Giełdy wciąż w górę, ale coraz więcej rozterek
REKLAMA
REKLAMA
Dalsze lekko pozytywne dane płynące z gospodarki nie powodują już euforycznych reakcji. Widać, że inwestorzy zaczynają się coraz poważniej zastanawiać, czy wzrosty nie zaszły za daleko i czy na ich kontynuację warto stawiać większe pieniądze.
REKLAMA
GPW
REKLAMA
Inwestorzy w Warszawie nie zrazili się spadkową sesją w Stanach Zjednoczonych i zaczęli dzień od niewielkich wzrostów. Indeks największych spółek na otwarciu zyskiwał 0,8 proc., a WIG rósł o 0,5 proc. Tylko wskaźnik średnich firm zniżkował o 0,24 proc. Optymizm szybko powrócił na rynek i jeszcze przed południem skala wzrostów została znacząco powiększona. WIG20 zwyżkował o 2 proc., WIG o ponad 1,5 proc. Małe i średnie spółki zyskiwały po około 1 proc. Bycze nastroje były więc całkowicie niezagrożone, a nasz parkiet należał do najsilniejszych w Europie. Rosły kursy niemal wszystkich spółek wchodzących w skład WIG20. Solidarnie zwyżkowały i papiery surowcowych koncernów i banków. Indeks wspierały też rosnące o ponad 1 proc. walory Telekomunikacji Polskiej.
Po próbie zbliżenia się indeksu największych spółek do kolejnej bariery na poziomie 2000 punktów, do której zabrakło zaledwie 3 punktów, nastąpiło cofnięcie się cen. Tuż przed zakończeniem sesji WIG20 zyskiwał około 0,8 proc. Na zamknięciu okazało się że wzrósł jednak o 1,6 proc. WIG zyskał 1,4 proc., indeks średnich spółek zwiększył swoją wartość o 0,5 proc., a sWIG80 o 1 proc. Obroty wyniosły 1,1 mld zł. i były nieco niższe niż w środę.
Giełdy zagraniczne
REKLAMA
Wczorajsza sesja w Stanach Zjednoczonych przygasiła nieco nastroje inwestorów. Spadki nie były duże i niewiele zmieniły w technicznym obrazie rynku, ale obawa została zasiana. Widać to było wyraźnie na parkietach azjatyckich, gdzie przeważały zniżki indeksów. Nikkei spadł o 0,75 proc., a wskaźnik w Szanghaju o 0,4 proc. Liderem spadków był indeks giełdy w Korei, który stracił 2,6 proc.
Początek dnia w Europie był znacznie bardziej optymistyczny. Przeważały niewielkie wzrosty, jedynie nieliczne indeksy zniżkowały. Po godzinie handlu paryski CAC40 i niemiecki DAX zyskiwały po około 1 proc. Nieco gorzej radził sobie FTSE, który zwiększył swoją wartość jedynie o 0,5 proc. Zwyżki na giełdach naszego regionu były bardziej stonowane i wzrosty wskaźników nie przekraczały 1 proc. W ciągu dnia zmiany były niewielkie. Inwestorzy czekali na wystąpienie szefa Europejskiego Banku Centralnego. Indeksom nie pomogły nieco lepsze niż się spodziewano informacje o sprzedaży detalicznej w strefie euro. W kwietniu wzrosła ona w porównaniu do marca o 0,2 proc., jednak w stosunku do kwietnia ubiegłego roku zmniejszyła się o 2,3 proc. Spodziewano się spadku o 2,9 proc. Indeksy na głównych europejskich parkietach zareagowały jednak zmniejszeniem skali wzrostu, a w Londynie FTSE spadał o 0,5 proc. Po spodziewanej decyzji Banku Anglii i Europejskiego Banku Centralnego o pozostawieniu stóp procentowych bez zmian, też nie było specjalnej reakcji. Zaczęły przeważać spadki indeksów, ale ich skala nie była znacząca. Nastroje wyraźnie się pogorszyły, mimo niewielkich wzrostów kontraktów na amerykańskie indeksy, sugerujących dobre rozpoczęcie sesji w Stanach Zjednoczonych.
Waluty
Na światowym rynku walutowym trwa przepychanka euro z dolarem. Sytuacja jest dość zmienna. Gra toczy się wokół poziomu 1,42 dolara za euro. Po wczorajszym umacnianiu się, dziś rano amerykańska waluta traciła na wartości. To pomogło złotemu, który wczoraj zdecydowanie osłabł. Jeszcze dziś rano za dolara trzeba było płacić prawie 3,2 zł, niemal dziesięć groszy drożej niż w środę rano. Euro rankiem kosztowało aż 4,54 zł., a frank znów wrócił do poziomu 3 zł. W ciągu dnia nasza waluta powoli odzyskiwała stracone pole.
Około południa „zielony” zdecydowanie umocnił się wobec euro, próbując zejść poniżej poziomu 1,4 dolara za wspólną walutę. Ruch, który przecenił euro w krótkim czasie o około 2 centy można uznać za znaczący. Na złotym nie zrobiło to jednak większego wrażenia i nadal zyskiwał nieznacznie w stosunku do wczorajszego zamknięcia. Około godziny 16.00 za dolara trzeba było płacić 3,2 zł, za euro 4,52 zł, a za franka 2,98 zł
Podsumowanie
Na naszej giełdzie, podobnie jak i na innych, sytuacja dość niepewna. Niby jest chęć do kontynuowania wzrostów, ale podaż nie próżnuje. Kolejna nieudana próba pokonania przez indeks największych spółek poziomu 2000 punktów nieco zdeprymowała inwestorów. Ale przecież trudno się spodziewać, by tak z marszu pękały kolejne opory. Z naszej i globalnej gospodarki napływają lekko optymistyczne wieści, ale do zdecydowanej poprawy jeszcze bardzo daleka droga. Tym samym i giełdowe indeksy nie mają powodu rosnąć bez opamiętania. Po dwóch dniach silnych zwyżek przyszedł czas na niewielką korektę. To też nie powód do załamywania rąk i radykalnej zmiany oceny sytuacji na rynku. Trzeba się liczyć z tym, że kontynuacja kolejnej wzrostowej fali będzie przebiegała bez „zakłóceń”.
REKLAMA
REKLAMA