Złe dane nam niestraszne
REKLAMA
REKLAMA
GPW
REKLAMA
REKLAMA
Warszawska giełda rozpoczęła dzień od niewielkich spadków głównych indeksów. Już po godzinie licznik przekręcił się na plus, równie niewielki. Takich mało znaczących zmian na rynku mieliśmy jeszcze kilka. W sumie niewiele one wnosiły do określenia bardziej wyraźnej tendencji. Na wzrost indeksów pracowały głównie papiery BZ WBK i KGHM, zwyżkujące o ponad 3,5 proc. W przeciwnym kierunku zmierzały akcje PKO BP i Pekao. Bilans był dla rynku umiarkowanie pozytywny.
Trwająca od drugiej dekady lutego tendencja wzrostowa jest broniona i ma szanse na kontynuację. Problem znów jednak leży w bardzo niskich obrotach. Wygląda na to, że nie ma poważniejszego popytu, który mógłby bardziej zdecydowanie popchnąć rynek w górę. Indeks WIG20 wzrósł o niespełna 1,3 proc., a WIG o nieco ponad 1 proc. Obawy przed gwałtownymi wahaniami, związanymi z wygasaniem w piątek kontraktów terminowych spełniły się w dość ograniczonym zakresie. Przed końcowym fixingiem WIG20 rósł o niecałe 0,6 proc. Obroty na całym rynku akcji sięgały 854 mln zł. Po zamknięciu skoczyły do ponad 1,1 mld zł, a indeks największych spółek podwoił skalę wzrostu.
Giełdy zagraniczne
REKLAMA
Słabe zakończenie czwartkowej sesji w Stanach Zjednoczonych i spora nerwowość na tamtejszym rynku, nie nastrajała zbyt optymistycznie inwestorów w innych zakątkach świata. Indeks giełdy w Hong Kongu stracił aż 2,3 proc., a chiński Shanghai B-Share 0,75 proc. Więcej entuzjazmu wykazał indeks giełdy koreańskiej, zyskując prawie 0,8 proc. W Europie po nienajlepszym starcie, w ciągu dnia sytuacja zaczęła się poprawiać. Francuski CAC40 niewielkie poranne minusy przekształcił w półprocentowy wzrost. Podobnie było z rozpoczynającym z okolic zera indeksem niemieckiego parkietu. Najgorzej radził sobie brytyjski FTSE, który zaczął od spadków i tak też dzień zakończył. Ale dramatu nie było, bo spadek sięgał ułamków procenta.
Większe zmiany występowały na rynkach o mniejszym znaczeniu. Ponad 2 proc. spadek giełdy w Helsinkach może stanowić pewną ciekawostkę. Trwająca zaś drugi dzień z rzędu dynamiczna zwyżka węgierskiego indeksu BUX (dziś 3,5 proc. na plusie) mogłaby już nas zastanawiać, czy przypadkiem nie płynie do naszego regionu zagraniczny kapitał. Ale indeks w Pradze tracił 1 proc., więc raczej główną rolę grają czynniki lokalne. Poza tymi skrajnościami europejskie parkiety pozostawały raczej w uśpieniu. Koniec dnia przyniósł minimalne zmiany najważniejszych indeksów. O żadnych rozstrzygnięciach nie może więc być mowy.
Waluty
Wynik piątkowych zmagań euro z dolarem pozostaje blisko remisu. Dopiero trzecie miejsce po przecinku czyni pewną różnicę w stosunku do czwartkowego zamknięcia. Tu emocje zdecydowanie opadły. Nie można jednak tego samego powiedzieć o naszej walucie. Złoty zdecydowanie wygrywał ze swymi największymi „konkurentami”. W ciągu dnia sytuacja wcale nie była tak jednoznaczna. Na otwarciu złoty kontynuował osłabienie rozpoczęte w czwartek. Wkrótce jednak zaczął odrabiać straty. Rano za dolara trzeba było płacić ponad 3,38 zł, a przed godziną 16.00 już tylko 3,37 zł. Euro staniało z 4,62 zł do 4,56 zł, a frank z 3,05 zł do 2,99 zł. Trudno jeszcze przesądzać, czy dzisiejsze zmiany stanowią początek bardziej trwałego odwracania niekorzystnej dla naszej waluty tendencji z początku tygodnia.
Podsumowanie
Koniec tygodnia przyniósł poprawę sytuacji na warszawskiej giełdzie. Losy tendencji wzrostowej, trwające od 19 lutego, wisiały już na włosku. Korekta naszemu rynkowi się należała. Ale prawdę mówiąc, ten trwający kilkanaście sesji wzrost nie był w stanie wywindować indeksów na zbyt wysokie poziomy. Teraz cała nadzieja w tym, że i korekta nie będzie zbyt mocna.
REKLAMA
REKLAMA