Korekta wzrostów jest nieuchronna
REKLAMA
REKLAMA
Być może obecna korekta będzie miała większy zasięg, niż poprzednie. Mści się niezdecydowanie byków w ataku na nowe maksima, nie sprzyja nam sytuacja na giełdach zagranicznych. Choć nie widać zdecydowanych powodów do spadku indeksów, wzrost będzie potrzebował wyraźnego impulsu.
REKLAMA
GPW
Poranne symboliczne zwyżki wartości indeksów giełdowych w Warszawie o niczym nie przesądzały. Początek dnia i tygodnia był po prostu nijaki. Ani przez moment wskaźniki nie były w stanie przebić się zdecydowanie i na dłużej ponad piątkowe zamknięcie. Korekta więc trwa nadal i pięknie się rozwija. Zaledwie pół godziny wystarczyło, by indeksy wyraźnie zaczęły tracić na wartości. Zmiany kierunku ruchu miały miejsce jeszcze kilkukrotnie w ciągu dnia. Głównych indeksów dziś nikt nie bronił. Akcje KGHM, które mocno wpierały indeks naszych blue chipów w ostatnich dniach, dziś wyraźnie traciły, zaliczając korektę silnego wzrostu. Banki nie mają ochoty na ruch do góry. Papiery PKN Orlen mocno pociągnęły wskaźniki w dół. Telekomunikacja Polska tradycyjnie na sporym minusie też mu nie pomogła. Indeks największych spółek spadł o 1,22 proc., WIG zniżkował o 0,8 proc. Lepiej radziły sobie wskaźniki małych i średnich firm. mWIG40 zniżkował o zaledwie 0,1 proc., a indeks sWIG80 zwiększył swoją wartość o prawie 0,4 proc. Wartość obrotów na rynku akcji wyniosła 1,24 mld zł. Od kilku dni obroty spadają, co może wskazywać na rosnącą niechęć do pozbywania się akcji przy obecnych cenach.
Giełdy zagraniczne
REKLAMA
Piątkowy optymizm amerykańskich inwestorów nie udzielił się pozostałym parkietom na świecie. Wzrost Dow Jones’a o prawie 1 proc. i S&P500 o 2,4 proc. nie pobudził do zakupów akcji ani w Azji, ani w Europie. Nie wiadomo bowiem, z czego Amerykanie tak się cieszyli. Czy z dawno znanych z przecieków i upiększonych księgowymi zabiegami wyników stress testów amerykańskich banków, które i tak potrzebują jeszcze ze 100 mld dolarów, czy dobrymi danymi dotyczącymi rynku pracy, czyli bezrobociem sięgającym 8,9 proc. i prawie 6 mln osób pozostających bez pracy w wyniku recesji. Bezrobocie rośnie mniej dynamicznie. To rewelacja. Jeśli bezrobocie zacznie spadać, indeksy będą rosły do nieba.
W Azji większość giełd zakończyła poniedziałkową sesję na minusie. Indeksy w Indiach, Hong Kongu po -1,7 proc. Singapurski Straits Times zniżkował o 3,2 proc. Niewielkie, sięgające ułamka procent zwyżki zanotowano w Tokio i Seulu. Indeksy głównych europejskich parkietów rozpoczęły tydzień pod kreską. Straty były niewielkie, sięgały zaledwie 0,2 proc., potem jednak znacznie się zwiększyły. Zdaniem zachodnich analityków powodem przeceny były spadające ceny ropy naftowej i metali. Każde wyjaśnienie jest dobre, tyle tylko, że i ropa i miedź dopiero co notowały poziomy najwyższe od jesieni ubiegłego roku w nadziei na to, że globalna gospodarka najgorsze ma już za sobą. Widać, że w trakcie weekendu optyka inwestorów wyraźnie się zmieniła. W każdym razie około południa zaczął się głębszy spadek wartości indeksów. Około godziny 15.00 CAC40 tracił ponad 1,8 proc., niemiecki DAX spadał o 1,25 proc., a londyński FTSE tracił aż 3 proc.
Waluty
Euro wczesnym rankiem próbowało sprowadzić dolara do parteru. Jednak gdy za euro trzeba było płacić 1,3666 dolara, miarka się przebrała i „zielony” zaczął odrabiać starty. Nie zwojował zbyt wiele, urywając mniej niż centa.
Po mocnym rajdzie, trwającym prawie dwa tygodnie, złoty dziś nieznacznie osłabł. Początek dnia był całkiem niezły. Nasza waluta zyskiwała rankiem po około 2 grosze, wobec głównych walut (dolara przez chwilę można było kupić nawet za 3,16 zł, czyli 4 grosze taniej, niż w piątek), ale bardzo szybko zaczęła tracić na wartości. Około godziny 15.00 dolar kosztował 3,22 zł (dwa grosze więcej, niż w piątek), euro 4,38 zł., cztery grosze więcej, a za franka trzeba było płacić 2,91 zł, także cztery grosze więcej niż w piątek. Wahania są niewielkie, a korekta wartości naszej waluty w pełni zasłużona, wobec ostatniego umocnienia.
REKLAMA
REKLAMA