swoją wartość o 0,93 proc. Obroty wyniosły 1,39 mld zł.
Giełdy zagraniczne
REKLAMA
W trakcie poniedziałkowej sesji na Wall Street tamtejsi inwestorzy byli zadziwiająco jednomyślni i zdecydowani, co do kierunku ruchu indeksów. Nie było charakterystycznych wahań po obu stronach zera. Wskaźniki cały czas były na plusie, bez specjalnych zmian. Dow Jones wzrósł o 1,19 proc., a S&P500 zwyżkował o 1,14 proc., szykując się do wybicia w górę z ponad dwumiesięcznej konsolidacji.
W Azji nastoje jednak były dziś nienajlepsze. Wyjątek stanowił japoński Nikkei, rosnący o 2,7 proc., ale to raczej odrabianie dystansu do innych rynków, gdyż w poniedziałek na tamtejszej giełdzie nie handlowano. Na pozostałych parkietach było znacznie gorzej. Chwalony za konsekwencję we wzrostach Shanghai B-Share zniżkował aż o 1,6 proc. Ponad 1 proc. tracił też wskaźnik giełdy w Bombaju.
Na europejskich giełdach większość indeksów trzymała się na początku dnia w okolicach zera. Po kilkunastu minutach handlu paryski SAC40 zyskiwał 0,4 proc., niemiecki DAX rósł prawie tyle samo, a londyński FTSE zwyżkował o zaledwie 0,1 proc. Na parkietach naszego regionu przeważały spadki. Najbardziej tracił rosyjski RTS i nasz WIG20, ale trudno się temu dziwić, po wczorajszych szaleństwach. Jedynie rumuński BET rósł o 1,7 proc.
Po południu nastroje zdecydowanie się poprawiły na wszystkich parkietach. Nawet DAX zwyżkował o około 2 proc., zupełnie jak wskaźniki rynków wschodzących. Turecki ISE100 mocno zmagał się, by wyjść powyżej zera, jednak mu się to nie udało. Koniec dnia znów przyniósł osłabienie na głównych parkietach.
Waluty
Na światowym rynku walutowym od wczorajszego wieczora sytuacja jest dość spokojna. Dolar lekko umacniał się wobec euro, ale wciąż za wspólną walutę trzeba było płacić ponad 1,42 dolara. Dopiero spadki na giełdach mogłyby tę chwilową równowagę zaburzyć na korzyść „zielonego”.
Tymczasem na naszym rynku amerykańska waluta staniała do poniżej 3 zł. i nic na razie nie wskazuje na to, by miała być dużo droższa. Złoty umacniał się także wobec euro. Jeszcze wczoraj wieczorem za wspólną walutę płacono prawie 4,27 zł, dziś rano przez moment nawet 4,23 zł. Równowaga ustaliła się na poziomie 4,26 zł. Frank był dziś rano wyceniany na 2,8 zł.
W ciągu dnia dolar nie miał żadnych szans. Swoje minimum zaliczył na poziomie 2,97 zł. O powrocie powyżej 3 zł nie miał co nawet marzyć. Z euro nie szło już tak dobrze, ale i tak złoty „urwał” mu 1 grosz i około 15.30 wspólną walutę wyceniano na 4,25 zł. Frank tylko na moment dał się zepchnąć poniżej 2,8 zł, ale szybko powrócił do tego poziomu. I tak kredytobiorcy nie mają co narzekać.
Po dobrym rozpoczęciu notowań na Wall Street dolar został niemal znokautowany. Przełamanie poziomu 1,43 dolara za euro wydaje się prawie przesądzone. Złoty za ciosem jednak już nie poszedł.
Podsumowanie
Siła lipcowego rajdu zaskoczyła chyba nawet największych optymistów. Mało kto liczył, że w tym wakacyjnym okresie, charakteryzującym się tradycyjnie spadkiem aktywności inwestorów, dojdzie do ataku na czerwcowy szczyt. I to po zdecydowanej dawce pesymizmu, związanej z kształtowaniem się formacji głowy z ramionami na najważniejszym na świecie indeksie S&P500. Ale jeszcze raz potwierdza się prawidłowość, że rynki rosną na fali złych nastrojów. Mimo wszystko, trudno mieć nieodparte przekonanie o trwałości obecnych wzrostów. Ostrożność wciąż bardzo wskazana.
REKLAMA
REKLAMA