Próba zawracania korekty
REKLAMA
REKLAMA
GPW
REKLAMA
REKLAMA
W Warszawie główne indeksy rozpoczęły dzień od spadków sięgających 1,5 proc. Nieco lepszy strat miały wskaźniki małych i średnich spółek. mWIG40 tracił 1,3 proc., a sWIG80 tylko 0,76 proc. Kiepski początek zawdzięczaliśmy środowym spadkom indeksów za oceanem. Z czasem jednak sytuacja zaczęła się poprawiać. Tuż przed godziną 11 indeks największych spółek zdołał wyjść na plus. Za to wskaźniki małych i średnich firm powiększyły straty.
Dziś nastroje dyktowały publikacje wyników firm. Mocno rozczarowały Lotos, PKO BP i TVN. Ten pierwszy zanotował prawie 660 mln zł stratę w pierwszym kwartale roku, znacznie wyższą niż się spodziewano. Przecena akcji rafinerii sięgała prawie 5 proc. PKO osiągnął 570 mln zł i był poniżej oczekiwań analityków, co spowodowało spadek kursu o ponad 2 proc. Akcje TVN po ogłoszeniu straty sięgającej 29 mln zł taniały o około 5 proc. Trzeba przyznać, że główne indeksy dzielnie znosiły te niezbyt korzystne informacje, co świadczy o sile rynku. Zwyżkujące początkowo walory KGHM po informacjach o spadających cenach miedzi, przeszły na minusy. Walory obu największych banków, czyli PKO i Pekao podkręciły tempo spadków. Indeksów broniła jedynie Telekomunikacja Polska i BZ WBK. Spadki głównych indeksów nie przekraczały 1 proc. Pod koniec dnia pomagało im lekko optymistyczne otwarcie na giełdach za oceanem. W rezultacie WIG20 zakończył dzień zniżką o 0,4 proc., WIG spadł o 0,6 proc., mWIG40 tracił prawie 1 proc., a sWIG80 0,6 proc. Obroty na rynku akcji wyniosły 1,23 mld zł i były sporo niższe niż w środę.
Giełdy zagraniczne
Spore spadki na środowej sesji w Stanach Zjednoczonych, w połączeniu z trzema poprzednimi sesjami zniżek, popsuły nieco obraz rynku. S&P500 wrócił poniżej poziomu 900 punktów. Od początku obecnej fali wzrostów nie oglądaliśmy poważniejszej korekty, więc może przyszedł na nią czas.
REKLAMA
Inwestorzy w Azji trochę się przestraszyli takiego scenariusza i na kontynencie dominowały spadki. Wyłamał się z tego schematu jedynie chiński Shanghai B-Share, który zwyżkował o 0,06 proc. Liderami spadków były parkiety w Seulu, Hong Kongu i Tajlandii, gdzie indeksy traciły po ponad 3 proc. Nikkei zniżkował o 2,6 proc.
W Europie indeksy głównych giełd zaczęły dzień w okolicach zera. W przedpołudniowej części sesji niewiele się działo, choć przeważały nastroje pesymistyczne. Zmiany wartości wskaźników były jednak minimalne. Najsilniejsze, ponad 8 proc. spadki zanotowano na giełdzie w Belgradzie. Pod koniec sesji spadki głównych indeksów nieco przyspieszyły, ale żadnego dramatu nie było. Inwestorów zniechęciły spadające ceny surowców, a szczególnie miedzi. Pewnie odczytali to jako sygnał, że gospodarka nie dobrzeje tak szybko, jak się spodziewano. Zakończenie sesji w Paryżu, Frankfurcie i Londynie w pobliżu zera. Na giełdach naszego regionu – poza Warszawą i Budapesztem – spadki od 1,5 do 2 proc.
Waluty
Na światowym rynku walutowym pierwsza część dnia przebiegała dość spokojnie. Ranek przyniósł kontynuację umacniania się amerykańskiej waluty, rozpoczętego środę pod koniec dnia. Rankiem za euro płacono 1,35 dolara, jednak wspólna waluta szybko zaczęła odrabiać straty i około godziny 11.00 zdrożała do 1,36 dolara.
Nasza waluta wiernie podążała śladem pary euro/dolar. Tuż po rozpoczęciu handlu, za dolara trzeba było płacić 3,31 zł, o 11 groszy więcej, niż w środę rano. Jeszcze przed południem złoty zdołał odrobić 3 grosze. Podobnie było w przypadku euro, którego kurs dochodził do 4,49 zł, a następnie spadł do 4,47 zł. Za franka chwilami trzeba było płacić 2,98 zł. Około godziny 16.00 złoty powrócił do stanu z początku dnia, więc w sumie zmiany były niewielkie i można mówić o chwilowej przerwie w trwającej od kilku dni tendencji tracenia mocy przez naszą walutę.
Podsumowanie
Inwestorzy wciąż z wielką uwagą wpatrują się w to, jak rozwija się sytuacja na giełdzie w Stanach Zjednoczonych. Widać to było wyraźnie w końcówce dzisiejszej sesji. Gdy otwarcie za oceanem wypadło na niewielkim plusie, nasze indeksy natychmiast ruszyły do odrabiania niewielkich strat. Gdy wskaźniki na Wall Street lekko się cofnęły, WIG20 zareagował nerwowo. Losy korekty leżą więc w rękach amerykańskich inwestorów. Jeśli okaże się, że tamtejsze indeksy będą kontynuować marsz w dół, choćby w reakcji na znów nieco gorsze informacje z rynku pracy, czeka nas jutro dalszy ciąg korekty.
REKLAMA
REKLAMA