Dlaczego znakomite dane z początku stycznia niewiele pomogą giełdom?
REKLAMA
REKLAMA
Kolejna zmiana dotyczy czasu pracy naszej rodzimej giełdy. Od zeszłego poniedziałku sesja na krajowym parkiecie trwa do 17.30, czyli o ponad godzinę dłużej niż poprzednio, jednak przez tak „dziurawy” tydzień nie dało się zaobserwować większej aktywności inwestorów.
REKLAMA
W ciągu ostatnich dni nastąpił wysyp dobrych, a nawet świetnych danych makro. Indeks PMI dla polskiego przemysłu osiągnął 56,3 pkt. i jest to trzeci, najlepszy wynik w ciągu ostatnich 12 lat. Ostatnio tak dobre perspektywy przedsiębiorcy widzieli w maju 2004 roku, czyli tuż przed wejściem Polski do Unii Europejskiej. Optymizm nakręcają eksport i konsumpcja, a więc czynniki, których zmiany są w dużym stopniu uzależnione od koniunktury zewnętrznej. W grudniu zarejestrowano o 48 proc. więcej pojazdów niż rok wcześniej, co jest przejawem pozytywnego myślenia.
Dowiedz się także: Jak zachowywał się rynek finansowy w pierwszym tygodniu stycznia 2010?
REKLAMA
Prawdziwy urodzaj optymistycznych wieści zaobserwowaliśmy w USA. Indeks ISM dla amerykańskiego przemysłu sięgnął 57 pkt. i był to wynik najlepszy od siedmiu miesięcy, a jednocześnie zgodny z rynkowymi prognozami, więc inwestorzy nie czuli się zaskoczeni. Trzeba przypomnieć, że jeszcze w ostatnim tygodniu grudnia podobny indeks, Chicago PMI, również pokazał wyraźny wzrost produkcji w Stanach. Amerykański sektor usług też wyraźnie się rozwija, bo indeks ISM, opisujący te niemal 80 proc. gospodarki, również sięgnął 57,1 pkt. Do tego trzeba dodać umiarkowanie dobre dane z amerykańskiego rynku pracy. Co prawda środowy raport ADP rozbudził nadzieje na prawie 300 tysięcy nowych miejsc pracy, ale zgodnie z oficjalnymi, piątkowymi danymi, zatrudnienie w sektorze pozarolniczym wzrosło jedynie o 103 tysiące, podczas kiedy oczekiwano blisko 125 tysięcy. Mimo że nieoficjalnie prognozy mówiły nawet o więcej niż 200 tysiącach nowo zatrudnionych, to na pocieszenie byki dostały spadek po oficjalnej stopie bezrobocia w USA z 9,7 proc. do 9,4 proc. Ilość osób poszukujących pracy jest najniższa od maja 2009. Mało kto zwrócił uwagę na to, że spadek nie wynikł jednak z większej liczby osób pracujących, ale ze zmniejszania się zasobów siły roboczej, co już optymistyczne nie jest. Prawdziwe bezrobocie, uwzględniające pracujących na pół etatu oraz tych, którzy zrezygnowali z szukania pracy, sięga 16,7 proc.
Wszystkie powyższe informacje zostały dość chłodno przyjęte przez rynki. W najlepszym razie widzieliśmy stabilizację, a w przypadku GPW nawet niewielkie spadki. Nie jest to jeszcze żaden problem, bo końcówka roku ewidentnie odznaczała się wpychaniem indeksów na wyższe poziomy przez popyt, przy minimalnych obrotach, które teraz trzeba odchorować. Jeżeli jednak przyszły tydzień nie przyniesie zwyżki, to część inwestorów zacznie wykazywać oznaki zniecierpliwienia i chęci wycofania gotówki z rynku.
W pierwszym tygodniu stycznia najlepszym parkietem w Europie dysponowała giełda nowego członka strefy euro, czyli Estonii. Tamtejszy indeks TALSE zyskał w nowym roku blisko 10 proc. W tym przypadku powód do radości mają przynajmniej inwestorzy, w związku z wprowadzeniem europejskiego środka płatniczego.
Polecamy serwis: Kredyty
REKLAMA
Zdecydowanie więcej działo się na rynku walutowym. Złoty wykorzystał swój potencjał, zyskując 4 grosze w stosunku do euro i 5 groszy w stosunku do dolara, w błyskawicznej reakcji na słowa Prezesa RPP, Marka Belki, który stwierdził, że zbliża się cykl podwyżek stóp procentowych. W skali całego tygodnia złoty, za sprawą tylko tej jednej wypowiedzi, powrócił do ubiegłorocznych rekordów siły, czyli 3,85 za euro. W ten sposób rynek zdyskontował już podwyżkę stóp do 3,75 proc. na styczniowym posiedzeniu Rady. Mało prawdopodobne jest, abyśmy w pierwszym kwartale zobaczyli krajową walutę znacznie niżej.
Kolejne wypowiedzi członków RPP czy wyższy odczyt inflacji nie wpłyną już na notowania. Po pierwsze dlatego, że ubiegłoroczne minima zagwarantują silne wsparcie, po drugie z tego powodu, że umacniający się dolar nie będzie zachęcał do zwiększania ryzykowanych inwestycji, po trzecie, ponieważ pierwsze dane makro z Polski za styczeń i luty będą wyraźnie studzić rozgrzane głowy optymistów. Sprzedaż wyraźnie zwolni przez zmiany podatkowe, eksport spadnie z uwagi na umocnienie złotego, a majstrowanie przy systemie emerytalnym krótkoterminowo osłabi nastroje na GPW. Pierwszy kwartał powinien być więc czasem łapania okazji do inwestycji.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.